Korytarze Zakonu. Szeroki korytarz z czerwonej cegły oświetlony był podwieszonymi świecznikami oraz pochodniami przymocowanymi do ścian. Co kilkanaście metrów pojawiał się inny korytarz wpadający do tego, którym aktualnie szli. W pewnym momencie Marry skręciła w jeden z takich korytarz.
- Jesteś pewna co do tego przejścia ? - chłopak spojrzał na mapę, starając się znaleźć przejście którym teraz idą.
- Tak, jestem pewna, przecież jakby nie było tutaj tego przejścia, to byśmy nim teraz nie szli i nie widzieli tych oto drzwi. - wskazała dłonią na dwudrzwiowe potężne drzwi z dębu, umocnione stalowymi pasami. Przy drzwiach stali dwaj opancerzeni strażnicy z mieczami oburęcznymi, skierowanymi ostrzem w ziemię. Ich postura wskazywała efekty wieloletnich treningów z mieczami, szerokie ramiona, wielkie dłonie oraz mięśnie które zdawały wrażenie przebijać się przez zbroje i wpuklać ją. Głowy mieli zakryte hełmami, które wyglądały jak metalowe odlewy ich twarzy. W miejscu oczu mieli małe, złote kamienie poruszające się raz w lewo, a raz w prawo dokładnie sprawdzając otoczenie.
- Czyli to tutaj niby są koszary ? - Marry szybko zabrała dłoń niczym poparzona.
- Chyba na to wygląda... Ciekawe czy nas wpuszczą, jak myślisz? - Arian zapytał chowając w tym samym czasie mapę do kieszeni.
- Zobaczymy. - dziewczyna uniosła lekko brwi i skierowała swoje kroki w stronę wrót, chłopak poszedł w jej ślady. Gdy zbliżyli się na około sześć metrów strażnicy poderwali miecze i pochylili się w stronę turystów.
- Czego tu szukacie? Nie poznajemy was. - powiedzieli w tym samym tempie, z lekko metalicznym pogłosem. Przy tej odległości było widać jak w miejscu ust, na hełmie, pojawiło się pęknięcie, które powoli się zalepiało ponownie tworząc jednolitą powierzchnię.
- Jesteśmy gośćmi mistrza tego zakonu, Parlana. Chcielibyśmy zobaczyć jak wyglądają koszary. - momentalna odpowiedź Ariana zaskoczyła nie tylko Marry ale i jego samego.
- W takim razie możecie wejść ale pod naszym nadzorem. - ponownie powiedzieli jednocześnie niczym jedna osoba.
Chłopak skinął głową i ruszył do otwierających się drzwi. Marry trochę zaskoczona postawą znajomego, szybko do niego dołączyła.
- Myślałam że znowu ja będę musiała coś wymyślić. - pomyślała zasłaniając oczy przed nagłym blaskiem słońca.
Po kilki sekundach zauważyli, że stoją na balkonie wybudowanym w ścianie ogromnej góry. Przed nimi rozciągała się dolina pokryta w całkowitej mgle, a na horyzoncie rysowała się linia gór. Mur balkonu był kilka razy grubszy niż zwykłe konstrukcje tego typu, zbudowany z równych, szaro-niebieskich kamieni, szczeliny ozdobione były mchem oraz zielonym nalotem. Gdy spojrzeli przez balkon, mogło wydawać się że są w chmurach. Podziwianie widoków przerwał im silny podmuch wiatru który odchylił ich w tył, w stronę drzwi.
- Co to było ? - prawie jednocześnie zapytali się wzajemnie. Podeszli jeszcze raz do granicy balkonu. Chwile później zobaczyli postać, która wzbiła się zostawiając za sobą smugi mgły. Gdy osiągnęła pewną wysokość, zatrzymała się jakby lewitowała w powietrzu. Długo nie utrzymała się w powietrzu, gdyż chwile później druga postać w ogromną prędkością wystrzeliła spod poziomu mgły i uderzyła w lewitujacą postać. Wznieśli się na kilkanaście metrów wyżej. W jednej chwili rozbrzmiał ryk i zaatakowana postać rozwinęła skrzydła, zatrzymała się w powietrzu łapiąc napastnika i cisnęła nim w ziemie. Siła była tak ogromna, że mgła w miejscu przez które przeleciał napastnik rozstąpiła się ukazując drzewa. Uskrzydlona postać trzymała się jeszcze chwilę w powietrzu i zleciała w to samo miejsce w które cisnęła przeciwnikiem.
W innej części pojawiła się ogromna kula ognia, usuwając część mgły. Kolejny podmuch wiatru i tym razem było słychać szczęk metalu, coraz głośniejszy aż wreszcie Arian i Marry zobaczyli biegnące po ścianie góry postacie wymieniające się uderzeniami mieczy. Jedna z nich uderzyła w skałę, dzięki czemu mogła odskoczyć od przeciwnika. uciekająca postać zrobiła salto w tył i spadła w dół.
- Nie ty razem! - osoba która została na ścianie również wskoczyła w mgłę.
Po chwili było słychać dwa uderzenia o tafle wody, a następnie dźwięk przewracającego się drzewa. Kolejny odgłos wybuchu i błysk ognia przebijającego się przez mgłę.
- Chyba ktoś tu nieźle... trenuje. - zaczęła Marry rozglądając się po dolinie.
- Na to wygląda. - odparł Arian - * dźwięk trąbki* Co to może oznaczać ? - spytał zdezorientowany dźwiękiem.
- Chyba coś się skończyło. Patrz - wskazuje na znikająca mgłę, która znajduję sie najbliżej balkonu - chyba jednak oznacza koniec.
Z prawej strony balkonu zaczęły wysuwać się schody po których wchodzą dwie postacie.
- Nie uciekaj więcej, przed wrogiem też będziesz uciekał ? - mówi osoba o doniosłym głosie.
- Nie, ale... przed tobą TAK! Za mocno bijesz. - odpowiada osoba o dziecięcym sposobie mówienia.
- Ha ha ha przecież nie będę atakował jak czterolatek, a i tak byś uciekał. - postać zaczęła się śmiać.
- Następnym razem pokaże tobie jaki mogę być w prawdziwej walce i wtedy... chwila, chyba mamy gości. - zdejmuje hełm - Witajcie, kim jesteście ? - zaczął chłopak o białych włosach i piegach na policzkach.
- Wiesz ze te pytanie może zadać tylko opiekun ? - postać w hełmie pacnęła w tył głowy chłopaka a ten tylko syknął. Mężczyzna zdjął hełm pod którym skrywał kasztanowe włosy splecione w kok oraz kozią bródkę. - Witajcie, jestem Torug, dowódca koszar. Z kim mam przyjemność ? - jego głos był bardziej powazniejszy niż Alima.
- Witaj, jestem Arian a tutaj - wskazał dłonią na dziewczynę - Marry, moja znajoma. Jesteśmy gośćmi Parlana oraz Varasa.
- Miło mi poznać znajomych mistrzów. - jego głos stał się cichszy i odrobinę milszy - Co takiego was tu sprowadza ?
- Chcieliśmy się rozejrzeć po zakonie.
- Rozumiem. Nie ma problemu lecz będziecie pod nadzorem jednego ze strażników. Chyba słyszeliście to gdy tu wchodziliście ? - spojrzał na nich świdrującym wzrokiem.
- Tak, tak,tak słyszeliśmy - Marry panicznie szybko odpowiedziała.
- To dobrze. Nie miejcie nam tego za złe ale, to że względu na bezpieczeństwo. Każdy może powiedzieć, że jest przyjacielem. Myślę że wiecie o co mi chodzi, prawda? - wzrok opiekuna koszar był jednoznaczny.
- Tak, zrozumieliśmy. - powiedzieli prawie jednocześnie.
- Cieszy mnie to. - Torug uśmiechnął się - A teraz musze was prosić o opuszczenie tego miejsca.Trening został zakończony, a po tym czasie nikt nie ma prawa tu przebywać.
Bez słowa Arian, Marry oraz Torug opuścili koszary, a białowlosy chłopak z piegami zamknął drzwi. Przenikający wzrok strażników odprowadzili ludzi do końca korytarza po czym strażnicy oparli się o swój oręż. Ogniki ich oczu przygasły, lecz nie zanikły...

CZYTASZ
Podróżnik czasu
FantasyWioska położona w górach. Spokojne życie mieszkańców zakłóciło przybycie pewnego człowieka, który przekazał przepowiednie o narodzinach niezwykłego dziecka. Ta informacja było mało ważna, lecz z czasem stała się prawdziwą niespodzianką mogącą zmieni...