Rozdział 16 - Po drugiej stronie

49 9 0
                                    

Zamek Loży Magicznej. Przez korytarz wyłożony marmurem biegnie zakapturzona postać, średniego wzrostu. W rękach trzyma dokumenty, które co chwila wypadają z rąk maga. Nie zwracając na to uwagi mag, wymija koleje osoby, które rozmawiają na korytarzu. Nie przerywali sobie, ponieważ widok biegnącej osoby był tu codziennością. Mag wbiegł po schodach na kolejne piętro po szerokich marmurowych, pozłacanych przy krawędziach schodach na drugie piętro. Na końcu korytarza znajdowały się dębowe drzwi ze stalowymi ćwiekami. Ów mag wpadł w poślizg w połowie korytarza i mknął przez resztę drogi, nie tracąc równowagi, jakby taki poślizg robił codziennie. Wyciągnął dłoń, aby trafić idealnie w klamkę od drzwi. Jego wyliczania były prawidłowe, zatrzymał się tuż przed klamką dębowych drzwi. Miał już zapukać, lecz usłyszał głośne ,,Wejść" i bez zastanowienia otworzył drzwi. W pomieszczeniu było pełno książek oraz zapieczętowane zwoje, tylko do użytku właściciela pomieszczenia. Ściany pokryte były mapami różnych części kontynentu i miast. Przez niewielkie okno padał strumień światła oświetlający biurko pełne fiolek i fragmentów potworów.

- Czcigodny Selvalu, przynoszę raport z lochów. Potężne wyładowania magiczne zniszczyły kolosa w zbrojowni strażników, według naszych ustal... - nie dokończył, ponieważ na jego ramieniu spoczęła dłoń ozdobiona wielobarwnymi pierścieniami.

- To nie jest już istotne. - odwrócił posłańca twarzą do siebie. Chłopak miał niebieskie oczy i młodo wyglądającą twarz, przez którą przebiegała jedna blizna, wskazująca po pamiątce z walk na noże. - Czy masz jeszcze jakiś raport dla mnie ? - zapytał, siadając na wielkim, pozłacanym tronie. Nogi założył na poręcz, ponieważ wtedy (jaki kiedyś powiedział) mógł lepiej myśleć i analizować raporty.

- Nie mam, ale to jest też ważne. - zaprotestował posłaniec.

Gdy Selval usiadł, można było dostrzec jego majestat. Miał kruczo-czarne włosy sięgające mu do ramion, były w nieładzie, ale to najwidoczniej nie przeszkadzało magowi. Jedno oko miał zielone a drugie błękitne. Na prawym policzku miał bliznę po szponach która biegła od uszu do ust. Jego postura nie wskazywała na to ,że był bardzo silny, lecz każdy mag bałby się go wyzwać na pojedynek, ponieważ wielu było świadkiem jego niespotykanej zręczności i sprytu. Ubrany był w kamizelkę z cekinami oraz z pozłacanymi guzikami. Spodnie miał luźne i niekrepujące jego ruchów w przypadku ewentualnej walki. Jedyną ozdoba jego ramion były srebrne bransolety. Selval spojrzał na posłańca, a ten w jednej chwili przełknął ślinę i pochylił głowę.

- Wy myślcie, że takie sytuacje są naprawdę ważne i wartę jakiegokolwiek działania. - mówił spokojnym głosem - Cała rada wie co tam się dzieje i na razie nie chcą ingerować w ich działanie, ponieważ wiedzą kim są i po co, a raczej po kogo przyszli.

- Nierozumień zbytnio - spojrzał z ciekawością.

- I nie musisz. - odparł stanowczo - A teraz wracaj tam, skąd przybyłeś.

- Tak panie. - pokłonił się i wyszedł.

- ,, Ciekawi mnie czy zdążą z tą akcją ratunkową" - rozmyślając, podszedł do lustra i dotknął dłonią ramy - Teohanie - w lustrze pojawił się młody chłopak z podobną blizną, którą miał Selval tyle, że miał ją po lewej stronie. Miał Błękitne oczy i kasztanowe włosy. Ubrany był jak zakonnik w czarny habit, przepasany czarnozielonym pasem. - Powiedz mi, jak się sprawuje nasz gość? - uśmiechnął się do niego, a ten odwzajemnił go.

- Muszę przyznać, że jest w nim tak wiele magii, że aż boję się pomyśleć co można by z nią zrobić - przeszedł go dreszcz, gdy to powiedział - ale już coś wymyślimy. A ty mi za to powiedz co to za wyładowania magii w lochach? - założył ręce na biodra.

- Próbują go odbić, ale nie martw się o to. I tak nie wydostaną się z nich, a jeśli by tak to nasze ,,pupile" nie przepuszczą ich dalej. - uśmiechnął się szyderczo.

- Jeśli są podobni do niego to ich nie lekceważ - zagroził mu palcem.

- Dobra...- przewraca oczami - Teraz, pokaż mi, jak przebiegają te twoje eksperymenty. - uśmiechnął się szeroko.

- Przyjdź, to sam zobaczysz. - odsunął się od lustra.

- W sumie i tak nie mam nic innego do roboty. - położył dłoń na lustrze - Cel docelowy: Teohan.

Wpierw przez powierzchnię lustra przeszła fala, a następnie Selval zrobił krok naprzód, przechodząc jak przez tafle wody. Po chwili ujrzał postać zawieszoną w powietrzu, z łańcuchami na rękach i nogach sięgających do wielkiej obręczy, pokrytej runami. Po całym pomieszczeni chodziły postacie ubrane podobnie do Teohana. Niektóre mieszały kolorowe płyny w fiolkach, inne przenosiły dziwnie wyglądające urządzenia, a niektórzy obserwowali zachowanie więźnia i sporządzali notatki. Co chwila przez więźnia przechodził dreszcz spowodowany wyładowaniami elektrycznymi.

- Widzę, że pracy macie więcej niż mrówki. - Selval poklepał przyjaciela po ramieniu, a ten spojrzał na niego z błyskiem w oku.

- Już niedługo a uwolnimy się stąd i wrócimy do naszego domu - Teohan powiedział to pełen dumy i nadziei.

- Otóż to. Za długo tu jesteśmy, chociaż nie powiem, ta pozycja, która teraz mam, bardzo mi się podoba, ale tęsknię do tamtego życia. - spojrzał w górę rozmarzonym wzrokiem - Koniec tej ludzkiej melancholii, bierz się do roboty, a ja wszystkiego dopilnuje. - wyszczerzył niewielkie kły.

***

- Czy to przywołanie przypadkiem nie za alarmowało magów? - zapytała Marry, patrząc na Bestię, który zmienia się z powrotem w chomika.

- Zapewne tak - odparł Varas - ale za to mamy teraz kolejny powód, by się pospieszyć. - uśmiechnął się głupio do Marry.

- Więc idziemy zgodnie z planem ? - zaczął Arian.

- Jeśli mamy już kolejnego towarzysza - Varas spojrzał na Meloresa - to plan możemy trochę zmienić. - po chwili zamyślenia smok zaczął tłumaczyć nowy plan - A więc zrobimy tak, ja i Marry pójdziemy po tego więźnia, Arian bez zmian, ale za to dostajesz wsparcie od Bestii. Nałożyłem na niego zaklęcie, które przemieni go, jeśli będziesz zagrożony. Za to Melores będziesz musiał zabrać pewien przedmiot z gabinetu dyrektora więzienia, taka czarno-biała kamienna kula. Czy wszystko zrozumiane ?

- Ale po co niszczyć to szkiełko, skoro już i tak zapewne wiedza, że tu jesteśmy? - wtrącił Melores.

- A żebym wiedział - odparł Varas - ale jeśli tak trzeba, to tak zrobimy.

Wszyscy przygotowani wyszli z pomieszczenia i zamknęli drzwi. Misja ratunkowa się rozpoczęła na dobre.



Podróżnik czasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz