Rozdział 22

43 6 0
                                    

Odgłosy biegu odbijały się echem w przyciemnionym korytarzu. Czas mijał, kolejne zakręty i korytarze znikały za ich plecami, aż wreszcie przy wejściu do sali, w której mieli się spotkać zauważyli kulejącą postać Meloresa.

- Znalazłeś tę kule ? - Varas wypowiedział te słowa, ocierając krople potu z czoła.

- Tak - wskazuje palcem na torbę - i widzę, że wam też się udało przyprowadzić więźnia. - podejrzliwym wzrokiem spojrzał na postać z rozczochranymi włosami - skądś go kojarzę, tylko nie mogę przypomnieć sobie skąd - pomyślał, wtedy Ervol uśmiechnął się, w umyśle Meloresa rozbrzmiał głos maga - Ty możesz mnie nie kojarzyć, ale za to ja pamiętam cię. Lewe oko Ervola zmieniło się w czarną, pełną głębi kule, lecz tylko na chwile, żeby tylko drow mógł to zobaczyć. Złodziej uśmiechnął się pod nosem i oparł się o ścianę.

- To na co czekamy ? - wtrąciła się Marry.

- Racja, jak już mamy maga i ten dziwny artefakt możemy wreszcie to skończyć. - odparł Varas idąc energicznym krokiem ku sali Tempusa.

Reszta grupy dołączyła do niego. Gdy już wszyscy weszli do sali, zobaczyli niezwykły widok. Ciało Tempusa nadal siedziało na fotelu z zamkniętymi oczami, a jego widmowa młodsza wersja spacerowała po sali, w które zamiast ścian i strażników były drzewa, niczym w prastarej puszczy. W tym samym momencie, w którym wszyscy prócz Ervola przyglądali się, co tu się dzieje. Wszystko znikło, a oczy starca otworzyły się szeroko. Widać w nich było jeszcze zarys tej samej puszczy, którą widzieli. Tempus rozprostował ręce i założył je na biurku niczym urzędnik słuchający ludzi i ich spraw.

- Widzę, że chyba znów będę wolny - uśmiechnął się - a razem ze mną wasz towarzysz.

- Ta... - westchnął z ulgą Varas - a teraz mów co on - wskazał gestem głowy na Ervola - może zrobić, żebyś był wolny.

- Ty mi to powiedz - skierował te słowa do Ervola.

- Meloresie, czy mógłbyś dać mi tę kulę ? - powiedział to z nie wymuszona uprzejmością i niewielkim uśmiechem - drow podał mu do ręki artefakt - Dziękuje, a teraz nie przestraszcie się, to może być dziwne. Eustachy, zjedz to - chowaniec stanął po prawej stronie maga i bez żadnych zahamowań połknął kulę w ułamku sekundy.

- CO TY ROBISZ?? - wykrzyczał Melores, chcąc złapać maga, lecz niewidzialna ręka nie pozwoliła mu na żaden ruch - To ja walczyłem ze strażnikami, prawie zginąłem, a ty mu dajesz to do zjedzenia ?

- Tak - odparł krótko Ervol - nie muszę tłumaczyć, po co to zrobiłem.

Wszyscy się stali i obserwowali całą sytuację. Po niecałej minucie Eustachy wybuchł, zamieniając się w pył. Marry pisnęła z przerażenia, zakrywając oczy. Reszta zrobiła unik przed ewentualnymi odłamkami, których nie było. Z kupki prochy wyłoniła się niewielka, ledwo sięgająca kolan figurka, która w zaskakującym tempie urosła ukazując ponownie Eustachego całego i zdrowego. Ervol uśmiechnął się do niego w geście podziękowania.

- Hmm... tego nie przewidziałem - pomyślał Tempus - Czyli już nie będziesz mógł mnie uwolnić ani swojego znajomego? - zapytał Ervola, rozkładając ręce.

- Kto tak powiedział ? - Ervol lekko przekrzywił głowę - Tak samo nikt nie powiedział, że była naprawdę mocna bomba. - reszta zgromadzonych spojrzała na niego ze zdziwieniem.

- O czym ty mówisz ? - Varas złapał Ervola za ramie - Gadaj!

- Melores odruchowo maca ręką po miejscu gdzie wcześniej była kula - I JA TO MIAŁEM PRZY SOBIE ? - wykrzyczał, robiąc przerażoną minę.

Podróżnik czasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz