Rozdział 10 - Wpadka

109 12 0
                                    

Powietrze wokół portalu zawirowało i po chwili można było zobaczyć obraz miasta
Atram. Było to ogromne miasto z masywnymi murami, na których co kilkadziesiąt metrów stała wieża strażnicza ze strzelistym dachem oraz z kilkoma małymi oknami. Przez portal nie można było zobaczyć całego miasta, lecz tylko kawałek dziedzińca i kilka budynków, które były blisko murów.

- To w drogę. - powiedział Parlan.

Po tych słowach cała trójka przeszła przez portal. Poczuli szarpnięcie i po chwili byli w miejscu, które w ogóle nie przypominało obrazu, które przedstawiał portal. Wszędzie było ciemno, w powietrzu można było wyczuć wilgoć oraz kurz, który wzbił się w powietrze po przybyciu owej trójki.

- Identyfikacja: jedna postać humanoidalna, dwie postacie wyglądające na humanoidów, jedna postać zwierzęca. - mówił głos kobiety w mechaniczny sposób - Proszę o ujawnienie tożsamości nie-humanoidów inaczej nastąpi ich eksterminacja.

- Co jest do cholery? - krzyknął Varas.

- Ja to załatwię. - odsunął brata tak, aby był zanim - Jestem Taranis, smok z Zakonu Złotego Smoka, Varas również smok z tego samego zakonu.

- Analiza danych: Varas - Potwierdzone, Taranis - błąd weryfikacji. Proszę podać jeszcze raz tożsamość i inaczej zostaniecie zgładzeni. - kontynuował mechaniczny głos.

- Kurde... Dobra trzeba powiedzieć. Jestem Parlan, założyciel Zakonu Złotego Smoka. - oświadczył z dumą na twarzy.

- Analiza danych: Parlan - Potwierdzone.

Nagle wszędzie można było usłyszeć zgrzyt, który nagle umilkł i pojawiły się wszędzie pochodnie ustawione wzdłuż wielkiego pomieszczenia. Wszędzie były sterty papierów, lecz większość była ustawiona na wielkim biurku z licznymi zdobieniami przedstawiającymi różne sceny, od walk po zaślubiny i wiele innych, których nie dało się zliczyć. Nad głową była podobnie zdobiona kopuła z ogromnym żyrandolem z kolorowych kryształów, tworzący kształt wielkiego sopla, którego koniec był skierowany na biurko, za którym siedział mężczyzna z białymi włosami i długa brodą, Miał na pewno wiele lat, lecz dokładnie nie można było tego oszacować, ponieważ ciągle wypełniał jakieś dokumenty, nawet nie zwracając uwagi na to, że ktoś oprócz niego jest w tym pomieszczeniu. W sali było słychać tylko dźwięk pisania pióra i co chwile przekładania stron lub dokumentów z jednego końca biurka na drugi.

- *kaszlnięcie* Przepraszam pana ale chciałbym zapytać, gdzie się znajdujemy? - zaczął Parlan.

- W lochach. - odpowiedział starym i zachrypniętym głosem mężczyzna nie odrywając wzroku od dokumentów.

- Jakich lochach? Za co ? - wtrącił się Varas.

- Za nielegalne przedostanie się do miasta przez portal nieznanego pochodzenia oraz przez to, że emanuje od was potężna magia, dlatego przechwyciliśmy waszą teleportacje i skierowaliśmy jej kurs na nasze lochy. - kontynuował bez zatrzymywania pisania.

- Czyje to są lochy ? - zapytał Parlan.

- Loży Magicznej. - odparł, pisząc dalej.

- Czy możliwa jest rozmowa z Jednym z członków Loży Magicznej? - zaproponował Parlan.

- Tak, ale tylko z jednym z was a reszta pójdzie do tego czasu do lochu. - oświadczył mężczyzna.

Cała trójka popatrzyła na siebie i zaczęła rozmawiać szeptem.

- Parlan, może ty pójdziesz z nimi rozmawiać? - zaproponował Arian.

- A czemu nie ja ? - wtrącił się Varas.

Podróżnik czasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz