Ściany ozdobione niezliczonymi pęknięciami, podłoga była już tylko wspomnieniem dawnego piękna. Gdzieniegdzie krople krwi jarzące się na tle białego marmuru. Temperatura oraz długość walki dają o sobie znać w postaci kropli potu spływającego po twarzach walczących o życie przeciwników. Melores miał poszarpane ubranie, na ramieniu miał do połowy przesiąkniętą krwią opaskę ze skrawka spodni. Jego twarz zdobiły płytkie rysy po szponach. Bies z niebieską opaską miał otwartą ranę przechodzącą przez lewe oko, które przymrużył, próbując wyostrzyć wzrok, jego halabarda była ponacinana niewielkimi szczelinami po sztyletach a samo ostrze, poszarpane niczym stare ubranie. Jego brat, bies z białą opaską opierał się o swoją broń, dysząc i trzymając się łapą za udo. Przez jego palce leciała ciemna krew, która powoli zwalniała. Drow spojrzał przez okno, było około dziewiętnastej po południu, słońce już schowało się za górami, lecz wciąż było jasno, za jasno. Spojrzał na swój sztylet, był o kilka centymetrów krótszy niż na początku walki, ale nadal użyteczny do walki. ,, Jeszcze tylko kilka minut i wygram, musisz dać radę" pomyślał, rozpływając się jako dym, atakując rannego w udo potwora. Bies z niebieską opaską zrobił zamach swą bronią i rozdzielił dym na dwie wiszące w powietrzu chmurki, nie cieszył się z tego powodu, ponieważ wiedział, że tak łatwo by nie wygrał. Miał racje, dwie chmurki rozdzieliły się na kilkanaście mniejszych, wielkości średniego kufla. Zawirowały i wystrzeliły deszczem ostrzy w strażników, lecz refleks strażnika z niebieską opaską był nieoceniony. W jednej chwili wzbudził silny wiatr obrotami halabardy w swych potężnych łapach, rozpraszając wszystkie ostrza. Takiej okazji chciał Melores, gdy cały dym przeszedł za strażnika z raną na oku, drow wystrzelił kolejne ostrza, które nie mogły już zostać zablokowane przez strażnika w niebieskiej opasce. Deszcz ostrzy poszarpał strażnika z białą opaską, lecz nie zadały śmiertelnych ran. Był bardziej wytrzymały niż jego brat, ale nie miał tak szybkiej reakcji, jak on. Dym momentalnie wzniósł się pod sufit i wbił dwa ostrza w ścianę, aby drow mógł spokojnie powrócić do swojej ludzkiej formy. Nie mógł długo nacieszyć się spokojem, gdyż ten sam strażnik, który przyjął deszcz, ostrych jak brzytwa ostrzy, wyskoczył w powietrze ze zdrową już nogą i wymierzył potężny cios halabardą, która była mnie zniszczona. ,, Diabli by wzięli twoją regenerację" zaklną w myślach złodziej, odskakując w bok, lądując w przykulonej pozie. W ułamku sekundy zrobił kolejny unik, aby nie dostać łańcuchem drugiego strażnika. Gdy był przy oknie, zmienił się z powrotem w dym, pozwalając zniżającej ku jego piersi halabardzie przefrunąć przez niego. Minuty mijały, a przeciwnicy na przemian atakowali i unikali swoich broni, aż wreszcie Melores zranił w bark strażnika z niebieskim, lecz sam oberwał w lewy bark. Na chwilę przystanęli, łapiąc dech. Cień stawał się coraz większy, aż wreszcie zapłonęły pochodnie. Złodziej uśmiechnął się.
- I czego się cieszysz ? - warknął strażnik z niebieską opaską.
- Ponieważ drodzy panowie, dzisiejsza walka jest już waszą ostatnią. - wyprostował się, a cień, który rzucały pochodnie, zbliżyły się do niego. Wszystkie jego rany zmieniły się w czarne jak noc blizny. Zdjął opaskę z oczu i spojrzał na nich, uśmiechając się szeroko. Jego oczy były czarne jak węgiel, można było zobaczyć lekki dym unoszący się z nich. Jego zęby, a szczególnie kły urosły, nie pozwalając do końca zamknąć ust. - Panowie, miło było was poznać.
- No niby? Chwila... czym ty jesteś ? - głos strażnika z białą opaską zadrżał.
- To już bez znaczenia. - w jednej chwili ze ścian wystrzeliły włócznie stworzone z cienia.
Obaj strzelnicy zablokowali je, lecz, nim zdążyli się zorientować, ich stopy zaczęły zanurzać się w czymś ciemnym. Próbowali wyciągnąć się za pomocą łańcuchów, lecz nie mogli wbić ich żadną ze ścian. Złapali mocniej broń i wydali z siebie ryk. Nie zanurzali się już, Mogli zobaczyć malutką muchę zawieszoną w powietrzu oraz sylwetkę Meloresa.
- Mówiłem ci, że to zatrzymanie czasu kiedyś się przyda ? - oznajmił strażnik w białej opasce, odwrócił głowę, a jego brat stał z otwartą paszczą, przez którą błyszczał zakrwawiony sztylet.
- Przyda się ? - rechotliwy głos drowa dochodził z każdej strony - Przecież zatrzymałeś czas i ale nie przestrzeń, a tam skąd pochodzę przechodzenie przez wymiary to coś normalnego.
Strażnik pisnął ze strachu, odwrócił się w druga stronę i spotkał twarz drowa kilka centymetrów od swojej twarzy. Wytrzeszczał oczy, widać było, że zna już swój koniec. Złapał łapą złodzieja z nadzieją, że uda mu się go zabić. Złapał jego głowę i zmiażdżył ją, Po chwili usłyszał cichy szept:
- Nie ładnie tak zabijać, nawet mnie to przeraża, ale niestety musiałem jakoś z wami wygrać.
Nie wiedząc, co się dzieje, oderwał dłoń i dotknął szyi, poczuł, jak robi mu się ciemno przed oczami. Z rany obficie leciała krew. To był już koniec. Przez chwilę miał nadzieje, że zabierze ze sobą Meloresa, lecz jego twarz znowu pojawiła się przez jego oczami pełna radości.
- Naprawdę niczego się nie uczycie. - jego słowa były pełne rozczarowania.
Melores odskoczył od nich, pstryknął w palce i czas wrócił do normy. Ciała strażników bezwładnie opadły na podłogę, a on sam przeszedł przez linie, niegdyś bariery i spokojnym krokiem poszedł w stronę schodów. Zatrzymał się, by po chwili zawrócić po opaskę na oczy. ,, Bez tego nie byłbym sobą " pomyślał, uśmiechając się szyderczo. Nałożył opaskę i cały jego wygląd powrócił do poprzedniego stanu. Z jego ran znowu leciała krew, ale to już nie miało znaczenia.
***
- CO TO DO DIABŁA BYŁO ?! - wrzasnęła ze strachu Marry - Przed chwilą wszyscy stali w miejscu, a teraz strażnicy leżą martwi. O co tu chodzi?
- To jest właśnie nasz złodziej - powiedział Varas z lekkim obrzydzeniem.
- Ale on jest po naszej stronie, prawda? - zapytał Arian.
- Tak, i zawsze będzie, taki jego obowiązek względem ciebie, jak i naszego zakonu - odparł z uśmiechem Ervol - a teraz chodźmy do tego waszego przyjaciela, któremu mam pomóc.
CZYTASZ
Podróżnik czasu
FantasyWioska położona w górach. Spokojne życie mieszkańców zakłóciło przybycie pewnego człowieka, który przekazał przepowiednie o narodzinach niezwykłego dziecka. Ta informacja było mało ważna, lecz z czasem stała się prawdziwą niespodzianką mogącą zmieni...