Rozdział 7 - Sen o przeszłości part.1

81 12 1
                                    

Ciemność. W oddali miga słabe światło które z każdą chwilą staje się jaśniejsze. Po kilku sekundach, które wydawały się minutami, można było zobaczyć, że światło pochodzi z pochodni, które były rozstawione w równych odstępach na ścianach korytarza. Nagle usłyszałem głos, który przeradzał się w wołanie, aż w końcu można było zrozumieć słowa:

-Varas! VARAS!

Odwróciłem się i zobaczyłem postać zmierzającą w moim kierunku. Po chwili poznałem postać, to był mój brat z niezbyt przyjazna miną.

-Varas, co ty do jasnej cholery robisz? Atakują nas, a ty stoisz jak kołek i patrzysz na pochodnie jakby były ze złota. Biegiem do zbrojowni i za trzy minuty widzę cię na murach zakonu. - powiedział to i pobiegł dalej.

- Czekaj!- Ruszyłem za nim - Jaki atak? Co ty gadasz? - powiedziałem to gdy już go dogoniłem.

- Jak to jaki atak? Jak cię walnę, to od razu sobie przypomnisz o wojnie. - Jego ton wskazywał, że to prawda.

- Chwila, jaki mamy rok? - powiedziałem, łapiąc go za barki.

- Więcej z tobą nie pije. - powiedział i pobiegł dalej, krzycząc - VARAS DO ZBROJOWNI I NA MURY!

Nie wiedząc, co się dzieje, pobiegłem do zbrojowni, tak szybko mogłem, myśląc:

,,Co się tu dzieje? Mniejsza z tym, teraz liczy się obrona zakonu"

Mijałem członków zakonu którzy biegli w stronę zbrojowni. Po drodze widziałem wiele portretów zasłużonych członków zakonu. Na jednym z nich widziałem brata a obok niego swój własny wraz z Bestią z podpisem ,, Zawsze na pierwszej linii - Varas i Bestia". Od razu nabrałem ducha walki i jeszcze szybciej pobiegłem do zbrojowni. Musiałem przebiec przez główny plac i skręcić koło wieży obserwacyjnej. Po kilkunastu metrach dotarłem do ogromnych drzwi, przez które wybiegali, wylatywali i wystrzeliwali z szybkością światła członkowie zakonu, przedarłem się przez tłum i dotarłem do swoich drzwi, które tylko ja i brat używaliśmy. Były otwarte więc mój brat już się uzbroił. Zbliżyłem się  do stojaka, na którym znajdowała się moja zbroja, stworzona przez krasnowodzkich cieśli. Niby ma już ponad sto lat a błyszczy się jakby była rano wykuta. Miała kolor srebrno-czarny ze zdobieniami w dawnym języku smoków, które nie pozwalały zabić zwykłym atakiem osoby, która ją nosi. Była stworzona z segmentów, oddzielny na tułów, ramiona i nogi. Przy stawach miała siatkę, która nie krępowała ruchów podczas walki. Mój brat specjalnie ją zaklną, aby mogła zmieniać się, gdy przeobrażam się w smoka. Później zbliżyłem się do stołu, na którym leżały moje dwa miecze. Jeden z nich - Tenebris -wykuty był z czarnego meteorytu przez elfy za niepamiętnych czasów, posiadał jedna, długą, czerwoną linię, która wydawała się żyć własnym życiem. Rękojeść była w kształcie węża, który trzyma w szczękach czarną kule, wyglądającą jakby w środku posiadała dym. Przepasałem miecz z lewej strony, a z prawej przepasałem mój drugi miecz - Creptus -wykonany był mniej więcej wtedy co Tenebris. Był wykonany z nieznanego mi metalu który ,,żarzył" się, gdy miał uderzyć kogoś, gdy nie był używany do walki, wyglądał jak zwykły miecz z kolcami oraz runami, które świeciły i emanowały ciepłem. Rękojeść przedstawiała roślinę, która owijała płomień. Przyczepiając drugi miecz, pomyślałem:

,, Te elfy mają nie równo pod sufitem albo coś biorą przed tworzeniem ozdób, ale muszę przyznać, że tworzą wyśmienitą broń"

Nawet nie zauważyłem, że Bestia była koło mnie i też już się uzbroiła w swoją zbroję i rękawiczki specjalnie dla niego zrobione przez jednego z zaklinaczy. Gdy byliśmy gotowi, zabrałem swój flet, abym mógł kontrolować przemiany Bestii oraz żeby za bardzo nie szalał i wyruszyliśmy na mury zakonu. Były one masywne i strasznie wysokie nawet jak dla smoków, posiadały kilka tuneli w środku z pozycjami strzeleckimi dla łuczników i magów oraz dla naszego maniaka technologicznego Xana, który opracował ,,pistolety" które strzelały celniej od łuczników i mogły dziesiątkować wojska oraz specjalne katapulty, które miotały swoje pociski na wiele kilometrów. Gdy już wbiegłem na mury zakonu Parlan był już gotowy na odparcie ataku. Miał na sobie Złota zbroję, którą sam wykonał, była podobna do mojej, tylko że była bardziej rozbudowana i było na niej więcej zaklęć ochronnych, które pozwalały na odbicie zaklęć oraz ataków zwykłą bronią i jeszcze kilkanaście zaklęć ochronnych, których nie pamiętam. Na głowie miał hełm z podobizną smoka, to oznaczało, że jest tu najwyższym magiem i zarazem założycielem zakonu. Ja też miałem hełm, ale nie używałem go, ponieważ przeszkadzał mi, więc zostawiałem go w zbrojowni. Przy boku miał jeden wielki miecz oburęczny, z jednej strony miał czarne kolce, które były zaklęte, aby paraliżowały wroga, a druga strona była tak jak u każdego zwykłego miecza tylko różniła się tym, że u miecza mojego brata był to język ognia, i nie chodzi mi o to, jak to wygląda, tylko to JEST język ognia. Sam nie wiem, jak on stworzył ten miecz, ale kolce i język ognia przenikają się, nie niszcząc się wzajemnie. W tym uzbrojeniu wyglądał majestatycznie, a gdy stanął pod słonce, wyglądał jak nie z tego świata. Gdy mnie zobaczył, od razu zaczął mówić:

- Varas, jeszcze jeden raz tak się napijesz, to będziesz czyścił lochy przez trzy miesiące, zrozumiano ? - Podniósł głowę, abym widział dokładnie jego wyraz twarzy.

- Dobra, a teraz mów mi kto nas atakuje, bo trochę mnie głowa boli. - Sam nie wieże, że to powiedziałem.

- Armia Damaroka jakbyś nie pamiętał, to jest nasza ostatnia i decydująca walka. - mówił ze smutkiem.

- A jaki jest plan? - pytałem dalej.

- Przeżyć, ponieść jak najmniejsze straty, zwyciężyć. - Wymieniał ze spokojem.

- To ja wiem, a strategia? - mówiłem już trochę spięty.

- Ty i Bestia prowadzisz prawe skrzydło, ja środek, Sierra -lewe skrzydło, Marculis -odział odpowiedzialny za wsparcie i ataki obszarowe, Shea -ataki z murów wraz ze swoimi łucznikami,Ervol -zabezpieczasz tyły, Xan -ty wyszukujesz niedobitków i chronisz zakonu, Reval -pomagasz Xanowi, Merival -ty szykujesz miejsca dla rannych. Czy wszyscy zrozumieli ? - powiedział głośniej, aby wszyscy usłyszeli.

- Tak. - odpowiedzieli chórem.

Kiedy wszyscy rozeszli się na swoje pozycje, biegłem na swoją i myślałem:

,, Kiedy oni się tu pojawili ? Mniejsza teraz czas, żeby skończyć ta przeklętą wojnę"

Podróżnik czasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz