Rozdział 17 - Trzy drogi part.1

63 7 0
                                    

  Przyciemnionym korytarzem biegnie Arian wraz z Bestią. Chłopak spogląda na kawałek mapy i co chwilę skręca, starając się nie zgubić właściwej drogi. Po kilku minutach kierowania się mapą dociera do sali, zbudowanej na wzór koła, z przygasającymi pochodniami. Naprzeciwko niego stał filar zrobiony z białego kamienia. Na cokole stała mieniąca się różnymi kolorami, kryształowa czaszka. Arian spoglądał na nią chwilę, nie mogąc oderwać wzroku od tańczących pasm kolorów, mógłby patrzyć na te kolorowe wzory godzinami, lecz Bestia wydobył go z zauroczenia głośnym piskiem. Chłopak kilka razy mrugnął, skierował wzrok na Bestię i lekko się uśmiechnął.

- Wiem, że Varas nałożył na ciebie zaklęcie przemiany - przykucnął, patrząc w oczy gryzonia - więc nie musisz być w tej formie, gdy jesteś ze mną.

Bestia, słysząc to, zapiszczał i po chwili stanął przed nim w całej swojej okazałości. Spojrzał na chłopaka wdzięcznym wzrokiem, żeby po chwili powiedzieć spokojnym i powolnym głosem:

- Dobrze o tym wiem, ale nie chciałem narażać nas na wykrycie. Jedna osoba jest mniej wykrywalna niż dwie. - wyszczerzył lekko zęby.

- W sumie masz racje. - odparł, uśmiechając się. Po chwili spojrzał na mapę i zapytał - Czy jest tutaj jakaś wzmianka o tęczowej czaszce na środku pomieszczenia?

- Daj mi mapę, to zaraz sprawdzę - spojrzał na mapę oraz na kilka uwag naniesionych przez Marry, oraz Tempusa. Szybko połączył to wszystko ze sobą i oddał mapę Arianowi - A więc, według tego, co tu jest napisane to ta czaszka - wskazał umięśnioną ręką w stronę filara - to jest jakiegoś rodzaju teleport. A co do jego zastosowania nic nie napisali.

- Mam rozumieć, że sami musimy odgadnąć jak to dział, tak ? - spuścił głowę w dół.

- Nie inaczej, myślę, że coś wymyślisz jak tego użyć. - położył rękę na ramieniu chłopaka, a ten uśmiechnął się w stronę chłopaka.

- Więc do roboty. - Arian podszedł do filaru i zaczął dokładnie go badać.

***

Inna część więzienia. W dobrze oświetlonym tunelu, pełnym drewnianych drzwi z niewielkimi otworami, słychać głosy dwójki ludzi.

- Marry, czy ty na pewno wiesz, którędy iść ? - syknął Varas odganiając szczury.

- Tak - rozgniotła mysz - a poza tym tak jest zaznaczone na tej mapie. - przyłożyła mapę to piersi Varasa - Jeśli mi nie wierzysz, to sam zobacz.

- A po co mi to ? - patrzy na Marry ze zdziwieniem - TY znasz to więzienie, więc czytaj tę mapę i prowadź bo za chwilę te szczury nas zjedzą - odgania coraz więcej gryzoni spod stopy.

- Więc nie krytykuj tego, co robię - spogląda na mapę - Teraz prosto i później w lewo a nast... - zobaczyła węża wypełzającego ze szczeliny - AAAAAA!!! ZABIERZ TO, ZABIERZ!!! - wskoczyła na plecy Varasowi, prawie przewracając go - Zabierz to, zabij, cokolwiek, tylko żeby to już sobie poszło. - chowa głowę i zamyka oczy.

Wąż dostał solidnego kopniaka i jak najszybciej ukrył się w kolejnej szczelinie. Varas nie mogąc przestać się śmiać, próbował mówić:

- Hahaha nie wierze... Ty.. - brakuje mu tchu - Ty naprawdę boisz się węży? Hahahaha - Marry ześlizguje się z pleców wojownika i w ułamku sekundy wymierza cios prosto w twarz Varasowi - Może zasłużyłem, ale żebyś siebie widziała. - masuje policzek, wciąż śmiejąc się z całego zajścia.

- Takie to zabawne? Po prostu boki zrywać. Nienawidzę węży - przechodzi ją dreszcz - i ogólnie gadów. Są obślizgłe, niektóre lepkie i wilgotne. Bleee, po co to w ogóle istnieje ? - poprawia koszulkę - A teraz, na czym to ja skończyłam ? - spogląda na mapę i przesuwa palcem po przebytej ścieżce - Prosto później w lewo, a następnie w prawo.

Po przebytej trasie dotarli do drzwi nieróżniących się od reszty, które mijali, lecz przy zawiasach był namalowany symbol, przypominając drzewo z rozłożystymi konarami. Gdy Varas podszedł do drzwi, symbol zaświecił zielonym, przypominającym kolor młodych liści, blaskiem, a następnie przy stopie wojownika pojawiło się pnącze, które odepchnęło go do miejsca gdzie stała Marry.

- Co jest? - Varas wstał i otrzepał się z kurzu.

- Widzisz, nawet drzwi cię nie lubią. - uśmiechnęła się szyderczo, na co wojownik odpowiedział lekkim uśmiechem.

- Ha haha, gdyby ta pieczęć nie reagowała na magie, to nie byłoby problemu. - spojrzał na Marry i po chwili dodał - Ale za to ty nie używasz magii, prawda ?

- Po co mi magia, ale już chyba wiem, o co tobie chodzi. - Marry zbliżyła się bez problemu pod samą klamkę. Po chwili symbol stracił blask i znowu był metalicznego koloru.

Dziewczyna spojrzała na mapę oraz na wskazówki jak można otworzyć te drzwi. Po krótkim przyglądaniu się ze smutkiem powiedziała:

- Jest sposób ale nie uda się go wykonać.

- Jak to ? - odarł zaskoczony wojownik.

- "śmiech" - Żeby te drzwi mogły się otworzyć nie może uaktywnić się ta pieczęć - wskazała palcem na wizerunek drzewa - ponieważ to ona jest, a raczej była kluczem. Brawa dla ciebie Varasie.

- To znajdę inny sposób. A teraz lepiej się odsuń - gestem ręki wskazał bezpieczne miejsce.

- Co tym razem chcesz zrobić? - wytrzeszczyła oczy, widząc, jak drobinki kurzu zaczęły wirować przy stopach wojownika.

- Zobaczysz, nie tylko ty potrafisz walczyć, nie używając magii. - jego ciało zaczęło wibrować coraz mocniej, aby po chwili w ułamku sekundy uderzyć z impetem w drzwi, które ani drgnęły, tylko lekko popękały.

- Ciekawa technika ale chyba musisz to zrobić z większą siłą. - odparła, widząc całe zajście.

- To da się zrobić.

***

Szerokim, na siedem metry, korytarzem z białego kamienia biegnie truchtem zabójca. Z każdym zakrętem robi się coraz jaśniej, aby po chwili można było zobaczyć blask zachodzącego słońca przez malutkie okna. Po kilkunastu zakrętach i schodach Melores zatrzymał się przy zakręcie, ponieważ usłyszał kilkoro ludzi. Nie tracąc czasu, zmienił się w dym i poszybował przy suficie, żeby po chwili pojawić się za plecami dwójki ciężko zbrojnych strażników. Obaj mają taką samą zbroję i oręż, halabardy, miecz przy pasie oraz kilka sztyletów. Nie mają hełmów, tylko opaski. Strażnik po lewej stronie ma białą opaskę, a strażnik po prawej, niebieską.

- Słyszałeś te dziwne odgłosy z dołu? - powiedział strażnik po lewej stronie - podobno znowu jacyś więźniowie próbują uciec.

- To tylko plotki - odparł strażnik po prawej - a gdyby to działo się naprawdę to przecież byśmy wiedzieli. Jak myślisz, czy ten, co nas teraz podsłuchuje, jest w miarę dobry w walce ? - zerknął za siebie w stronę przyciemnionego kąta.

- W sumie można to sprawdzić, ale pamiętaj, żeby nie było tak jak ostatnim razem bo i mnie się oberwie. - spojrzał w tę samą stronę.

- Drodzy panowie - Melores zmienił się w człekopodobna postać - muszę wam poznać wam, że jestem zaskoczony tak znakomitą intuicją - pokłonił się - lecz muszę was zaskoczyć i przyznać wam racje. Jestem dobry w walce i możemy się zmierzyć. - wyrzucił bez ostrzeżenia dwa sztylety, które zostały odbite.

- A już myślałem, że po takich manierach zakatuje jak jakiś murgrabia - przybiera postawę bojową - a tu zwykły bandzior. Co o nim sądzisz ? - zerka na strażnika po prawej.

- Dla mnie może zachowywać się jak król, ale jeśli jest więźniem, nie znaczy nic więcej jak wczorajszy obiad. A prawda - spogląda na strażnika po lewej - Mieliśmy dziś już obiad? - przybiera taką sama postać jak strażnik obok.

- Niestety nie. - oblizuje wargi.

- To trzeba coś wreszcie zjeść - drugi strażnik robi to samo.

- Widzę, że panowie są głodni, więc może zrobicie sobie przerwę i pójdziecie coś zjeść, a ja wezmę tylko jedną rzecz i więcej mnie nie zobaczycie - uśmiechnął się do nich.

- Po co mamy iść po jedzenie skoro przyszło do nas - powiedzieli równocześnie i równocześnie zakatowali.

Podróżnik czasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz