Rozdział 15 - Pierwszy krok part.2

61 10 0
                                    

  Cała trójka ruszyła z impetem na kolosa, który próbował powstać z kolan. Varas chciał zamachnąć się tak samo, jak w przypadku walki z mniejszym golemem, lecz jego miecz nie zapłonął, co powodowało zrezygnowanie z potężnego zamachu i przekształcenia to w szybki atak. Marry wraz z Arianem zaatakowali lewą stronę, na której jeszcze klęczał kolos, lecz powoli próbował się podnieść. Golem próbował odciągnąć napastników, lecz to było daremne. Dziewczyna wskoczyła skokami, wdrapała się na ramie golema i uderzyła go tą samą techniką co przeklętego golema. Siła uderzenia spowodowała ponowny upadek na przeciwnika na kolana i niewielkie pęknięcia, które biegły od ramienia po szyje, tworząc chaotyczne linie. Marry wskazała dla łucznika, aby obrał za cel te właśnie pęknięcie. Nie myśląc długo, Arian napiął łuk, wycelował i wypuścił strzałę ognia, która po oderwaniu od cięciwy zniknęła. Arian nie poddawał się i tym razem wypuścił strzałę, która aż oślepiała blaskiem łucznika. Atak ten poskutkował i strzała wbiła się w szczelinę, aby po chwili wybuchnąć. Varas widząc, jak dobrze razi sobie chłopak, uśmiechnął się i spróbował też jakoś się wykazać, ponieważ do tej pory jego ataki nawet nie zarysowały kolosa. Cofnął się do miejsca gdzie, nie był narażony na potencjalny atak ze strony golema.


- „gwizd''- Bestio, gdzie ty jesteś? - zawołał bacznie, rozglądając się po całym pomieszczeniu. Po drugiej stronie pomieszczenia, z małego kopczyka złota wydostał się Bestia i ukradkiem przemknął do swojego przyjaciela - Gdzie ty biegasz, jak tutaj walczymy ? - Spojrzał na niego karcącym wzrokiem - Mniejsza. Chodź, troszeczkę się zabawisz. - mały gryzoń wydał dźwięk podobny do pisku, lecz było można w tym dosłyszeć się szczęścia, jakie te słowa mu sprawiły.

Varas wyciągnął zaklęty instrument i zaczął grać spokojną, lecz wesołą melodie. Bestia nastroszył sierść i przyjął pozycję, jakby chciał rzucić się do gardła pierwszej lepszej osobie. Jego futro zmieniało kolor, a jego rozmiary znacznie się powiększyły, oczy, które miały miłe i spokojne spojrzenie, teraz wyglądały jak u czegoś, co na pewno nie można było nazwać ,, słodkim zwierzaczkiem". W nich można było zobaczyć gniew, szał, wściekłość, ale i lekką nutę szalonego szczęścia, które nie dało się z niczym porównać.

-,,bestialski ryk" - Wreszcie mogę się wyprostować. Czy ty wiesz jak to ciężko być w takiej pozycji całymi dniami ? - wyszczerzył kły, a zarazem przeciągał się, tak jakby od bardzo dawna spał - Więc jakiej rozrywki tym razem mi dostarczysz? - spojrzał na Varasa oblizując wargi.

- Co do tej przemiany, fakt, może powinienem częściej to robić... ale to na bok. Widzisz tego olbrzyma ? - wskazał mieczem na przeciwnika - Ta menda nie pozwala używać mi ognistej formy Tenerbisa, do jakiej mam aktualnie dostęp - wręcza miecz dla Bestii - ale ty możesz używać każdej formy Tenerbis, prawda? - spojrzał na towarzysza wzrokiem dziecka, które prosi o coś słodkiego.

- O prosze - obraca mieczem i robi kilka wymachów niczym szermierz - znalazła się zguba. A myślałem, że przegrałeś ten miecz w jakimś durnym zakładzie. - wysłał szydercze spojrzenie z szerokim uśmiechem.

- Cii... to było dawno i nie prawda a teraz idź i spróbuj coś zdziałać, a ja popróbuje zaatakować go magią. - zauważył, że golem już prawie wstał - Rusz się, bo inaczej będziemy mieć spore kłopoty! - Wrzasnął tak głośno, że aż Ariana przeszedł dreszcz.

- „Ten to wie jak się wydrzeć " - pomyślała Marry, próbując robić nowe szczeliny w różnych częściach ciała. - Arian! Bij tu. - nogą robiąc rysę w policzku, wskazała kolejny cel. - ,, tu powinno go zaboleć" - Pomyślała, uśmiechając się do siebie.

W tej samej chwili Arian wystrzelił kilkanaście metalowych strzał z ładunkiem na grocie, które trafiły w kilka rys na ramieniu, szyj i czole, a następnie posłał piorunujący pocisk, który trafił w policzek. Po zderzeniu z celem prąd przeskoczył na wszystkie strzały, aktywując ładunki. Eksplozja odkruszyła niewielki kawałek twarzy i lekko zachwiała golemem. Marry chcąc zakatować znowu ten sam policzek, zauważyła dwie żyły. Cieńsza była koloru błękitu a grubsza czerni. Gdy dotknęła jednej z nich, golem raptownie uderzył w ręce i w całym pomieszczeniu pojawiły się drobinki, które mieniły się odblasku pochodni. Po chwili zastygły w powietrzu i zaczęły wirować z niesamowitą prędkością po całym pomieszczeniu, raniąc wszystkich atakujących. Bestia widząc, co się dzieje, lekko ukuł się w palec i upuścił kilka kropel na miecz, który rozrósł się, tworząc wielkie czarno- czerwone pióro. Zmiennokształtny przytulił miecz, a ten znów rozrósł się, tworząc zbroje dla Bestii. Nie pokrywała całego ciała, lecz głowę, ramiona i nogi. Na dłoniach pojawiły się rękawice ze szponami, cała ta zbroja wyglądała jak u gladiatora, który szedł na arenę. Bestia szedł w stronę przeciwnika, a pył omijał go, jakby bał się jego wściekłości.

- Bestio, tylko uważaj na Ariana i Marry. - rozległ się głos Varasa, który nałożył ochronne bariery na siebie i towarzyszy. - No to teraz może wreszcie go zarysuje - mruknął pod nosem, rysując magiczne znaki na podłodze.

Bestia wskoczył na kolosa i z niesamowitą szybkością bił przeciwnika. Każdy jego cios robił trochę większe szczeliny niż te, które zrobiła Marry, lecz nie tak głębokie. Dziewczyna przed nieokiełznanym atakiem zmiennokształtnego oddaliła się wraz z Arianem, aby przez przypadek nie oberwać. Golem zamachnął się ręką i zrzucił napastnika z pleców, lecz Bestia wylądował na dłoniach i ze zwierzęcą zwinnością zaczął znów atakować tym razem silniej i intensywniej.

- Co to za siła - patrzyła z niedowierzaniem na szybkość i siłę ataków towarzysza - i nawet nie zwalnia. Gdzie takich wojowników się znajduje? - Mówiąc to, zrobiła rozmarzone spojrzenie. - Po tym wszystkim będę musiała zapytać Varasa o pochodzenie Bestii oraz podziękować za tę barierę. Jest naprawdę przydatna - Zerknęła na drobinki ocierające się o barierę - " Coś pięknego" - pomyślała, obserwując, jak drobinki układają się w równe i długie linie.

- Arian! - wykrzyczał smok - To, że jesteś w barierze to dobrze, ale jak coś, to wiedz, że możesz z niej atakować.

- Dzięki. - uniósł dłoń wskazując podziękowanie za informację - Skoro tak, to trochę mu pomogę. - napiął łuk i miał już wystrzelić, lecz usłyszał szept.

- Jeśli chcesz mogę trochę pomóc - zaproponował łagodnym głosem drow.

- Mów dalej - rozluźnił cięciwę.

- Czy stąd możesz dostrzec oczy tego golema?

- Przez chwile widziałem, ale teraz przeszkadzają te dziwne drobinki.

- Te drobinki to są resztki pancerzy z tamtych mniejszych golemów i teraz robią za zasłonę, aby ochronić tego golema. Jeśli trafisz w oczy, spowodujesz zatrzymanie jednej z głównych żył...

-... i wtedy możemy go bardziej osłabić - wtrącił Arian

- Dokładnie - potwierdził nieznajomy.

Chłopak bez namysłu napiął cięciwę z czarną jak smoła strzałą. Wycelował, zamknął oczy i wyobraził sobie cel. Strzałą poleciała prosto w twarz golema i rozbryzgała się na twarzy.

- Miało być w oczy, a nie w twarz. - zaniepokoił się nieznajomy.

- Cierpliwości. - chłopak odparł ze spokojem.

Na łuku pojawiło się oko, które znajdowało się przy dłoni Ariana. Spostrzegł, że chłopak nadal ma zamknięte oczy. Spojrzał jeszcze raz na golema. Na jego twarzy nie było już resztek strzały, lecz przyczepiły się do powiek kolosa. W jednej chwili wybuchły odsłaniając niewielką błękitną kule. Na taka okazję czekał Varas i dorysował ostatni element na kole. Cały okrąg zaświecił się kolorem płomieni, a Varas który był w środku, został oblepiony milionami małych płomyków. W jednej chwili pojawił się filar ognia, sprawiając, że drobinki unoszące się w powietrzu wyparowały. Smok wyciągnął ręce w stronę przeciwnika, za jego plecami pojawił się ogromny demon z wielkim lśniącym łukiem otoczony ogniem u stóp.

- Bestio! - zawył Varas - Uciekaj!

- Jego to chyba naprawdę kiedyś uduszę, a tak dobrze się bawiłem. - zerknął na ogromną dziurą, która odsłoniła czarną ampułkę. Wyrwał ją szybkim ruchem i uciekł za Varasa tak szybko, jak tylko mógł. - A wam radze robić to o ja - krzyknął do towarzyszy, którzy z wielką chęcią posłuchali się go.

- Strażniku Piekieł, Ja Varas, syn króla smoków, któremu przyrzekałeś wierność, zniszcz wroga króla! - donośny głos rozniósł się po pomieszczeniu, a demon zawył i posłał strzałę w stronę kolosa. Strzała przebiła golema i spowodowała rozkruszenie na kawałki przeciwnika. Po chwili z golema został tylko piach. W tym samym czasie Varas odesłał demona.

- Ciężki przeciwnik - zaczął smok - ale to nie on mnie zaniepokoił, lecz nasz nowy ,,towarzysz" - Zerknął na łuk, z którego wyłonił się dym, formując człowieka.

- Oj Varasie, nie strasz ich, bo pomyślą, że jestem aż taki zły. - ciemnoskóra postać mówiła spokojnym i miłym głosem.

- Racja, nie jesteś taki zły... JESTEŚ GORSZY! - warknął Varas - Na początku myślałem, że przez przypadek znalazłem tu ten miecz, ale widzę, że to nie był przypadek, prawda Meloresie ? - założył ręce i spojrzał na niego z pogardą.

- Melores, to twoje imię? - wtrącił Arian.

- Tak. Na imię mam Melores Dagdur. Do usług. - pochylił się szarmancko w stronę Marry, która lekko się zarumieniła.

- Jasne... usługi typu: zabójstwo na zlecenie, kradzież, odbijanie więźniów, zamachy stanu etc. Mam dalej wymieniać Meloresie Dagdurze ,, Bezwzględny Zabójco" ?

- Ja się twojej profesji nie czepiam - wytknął go palcem.

- Chwila, ale dlaczego się kłócicie ? - zapytała Marry.

- O to, że już wiem, kto ukradł mój miecz.- spojrzał na Bestię, który odczarowywał Tenerbis - Przez kilka stuleci myślałem, że go zgubiłem, ale przypomniało mi się, jak raz ciebie wynajęliśmy do brudnej roboty, a ty nie dość, że ci zapłaciliśmy, to jeszcze ukradłeś kilka skarbów naszego zakonu.

- Działem na zlecenie - przyjął pozę dyplomaty - ale jak już widzisz, chyba wiesz, dlaczego TUTAJ jest twój miecz? - spojrzał szyderczo.

- A to mendy, ale jeszcze im dam popalić jak ich spotkam. - zatarł ręce z zadowolenia.

- Komu tym razem ? - wtrącił się Bestia.

- Radzie Magów - uśmiechnął się szeroko - a ty mi pomożesz - wskazał na Meloresa.

- Czemu nie - wystawił rękę na zgodę - mi też zaleźli za skórę - ukradkiem spojrzał na stłuczona statuetkę.

- To witamy w drużynie. - Varas uścisnął dłoń.  






Podróżnik czasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz