Ciepła woda, spływa mi po plecach, kiedy opieram głowę o ścianę. Woda, zmywa ze mnie zmęczenie. Czuję, jakby z moich ramion, spadła tona ołowiu.
Zakręcam kurek i wychodzę spod prysznica. Owijam się ręcznikiem, po czym kieruję się do sypialni.
-Iga- słyszę jakiś głos i odwracam się, w jego stronę.
Adam stoi, na drugim końcu korytarza. Wygląda jeszcze lepiej niż ostatnim razem. Jego włosy są potargane. Ubrany jest w te same, ciemne dżinsy, co ostatnio, ale t-shirt zmienił na szary podkoszulek.
Podchodzi do mnie, sprężystym krokiem i uśmiecha się, półgębkiem.
-Długo kazałaś na siebie czekać- mruczy mi do ucha.
Przesuwa swoje usta, po linii mojej szczęki, po czym dotyka nimi moich ust.
-Adam- szepczę. Nie wiem, czy jest to zachęta, czy próba przerwania pocałunku.
On, jednak, bierze to jako zachętę i mocniej wpija mi się w wargi.
-Adam- powtarzam, ale nie reaguje.- Adam...
Przyciska mnie do ściany, powodując, że puszczam ręcznik i spada on na podłogę.
-Iga- sapie, między pocałunkami.- Iga. Iga!
Otwieram oczy i rozglądam się dookoła.
Jestem w samochodzie. A dokładniej, w limuzynie, którą przysłali po mnie Woźniakowie. Auto miało zawieźć mnie, i Adama, jak się później okazało, do Warszawy, na lotnisko. Jakbym sama nie umiała prowadzić samochodu...
-Jesteśmy na miejscu- mówi Adam i chwilę później, kierowca otwiera drzwi.
Wysiadam pierwsza. Stojąc, już na chodniku, przeciągam się i staram powstrzymać ziewnięcie. Kiedy dochodzę do wniosku, że jestem już rozbudzona, podchodzę do bagażnika, z którego kierowca, wyjmuje nasze walizki. Biorę swoją, po czym odwracam się, do wejścia na lotnisko. Kilka sekund później, dołącza do mnie Adam.
-Wyspałaś się?- pyta. Rzucam mu ukradkowe spojrzenie, więc dodaje:- Kiedy człowiek jest wyspany, nie jest zły.
-W twoim towarzystwie, trudno nie być złą- odpieram i przyśpieszam kroku.
-W twoim także- znowu mnie dogania.
W milczeniu przechodzimy przez odprawę. Niczym się nie stresuję, ponieważ lot samolotem nie jest dla mnie nowością. Tak samo jak sprawdzanie bagażu. Zawsze stosuję się do zasad bezpieczeństwa, dlatego mam czyste sumienie i niczym się nie martwię.
Nie można, jednak, powiedzieć tego samego o moim towarzyszu. Nerwowo, przeszukuje swoje kieszenie. Wyjmuje z nich telefon, klucze (PO CO MU KLUCZE?!), zdejmuje zegarek oraz buty i wkłada wszystko, do plastikowego pojemnika, który jest na taśmie. Bierze głęboki wdech i przechodzi przez bramkę, która nie wydaje z siebie najmniejszego dźwięku.
Kiedy już mamy, swoje, wszystkie rzeczy, idziemy usiąść i poczekać, aż wywołają nasz lot.
Wyciągam z torebki książkę i już mam zamiar ją otworzyć i zacząć czytać, gdy Adam wyrywa mi ją z ręki.
-Żartujesz sobie- nie jest to pytanie, ale brzmi jak pytanie.
-Nie-odpowiadam i zabieram mu tom.- Coś Ci nie pasuje?
-Masz zamiar czytać, przez całe pół godziny?- dziwi się.
-Po to są książki, żeby je czytać- odszczekuję się.- Niestety, nie ma w niej obrazków. Inaczej bym ci ją pożyczyła.
-Znamy się tydzień, a ty już drugi raz, sugerujesz, że jestem idiotą- mówi urażony.
-Przepraszam, jeśli uraziłam twoją dumę- drwię sobie, jednocześnie zaczynając czytać. Rzucam mu ukradkowe spojrzenie.
Wyciąga telefon i przez chwilę, czegoś w nim szuka. W końcu to odnajduje, po czym przykłada aparat do ucha. Czeka kilka sekund i uśmiecha się, od ucha do ucha.
-Cześć- wita się z kimś.- Tak, już czekamy... Haha, racja... Nie, okay... Nie, nie musisz... Wszystko w porządku...
Przez dłuższą chwilę, słucha osoby po drugiej stronie słuchawki, a następnie kiwa głową, jakby ten ktoś mógł to zobaczyć.
-Myślę, że bez żadnych komplikacji- jego ton jest swobodny.- Nie, nie mówiłem... To nie najlepszy pomysł... Dobra...- odchyla telefon, po czym zwraca się do mnie:- Mamy problem.
Marszczę brwi, ale każę dokończyć mu rozmowę.
-Mamo, porozmawiamy na miejscu- ucina.- Tak, też was kocham.
Chowa telefon i przeciera ręką oczy.
-Jaki mamy problem?- pytam, autentycznie zmartwiona.
-To Ci się nie spodoba- zaczyna.- Będziemy, razem, dzielić pokój.
Ten jeden raz, ma rację.
Nie podoba mi się to.
Dobry wieczór! :)
Przepraszam, za tak krótki rozdział, ale jak mówi mój osobisty terapeuta i doradca, lepiej napisać mało, a dobrze, niż dużo i źle :)
Pozdrawiam :)
(Pamiętacie o gwiazdkach i komentarzach?)
CZYTASZ
Wiraż Życia (nie poprawione)
Romance"Rzuciłam Nowy Orlean, żeby przyjechać na to głupie przyjecie urodzinowe. Rzuciłam pracę, żeby złożyć tacie życzenia, żeby usłyszeć od mamy, jak bardzo za mną tęskniła, (choć dzwoni do mnie trzysta razy dziennie), żeby usłyszeć, że moja siostra znów...