Zniknięcie Adama nikogo nie dziwi. Najwidoczniej się tego spodziewali. Marcin i Igor, nawet, założyli się o to, ile Adam z nami wytrzyma.
Nie wnikam, w to, który z nich wygrał. Moje myśli, zajmują wspomnienia naszej kłótni. Cały czas, wracają do mnie jego słowa: "Gdybyś nie była pewna, że nic jej nie zrobiłem, nie spałabyś ze mną w jednym łóżku". Automatycznie przypomina mi się cytat Jonathana Carrolla. Mówił o tym, że spanie obok drugiej osoby, to akt absolutnej ufności, bo człowiek jest wtedy, całkowicie bezbronny.
Gdy pierwszy raz przeczytałam te słowa, bez sprzeciwu się z nimi zgodziłam. Teraz, także się z nimi zgadzam. Powinnam, więc też, wierzyć w to, że Adam nie skrzywdził tej dziewczyny, ale jakaś część mnie, jednak odrzuca taką możliwość. Tylko, że Adam nie wygląda na takiego człowieka.
Postanawiam poczytać o tym w internecie, ponieważ nie mam zamiaru, pytać o to, żadnego z Woźniaków. Natrafiam na ten sam artykuł, który czytałam u mnie w domu, przed wizytą Adama.
Okazuje się, że pozew został oddalony, przez sąd, ponieważ nie znaleziono żadnych dowodów, a "poszkodowana", oświadczyła, że wszystko było kłamstwem.
Te same informacje pojawiają się na trzech innych stronach, co każe mi sądzić, że wersja Adama może być prawdziwa.
Jakaś inna, mniej racjonalna, to mogło być ukartowane. Może Adam zapłacił tej dziewczynie. Może pozbył się dowodów. Szybko, jednak, wyrzucam z głowy te myśli.
Adam, może i jest dupkiem, na dodatek, apodyktycznym dupkiem, ale nie zrobił by tego. Nie zgwałciłby tej dziewczyny i nie pozbył się dowodów.
W przypływie emocji, chwytam swój telefon i wybieram jego numer. Sekundę później, rozłączam połączenie, nie wiedząc, co mogłabym mu powiedzieć.
Nagle odzywa się dzwonek mojej komórki i podskakuję na kanapie, na której siedzę. Spoglądam na wyświetlacz i wzdycham ciężko. Przecierając oczy jedną ręką, odbieram.
-Cześć, mamo- witam się, nieśpiesznie.- Co tam u was?
-Yym... Dobrze- jej głos jest dziwnie stłumiony, jakby zasłaniała czymś usta, albo coś.- A u Ciebie? Przeprosiłaś Woźniaków, za to, że nie przyjechaliśmy.
-Tak, owszem- rzucam na odczepnego, kłamiąc rzecz jasna, ponieważ nikogo nie przepraszałam.- Jak, otwarcie tej fabryki?
-Co?- pyta, jakbym wyrywała ją z zamyślenia.
-Pytam, jak poszło otwarcie fabryki- tłumaczę, nieco zdenerwowana.- Słuchasz mnie?
-Jakiej fabryki?
Ona żartuje, tak?
-Tej, przez którą nie mogłaś tu, z tatą, przyjechać- mówię.- Mamo, wszystko w porządku?
-Tak- odpowiada szybko. Zbyt szybko. -Wszystko dobrze. W jak najlepszym porządku. Czemu pytasz?
Zaczynam się niepokoić. Mama, nigdy, się tak nie zachowuje. Tym bardziej, jeśli rozmawia z kimś przez telefon. Wiem to, bo mieszkając w Nowym Orleanie, otrzymywałam od niej, co najmniej pięć połączeń dziennie. Zawsze całkowicie, skupiała się na naszych rozmowach, żeby potem, wszystko, opowiedzieć w domu. Coś musi się teraz dziać.
-Dziwnie się zachowujesz- wzruszam ramionami, jakby mogła to zobaczyć.- Na pewno wszystko, okay?
-Tak- tym razem, mówi to po dłuższej chwili.- To pewnie dlatego, że zaczyna boleć mnie głowa. Ale powiedz, co u Ciebie? Co robisz? Podoba Ci się tam?
CZYTASZ
Wiraż Życia (nie poprawione)
Romance"Rzuciłam Nowy Orlean, żeby przyjechać na to głupie przyjecie urodzinowe. Rzuciłam pracę, żeby złożyć tacie życzenia, żeby usłyszeć od mamy, jak bardzo za mną tęskniła, (choć dzwoni do mnie trzysta razy dziennie), żeby usłyszeć, że moja siostra znów...