Podobno,najsilniejszą więź emocjonalną, dziecko odczuwa z matką.Najprawdopodobniej, wynika to z dziewięciomiesięcznego okresu ciąży. Przez średnio 38 tygodni, płód zmienia się w człowieka z krwi i kości, a dziwne przywiązanie, zmienia się w bezwarunkową miłość.
Wyczytałam to kiedyś w jakiejś książce albo na blogu dla młodych mam, gdy byłam w ciąży z Alexem. Nie zgodziłam się z tym stwierdzeniem. Chyba dlatego, że myślałam, że jestem bardziej związana z tatą niż mamą.
Całe życie, dobra, większość mojego życia myślałam, że jestem lustrzanym odbiciem taty. Sądziłam, ze mamy takie same charaktery. I może były podobne, ale nie takie same.
Okazuje się, że mamy podobne gusta. Oboje lubimy czasami posiedzieć w ciszy i lubimy oglądać wiadomości. W dużych ilościach.
Tak też jest, dzień przed Sylwestrem. Siedzę u taty w szpitalu i oglądamy poranne wydanie wydarzeń. Robimy to w ciszy,jak większość rzeczy ostatnio.
Miło jest, w końcu posiedzieć i pomyśleć. Albo po prostu, posiedzieć. Chyba nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam taka... spokojna.
Nagle dobiega mnie ciche westchnienie. Spoglądam więc na tatę i uśmiecham się mimo woli.
-Zasnął- mówię do siebie. Zamykam gazetę, którą przeglądałam chwilę wcześniej i siadam tak, by móc lepiej widzieć tatę. Przyglądam mu się dłuższą chwilę.
Dopiero teraz spostrzegam, że jego policzki jeszcze bardziej się pozapadały. Coraz bardziej widać jego kości. Ma ciemnofioletowe cienie pod oczami. Nie ma już włosów na głowie,ani brwi i rzęs. Piżama, którą ma na sobie, mogłaby należeć do jego starszego brata.
Gdy tak na niego patrzę, przychodzi mi na myśl tylko jedno porównanie. Wygląda jak więzień obozu koncentracyjnego.
Już przestałam łudzić się nadzieją, że nagle zdarzy się cud i tata wyzdrowieje. Niestety, nadal nie potrafię pogodzić się z tym, że umiera.
Na okres bożonarodzeniowy, razem z Alexem,przenieśliśmy się do domu moich rodziców. Głównie z dwóch powodów. A) Stąd jest bliżej do szpitala niż ode mnie. B) Poza tym, tutaj, jestem informowana na bieżąco o stanie zdrowia taty.
Po tym, jak popołudniu, Franek zmienia moją wartę,jadę do domu. Jak zwykle, jest tu pusto.
Gabrielowi udało się namówić Tośkę, na wyjazd w góry. Dlatego przedwczoraj z samego rana, wzięli Antka, spakowali swoje bagaże do samochodu i tyle ich widziałam. Mimo to, siostra dzwoni do nas po cztery razy dziennie, żeby zapytać o tatę.
-Już jestem!- wołam od progu, ale nikt mi nie odpowiada.
Zanoszę do kuchni zakupy, które zrobiłam po drodze ze szpitala. Następnie zaczynam chodzić po domu, w poszukiwaniu żywego ducha.
W salonie, zastaję śpiącego Alexa i śpiącą Edytę.Ich twarze oświetla tylko włączony telewizor, na którego ekranie pojawiają się napisy końcowe jakiejś kreskówki. Dopiero, gdy próbuję przedostać się do pilota, następuję na jakąś zabawkę.Okazuje się, że cały salon jest upstrzony w maskotkach, klockach i samochodzikach. Jak w bajkolandzie.
Przykrywam śpiochów kocem i wyłączam telewizor.
Postanawiam poszukać mamy, choć nie powinno być to trudne.
Od wyjazdu Tośki, nie wychodzi z pokoju i z nikim nie rozmawia. Nawet do Tośki nie chce się odzywać, gdy ta dzwoni. Mama nie chce też jeść. A ja nie wiem, co z tym zrobić.
CZYTASZ
Wiraż Życia (nie poprawione)
Romance"Rzuciłam Nowy Orlean, żeby przyjechać na to głupie przyjecie urodzinowe. Rzuciłam pracę, żeby złożyć tacie życzenia, żeby usłyszeć od mamy, jak bardzo za mną tęskniła, (choć dzwoni do mnie trzysta razy dziennie), żeby usłyszeć, że moja siostra znów...