-Mamo?- zagaduje Alex, gdy wchodzimy po schodach, na werandę domu moich rodziców.
Postanowiłam, że to dziś, moi rodzice poznają mojego syna. Może to przypływ emocji, a może linia obrony. Mianowicie, nie przychodzę tu od tak sobie. Mam poważny powód, żeby być.
Muszę opowiedzieć rodzinie, o moim spotkaniu z Jasonem i możliwością operacji taty.
Kucam przed Alexandrem i biorę głęboki wdech. Wiem, że tak samo jak ja, stresuje się tym spotkaniem.
-A jeśli mnie nie polubią?- pyta smutno.
-No coś ty- uśmiecham się.- Dlaczego mieliby cię nie polubić? Jesteś Superbohaterem,prawda?
-Yhym- przytakuje.
-No, właśnie- ciągnę dalej.- A Superbohaterów nie da się, nie lubić. Poza tym, jesteś najfajniejszym chłopakiem, jakiego znam.
-Nie prawda- czerwieni się i zaczyna kręcić głową.- A tata?
Przez chwilę, nie wiem co powiedzieć, bo bardzo mnie tym zaskakuje. Rzadko wspomina o Danielu. Może dlatego, że go nigdy nie poznał, a może dlatego, że jego nieobecność, boli go tak samo jak mnie?
-Tata, też był fajnym chłopakiem- zgadzam się.- I na pewno, gdyby dziś z nami był, to powiedział by ci to samo co ja. To znaczy, że nie masz się czym przejmować, bo babcia z dziadkiem, to bardzo mili ludzie.
-A mają jakieś zabawki?
-No, jasne, że tak-uśmiecham się jeszcze raz.- Antek, też jeszcze się bawi zabawkami. Na pewno jakąś się z tobą podzieli.
-Okay- także się uśmiecha i dzięki temu, wiem, że jest już gotowy.
Ja natomiast, jeszcze nie jestem. Postanawiam jednak, wejść do środka. Skoro, mój syn,jest zdecydowany, to ja też muszę.
Drzwi są otwarte,dlatego bez problemu, wchodzimy do domu. Trochę dziwi mnie to, że nikt nie wychodzi nas powitać. Kilka sekund, zajmuje mi uświadomienie sobie, że moja rodzina ma 'wiele innych i ważniejszych rzeczy do zrobienia'.
Kiedy zdejmuję Alexowi kurtkę, do przedpokoju wchodzi Honorata. W rękach, trzyma tacę, na której znajdują się leki. Najprawdopodobniej taty.
Kobieta, odkłada tacę na jeden z licznych stolików z kwiatami i podchodzi do nas.
-Cześć- mówi do mnie i zaraz potem, zwraca się do Alexa.- Dzień dobry. Mam na imię Honorata. Zajmuję się tym domem. A ty jak się nazywasz?
-Alexander- odpowiada nieśmiało. Chowa się za mną, powodując, że na mojej twarzy pojawia się uśmiech.
-Bardzo ładne masz imię- Honorata również się uśmiecha.- Czy chciałbyś napić się kakao? Twoja mama, gdy była w twoim wieku, nic innego nie piła.
Alex kiwa głową, ale jeszcze bardziej przytula się do mojej nogi. Szybko więc zdejmuję swoją kurtkę i biorę go na ręce.
-A ty, napijesz się czegoś?- pyta mnie gosposia.
-Nie, dzięki- mówię-Czy mama z tatą są w domu?
-Tak- kiwa głową.-Niestety, twój tata, planowo ma drzemkę. Ale zaraz zawołam Katarzynę.
Dziękuję i przechodzę,nadal z Alexem na rękach, do salonu.
Pomieszczenie, równie przestrzenne co magazyn z sprzętem RTV/AGD w galerii handlowej,umeblowane jest w stylu art deco. W środkowej części,na przeciwko siebie, stoją dwie, długie i białe kanapy. Miękkie poduszki,zachęcają tylko do zajęcia miejsc. To na tych kanapach, spędzałam samotne wieczory, gdy byłam nastolatką. Pomiędzy sofami, mieści się kwadratowa, szklana ława. Na jej blacie, stoją dwa świeczniki,z szklanymi obudowami. Jak co dzień świeczki są zapalone, nadając atmosfery. Na ścianach, zamontowano białe, ażurowe kinkiety.
CZYTASZ
Wiraż Życia (nie poprawione)
Romantizm"Rzuciłam Nowy Orlean, żeby przyjechać na to głupie przyjecie urodzinowe. Rzuciłam pracę, żeby złożyć tacie życzenia, żeby usłyszeć od mamy, jak bardzo za mną tęskniła, (choć dzwoni do mnie trzysta razy dziennie), żeby usłyszeć, że moja siostra znów...