Sukienka, którą pożyczyła mi Amelia, ma bordowy odcień. Nie ma ramiączek, przez co czuję się, jakby zaraz miała ze mnie zlecieć. Między falbankami spódnicy, na wysokości bioder, są kieszenie. Buty, które także pożyczyła mi Amelia, mają czerwoną podeszwę, zdradzającą swoją cenę i przynależność do sławnego projektanta.
-Wyglądasz cudownie- zapewnia mnie dziewczyna.- Przyćmisz nawet mnie.
Biorę głęboki wdech, modląc się, żebym dotrwała do końca, tego wieczora i zerkam nerwowo na zegarek.
Za piętnaście minut, wszyscy pojedziemy do najlepszej restauracji, w najlepszym hotelu, w mieście. Kolację, którą mamy tam zjeść, zorganizowała Judyta i Klara. Podobno jest to ich rodzinna tradycja, że w przede dniu wyjazdu z Francji, jedzą wspólnie kolację.
Trochę się denerwuję. Nie wiem dlaczego, przecież znam Woźniaków na tle dobrze, że nie mam się czego bać. Swoją drogą, jakaś część mnie, bardzo chce tam iść. Jest to dość dziwne, w porównaniu z tym, że na urodziny taty, pójść nie chciałam.
-To nie jest dobry pomysł- mówię, odwracając się od swojego odbicia. Nie mogę już patrzeć, na moją twarz całą w kosmetykach Amelii.- Zostanę w domu.
-Chyba żartujesz!- podnosi głos i zakrywa usta dłonią, jakby nie zrobiła tego specjalnie.- Przepraszam. Chyba żartujesz. Mama mnie zabije, jeśli zrezygnujesz. Chcesz jutrzejszy dzień, spędzić na cmentarzu.
Unoszę jedną brew, tik wyćwiczony w czasach młodości, gdy całym sercem kochałam Ethana Sullivana.
-Ale to ma być wasza rodzinna kolacja- niemal jęczę.- A ja nie jestem z rodziny.
-Ale może, nie długo, będziesz- dziewczyna posyła mi, pewny siebie, uśmiech. Gdy mam już zapytać, o co jej chodzi, tłumaczy:- Może i byłam wczoraj pijana, ale widziałam, jak tańczyłaś z Marcinem. Chyba się polubiliście.
Odwracam się z powrotem do lustra, żeby ukryć to, jak całe moje ciało się spina, a na policzkach pojawiają się rumieńce.
-Tylko tańczyliśmy- wzruszam ramionami.- Mnie i Marcina łączy tylko przyjaźń.
-Nie wiem czemu, ale ci wierzę- mówi, siadając na łóżku.- Swoją drogą, dobrze widzieć go takiego szczęśliwego.
Dobiega nas pukanie do drzwi, a chwilę potem słyszymy głos Tomasza.
-Musimy już iść.
Posyłamy sobie z Amelią, krótkie uśmiechy i ruszamy na dół, gdzie czeka reszta Woźniaków.
Mężczyźni, ubrani są w garnitury, przez co zlewają się ze sobą. Natomiast Klara i Judyta, mają na sobie zwiewne, lecz eleganckie sukienki.
Gdy Amelia podchodzi do Marcina i bierze go pod ramię, wszystkie oczy spoglądają w moją stronę.
-Mam... Mam coś na twarz?- jąkam się.
-Nie!- odpowiadają chórem.
Klara przygląda mi się uważnie. Nie wiem dlaczego, ale trochę mnie to stresuje. Widzę, jak coś analizuje. Myśli o czymś intensywnie, jakby podejmowała najważniejszą decyzję w życiu.
-Zaczekajcie moment- mówi i idzie do swojej sypialni. Chwilę później, wraca z dużym turkusowym pudełkiem. Podaje mi je i mówi:- Załóż.
Gdy uchylam wieczko, moim oczom, ukazuje się naszyjnik z białą perłą. Jest skromny, ale niesamowicie piękny.
-Nie mogę- odmawiam, ale Klara nie odpuszcza.
-Moja matka, dostała go od swojej matki, w dzień osiemnastych urodzin- tłumaczy.- Ja, dostałam go, w dniu ślubu i postanowiłam, że oddam go żonie mojego wnuka.
CZYTASZ
Wiraż Życia (nie poprawione)
Romance"Rzuciłam Nowy Orlean, żeby przyjechać na to głupie przyjecie urodzinowe. Rzuciłam pracę, żeby złożyć tacie życzenia, żeby usłyszeć od mamy, jak bardzo za mną tęskniła, (choć dzwoni do mnie trzysta razy dziennie), żeby usłyszeć, że moja siostra znów...