- Więc? - zapytał szatyn, a ja próbowałam wyjść z jego objęć. - Co takiego źle zrobiłaś? - spytał po raz drugi i w końcu mnie puścił. Zaczerpnęłam głęboko powietrza, policzyłam do pięciu i odwróciłam się w stronę chłopaka.
- Za późno zareagowałam.
- Dokładnie.
Byłam cała spocona i zmęczona. Nie sądziłam, że takie treningi są tak wyczerpujące i myślę, że Justin specjalnie zaczął od wysokiej poprzeczki, bym zrezygnowała z tego pomysłu. Ale nie zamierzałam rezygnować.
- Powtarzamy to, Cailin.
Kiwnęłam głową i ustawiłam się tak jak wcześniej, w zupełności przygotowana. Justin okrążył mnie, idąc najciszej jak potrafi. Zamknęłam oczy i skupiłam się jedynie na słuchu. Dzięki temu wiedziałam, że szatyn się porusza, co oznacza, iż zaraz mne poddusi. Ledwo poczułam jego rękę na szyi, a ja chwyciłam ją, wykręciłam, wyswobodziłam się z uścisku, stanęłam za chłopakiem, przyciskając jego wykręconą dłoń do jego pleców.
- Bardzo dobrze, Cailin. Już mamy jakiś progres. Jutro nauczę cię kilku innych.
Puściłam chłopaka, będąc z siebie niezmiernie zadowolona. Nareszcie coś mi się udało. Chłopak otworzył drzwi i przepuścił mnie pierwszą. Weszłam po schodach i wyszłam na korytarz, prowadzący do salonu. W domu zamiast piwnicy znajdowała się sala do ćwiczeń. Była tam między innymi bieżnia, ogromne lustro, rękawice do boksu. Wszystko, co potrzebne.
- Hej, Cailin - zawołał Justin, na co się odwróciłam. Uśmiechnął się łobuzersko i podszedł do mnie, przygważdżając lekko do ściany. - Wiesz na co mam ochotę?
Pokręciłam głową, uśmiechając się lekko. Przejechałam palcem po jego klatce piersiowej, czym wybiłam nieco szatyna z tropu.
- A wiesz na co ja mam ochotę? - zapytałam półszeptem, bawiąc się jego włosami. Przybliżył swoją twarz do mojej.
- Nie wiem - szepnął i ustami zaczął błądzić po mojej twarzy.
- Na łazienkę - wyszeptałam do jego ucha i zanim zdążył zareagować, ukucnęłam, by wyswobodzić się z jego zagrodzenia mi drogi. Zaczęłam biec w stronę schodów, głośno się śmiejąc. - Którą zaklepuję!
- Kurwa, Cailin! - ryknął, a ja znowu wybuchnęłam śmiechem. Spojrzałam się za siebie i zobaczyłam biegnącego Justina, który próbował być na mnie zły, ale jego coraz szerszy uśmiech nie wskazywał na to, aby był choć w najmniejszym stopniu na mnie zły. - Jak cię złapię to...
- Nie złapiesz mnie, bo jesteś słaby! - krzyknęłam i skręciłam w stronę łazienki, prawie przewracając się na ziemię. Serce z adrenaliny biło mi tak niesamowicie szybko. Jeszcze tylko kilka kroków i będę zamknięta w łazience...
Otworzyłam drzwi od łazienki i chciałam ją zamknąć, kiedy poczułam mocne szarpnięcie, a klamka wyślizgnęła się z mojej dłoni. Pisnęłam przestraszona, bo wiedziałam, że jestem już na przegranej pozycji.
- Ja jestem słaby? - wysapał, oddychając szybko. Byłam pewna, że moja klatka piersiowa unosiła się tak samo szybko jak u chłopaka. Starałam się nie śmiać, ale po treningu moje endorfiny buzowały wewnątrz mnie, sprawiając, że miałam o wiele lepszy humor niż zwykle.
- Może.
- Może? - parsknął. Podchodził do mnie wolno, ale pewnie. Przysiadłam na wannie, zastanawiając się co zrobić, żeby od niego uciec.
- Żartowałam, nie jesteś słaby - odparłam w końcu, cicho się śmiejąc. - Nie podchodź do mnie.
Nagle mnie olśniło. Byłam przecież przy wannie, która ma węża prysznicowego. Wystarczyło, aby Justin podszedł do mnie na tyle blisko, żebym sprawnie chwyciła węża i odkręciła wodę.
CZYTASZ
HERO • jb // zakończone
Fanfiction- jesteś jak superbohater. - tak? - tak, ale jest jeden problem. - jaki? - superbohaterzy po wykonaniu zadania odchodzą.