51

6.3K 482 76
                                    

Zamknęłam oczy i wzięłam kilka głębszych oddechów. Może i podczas rozmowy z chłopcami byłam spokojna, a nawet zdeterminowana i chętna do działania. Ale wystarczyło, że się z tym przespałam. Z rana obudziłam się z bólem brzucha. Wszystko przez stres.

Bałam się, że coś nam nie wyjdzie. Bałam się, że te dziesięć minut to za mało. Bałam się wielu rzeczy, ale w głębi duszy ufałam tacie i Justinowi, ufałam ich planowi. Nie mogło się nie udać.

- Nad czym myślisz? - zapytał szatyn, podchodząc do mnie od tyłu. Położył swoje dłonie na moich biodrach, a brodę ułożył na ramieniu, muskając ustami moją szyję.

- Nad tym planem.

- To spontaniczna decyzja, dlatego nie jest taki, hm... dobry. Chętnie bym nad nim posiedział, ale nie mamy czasu.

- Okej, ale zapukam do drzwi i co wtedy? Otworzy mi któryś z jego ludzi, a wtedy powiem: „Hej, miło cię widzieć. Mogę wejść?"

Chłopak wzruszył ramionami. Obróciłam się, aby móc stać na przeciwko jego, ale wciąż objęta jego rękoma. Justin cicho westchnął.

- Powiesz, że masz do pogadania z Jeffreyem i że masz interesującą ofertę. Tą ofertą będzie zdrada twojego ojca i obiecanie mu ciekawej broni. Będzie podejrzliwy, dlatego będziesz musiała wykazać się sprytem. Wierzę, że ci się uda.

- Trochę się boję - skrzywiłam się.

Justin słysząc to pokręcił szybko głową i założył kosmyk włosów za moje ucho. Następnie pocałował mnie w czoło i przycisnął moje ciało do swojego, przytulając mnie tak, jakby tym przytuleniem chciał mi przekazać, że nie mam się czego bać.

Mimowolnie się uśmiechnęłam, bo faktycznie jego uścisk dał mi wiele spokoju, bezpieczeństwa. Nie chciałam jednak jeszcze odsuwać się od szatyna, dlatego przytuliłam go jeszcze mocniej, chowając swoją twarz w zagłębieniu jego szyi.

- Chyba tego potrzebowałaś, co? - zaśmiał się cicho, ale jakby czytając mi w myślach nie puścił mnie.

- Mhm - wymamrotałam jedynie.

*

Spędziliśmy cały dzień w magazynie taty. Każdy przygotowywał się do tego co miało nadejść za kilka godzin. Wszyscy byli skupieni na tym co robili i jedynie moje roztrzepanie każdego rozpraszało. W przeciągu godziny zbiłam dwie szklanki, zepsułam pilot do telewizora, zgubiłam jakieś „ważne kartki" według Justina i przewróciłam się co najmniej trzy razy. A to wszystko przez pieprzony stres.

W końcu wkurzyłam się, bo wiedziałam, że nie pomogę nikomu, tylko będę ich spowalniała. Poszłam więc za budynek, by móc przysiąść na schodku i odetchnąć trochę.

Musiałam się zamyślić, bo przestraszyły mnie krzyki z magazynu. Marszcząc brwi, wstałam i wbiegłam do środka. Pierwsze co zobaczyłam to ogromny chaos, panujący w pomieszczeniu.

- Cailin!

- Kurwa mać, chłopaki zbierajcie się!

- Macie wszystko?

- Cailin!

Biegłam za nawoływaniem mojego imienia. Nie rozumiałam zaistniałej sytuacji, jednak przystanęłam zdziwiona, kiedy obok Justina i mojego taty stał...

- Steve? Co ty tu robisz? Co się dzieje?

Chłopcy zwrócili na mnie uwagę.

- Gdzieś ty się podziewała? - zapytał Justin. Nie zdążyłam jednak odpowiedzieć.

HERO • jb // zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz