notatka pod rozdziałem!
Justin's POV
Gdybym powiedział, że jestem zły, skłamałbym. Byłem wściekły, czułem furię. Nie potrafiłem złożyć wszystkiego do kupy. Nie potrafiłem się uspokoić, wziąć głębokiego oddechu i usiąść, by wymyślić idealny plan. Idealny plan zabicia Jeffreya i uratowania Cailin.
Warknąłem głośno, szarpiąc za końcówki swoich włosów. Podszedłem do kolejnej ściany i po raz piąty uderzyłem w nią, zostawiając lekkie wgniecenie. Czułem ogromny ból w dłoni, ale nie powstrzymało mnie to przed wymierzeniem kolejnego ciosu w ścianę. Kiedy chciałem zamachnąć się po raz kolejny, ktoś chwycił moją rękę, uniemożliwiając mi cios.
- Justin uspokój się - warknął Mazi, który pojawił się znikąd. Widząc jednak jego ryj ucieszyłem się i nieco uspokoiłem.
- Dobrze, że jesteś.
- Co tu się kurwa stało? - krzyknął i miałem wrażenie, że cała moja złość przeszła na mojego przyjaciela.
- Nie doceniliśmy Jeffreya - wysyczałem, zaciskając dłonie w pięści. Spojrzałem na resztę ekipy. Dym, który nam podrzucili zdążył się ulotnić. Kilku z nich było rannych, a ci, którzy nie ponieśli żadnych szkód wynosili naszych martwych przyjaciół. Hood siedział na kanapie, co chwilę się krzywiąc z bólu.
- Gdzie jest...
- Zabrali ją, znowu - wyszeptałem i pokręciłem głową, chowając ją w dłoniach. - Miałem na nią uważać, miałem nie pozwolić, aby to się powtórzyło. Mówiłem jej, że ze mną jest bezpieczna, a sam sprowadziłem na nią jeszcze większe niebezpieczeństwo.
- Hej, Bieber, nie próbuj płakać. Bo będę musiał stwierdzić, że jesteś cipką, a nie mężczyzną - odparł Mazi i szturchnął mnie w ramię.
- Nie miałem zamiaru płakać - burknąłem poruszony tym co powiedział.
- Chłopcy, chodźcie tu - powiedział Harry, sprawiając, że przestaliśmy ze sobą rozmawiac i spojrzeliśmy na Hooda. Westchnąłem i ruszyłem do mężczyzny, Mazi wyprzedził mnie i usiadł obok mojego szefa. - Musicie coś wymyślić, rozumiecie? Weźcie tylu moich ludzi ile wam potrzeba. No i najlepszą broń jaką dysponujemy. Musicie ponownie odzyskać moją córkę, a kiedy to się stanie wymyślimy coś, aby w końcu zabić tego skurwiela.
- Nie wiemy gdzie ją zabrał - zauważyłem.
Hood spojrzał na mnie i prychnął.
- Jeffrey może i okazał spryt podsłuchując naszych rozmów, ale dalej jest debilem. Mógłbym dać odciąć sobie głowę, że są w tym samym budynku co wtedy. Poproś Lewisa, aby pojechał tam i rozejrzał się, a potem dał nam znać.
- I od razu mamy atakować?
- Jesteś dobry w swoim fachu, wierzę, że coś wymyślisz. Po prostu sprowadź moją córkę z powrotem.
*
Siedziałem w biurze Harry'ego i niecierpliwie oczekiwałem, aż Lewis zadzwoni, przekazując mi informacje. Nie spałem od kilkunastu godzin, ale o dziwo nie czułem zmęczenia. Kiedy inni smacznie spali, jakby zapominając o tym, co miało miejsce kilka godzin temu, ja siedziałem przy biurku, obmyślając plan zemsty.
To już nie chodziło o to, że Jeffrey okazał się sprytniejszy i dał nam do zrozumienia, że potrafi być równym przeciwnikiem. On ponownie zabrał Cailin. Dostawałem białej gorączki na samą myśl o tym, co ten dupek mógł jej zrobić. Starałem się negatywne emocje odsunąć na bok, zapomnieć przez chwilę o tym, jak bardzo nienawidziłem siebie za ten błąd, bo musiałem wymyślić coś dobrego, coś co raz na zawsze zakończyłoby to piekło.
Miałem zamiar odzyskać Cailin i już nigdy nie pozwolić, aby ponownie została skrzywdzona. Miałem zamiar być jej prawdziwym bohaterem, z którego byłaby dumna i przy którym nie będzie bała się niczego. Miałem zamiar być jej podporą, kimś kto byłby dla niej ważny. Bo ona była dla mnie ważna. I sam jeszcze nie za bardzo rozumiałem co takiego zrobiła, ale wiedziałem gdzieś głęboko w sobie, że potrzebuję jej. Potrzebuję, by była przy mnie, by pokazywała mi, że jestem jej bohaterem. Potrzebuję ją przytulać i całować, bo zdałem sobie sprawę, że to mnie uszczęśliwiało. Nie wiedziałem czym jest szczęście aż do teraz. Każdy człowiek ma swoją własną definicję szczęścia. A moją definicją szczęścia była drobna brunetka o pięknych czekoladowych oczach i ogromnym uśmiechu.
Brzmisz jak cipa, Bieber.
Westchnąłem głośno i oparłem łokcie na biurku, a twarz schowałem w dłonie. Nie byłem zmęczony, byłem zmartwiony i zestresowany. To było takie dziwne uczucie, które nie było zbytnio znane. Ale teraz... Teraz martwiłem się jak cholera o Cailin.
Podniosłem energicznie głowę, kiedy moje rozmyślania przerwał dźwięk telefonu. Pośpiesznie go wziąłen do ręki i nacisnąłem zieloną słuchawkę, przykładając telefon do ucha.
- Hood miał rację.
Lewis rozłączył się tak jak mu wcześniej kazałem. Możliwe, że ludzie Jeffreya wciąż nas podsłuchiwali, dlatego poprosiłem Lewisa, aby powiedział właśnie to zdanie, gdyby przypuszczenia Hooda się sprawdziły. Mimowolnie się uśmiechnąłem, wiedząc, że akcja będzie równie prosta jak poprzednim razem.
Moim priorytetem było odebranie Cailin i bezpieczne przywiezienie ją tutaj. Przy okazji chciałem też zabić jak największą ilość ludzi Jeffreya, abyśmy mieli przewagę liczebną. Obie rzeczy były wykonalne i wręcz banalne. Wystarczyło trochę przemyśleć to i po sprawie.
Kilkanaście minut później wyszedłem z gabinetu, a wszystkie pary oczu zostały przeniesione na mnie. Harry wstał ze swojego miejsca i bacznie mi się przyglądał. Uśmiechnąłem się lekko i kiwnąłem głową.
- Miałeś rację, Hood - odparłem i podszedłem do reszty. Wyłączyłem telewizor i spojrzałem na przyjaciół. - Mam plan.
- Zdradź go nam.
- Po pierwsze. Ich budynek jest w lesie, a ja wiem co można zrobić, żeby utrudnić tym debilom ściganie nas. Te rzeczy nauczyła mnie i Maziego Cailin. Za dwie godziny większość ludzi gdzieś jadą, dlatego ja i Mazi pojedziemy tam i zrobimy pułapki w lesie, aby skutecznie ich zatrzymać. Po drugie będą mi potrzebni Scott, Patrick, Elvis, Zack, Cody, Keith i Daniel. Każdy z was musi mieć najlepszą broń, by powystrzelać tych debili, co zostaną w środku. Jeśli będzie tam Jeffrey zakneblować go i przywieźć tutaj, jasne? Nie zabijać go. Ja zajmę się Cailin, wy zajmujecie się ludźmi Jeffreya i nim samym.
- Co jeśli Jeffreya nie będzie? - zapytał Cody.
Wzruszyłem ramionami.
- Nic, jak wróci będzie miał niespodziankę - uśmiechnąłem się lekko. - Kiedy będziecie na miejscu, każdy z was musi dokładnie zapoznać się z tym, gdzie są pułapki. To ważne, chyba, że chcecie zdechnąć w ten sposób, to droga wolna. Lepiej jednak tego uniknąć, to bolesna śmierć.
- Aż trudno mi uwierzyć, że to moja córka was tego nauczyła - pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Tak, Cailin jest pełna tajemnic - kiwnąłem głową i spojrzałem na każdego chłopaka, którego wyznaczyłem do tej misji. - Czy wszyscy są gotowi?
- Yup! - krzyknęli i wstali, zaczynając się przygotowywać.
Skoro Jeffrey chce wojny, to ją będzie miał.
°°°°
no i macie niespodziankę! (jeśli nie wiecie, to tak - chodzi mi o Justin's POV :D)nawet idk co wam powiedzieć, chyba trochę się wyjaśniło, jeśli chodzi o uczucia Justina, hm?
CZYTASZ
HERO • jb // zakończone
Fanfiction- jesteś jak superbohater. - tak? - tak, ale jest jeden problem. - jaki? - superbohaterzy po wykonaniu zadania odchodzą.