notka pod rozdziałem
Od dziecka wmawiano mi, że moje życie jest już przesądzone przez los. Wszystkie moje czyny, wybory, decyzje są jakby wcześniej zaplanowane i jeśli mam popełnić błąd - to go zrobię. Zawsze myślałam, że moje życie będzie zwyczajne. Będę miała grupkę przyjaciół do końca życia, szalone życie, podczas kiedy starałam się z niego korzystać na sto procent, cudownego chłopaka, z którym potem wzięłabym ślub i spędziłabym z nim całe swoje życie. Jeszcze wcześniej znalazłabym pracę, którą bym lubiła. A teraz? Teraz odczuwam, że los jest cholernie nieprzewidywalny. Kilka tygodni temu uważałam, że moje życie będzie spokojne i spędzane tak, jak normalny człowiek spędza czas. A później doświadczyłam takich rzeczy i dostarczono mi tylu nowych informacji, że sądzę, iż nic mnie już nie zdziwi. Życie zaskakuje z każdą sekundą, minutą i godziną. Nigdy nie wiesz, co może Ci się przytrafić.
Nie powinniśmy jednak żałować naszych wyborów, błędów czy rzeczy, które nas spotkały, bo to one nas budują, naszą osobowość. Dzięki błędom możemy się poprawić i zmieniać na lepsze, a dzięki złym wyborom wiedzieć, by dłużej myśleć zanim coś się wybierze.
Po tym co się stało wiem, że muszę uważniej patrzeć na to co robię i gdzie jestem. Stałam się ostrożniejsza i nie ufam od razu ludziom, których poznaję. I aby się móc obronić, pod żadnym pozorem nie wolno okazywać słabości, bo to nas może zniszczyć.
Zeszłam na dół, gdzie czekał już na mnie Justin. Był ubrany w biały podkoszulek, ukazujący lekko napięte mięśnie oraz zwykłe, czarne spodnie, nieco luźniejsze w kroku. Na nogach miał białe air force. Jego strój był luźny i prosił, abym też się tak ubrała, dlatego nałożyłam krótkie jeansowe spodenki i zwykłą bluzkę. Związałam włosy w kucyk i nałożyłam okulary. Mimo, że już się ściemniało nie chciałam, aby ktoś mnie poznał. Wielu znajomych rodziców nie kojarzę, za to oni kojarzą mnie doskonale.
- Czas się trochę rozluźnić po tych kilku nieciekawych dniach - odparł Justin i uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. Odwzajemniłam uśmiech i wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do samochodu szatyna, którym wyjechaliśmy z jego posiadłości i ruszyliśmy w stronę miasta.
- Gdzie jedziemy?
- To tajemnica, Cailin. Albo raczej niespodzianka. Cierpliwości.
- Nie lubię niespodzianek.
- Tą polubisz - wyszczerzył się
Bez ostrzeżenia skręcił w lewo, wjeżdżając do lasu. Jechaliśmy dróżką, jakby specjalną dla samochodów. Kilka minut zajęło mu dotarcie na miejsce, w którym drzewa stopniowo zanikały. Przed nami wyrosła sporych rozmiarów góra, która miała specjalną drogę, umożliwiającą wjechanie na nią samochodem. Justin ruszył w tę stronę, będąc ostrożnym i spokojnym. Dokładnie jedenaście minut później, chłopak zatrzymał się na samej górze, gdzie było bardzo płasko i wokół znajdowały się barierki. Zgasił silnik i wyszedł z samochodu, zrobiłam to samo, przez co spotkałam się z piorunującym wzrokiem szatyna.
- No co?
- Szedłem by otworzyć Ci drzwi. Nie pozwalasz mi być dżentelmenem, Hood.
- Wybacz, Bieber, że uraziłam twą dumę.
Zaśmialiśmy się i podeszliśmy do barierek. Widok przede mną zaparł dech w moich piersiach. Byłam oczarowana tym miejscem i nie ukrywałam tego.
- Przepięknie - szepnęłam.
Z tej oto góry było widoczne prawie całe miasto, które przez dość późną godzinę było oświetlone i stąd wyglądało to nadzwyczaj magicznie. Podniosłam głowę i przyjrzałam się niebu, na którym pojawiły się pierwsze gwiazdy, a między nimi księżyc oświetlał miejsce, w którym się znajdowaliśmy.
- Może zabrzmi to oklepanie, ale nigdy nie przyprowadziłem tu żadnej osoby.
- To czemu jestem tak wyjątkową osobą, że zmieniłeś to? - spytałam i spojrzałam na niego.
- Sam nie wiem - wzruszył ramionami, przyglądał się panoramie przed nami. - Może chciałem się zrekompensować za to, co odwaliłem. Poza tym od dawna chciałem podzielić się z kimś tym widokiem, tylko nie wiedziałem z kim.
- W takim razie miło mi, że jestem tą osobą, która jako pierwsza, nie licząc Ciebie może zobaczyć to cudo.
- Nie ma sprawy - zaśmiał się i podszedł do bagażnika, z którego wyjąl dwa piwa.
- Nie będę jechała z kimś, kto wypił.
- Spokojnie, kupiłem sobie bezalkoholowe. To gówno, ale da się wypić - wyjaśnił, na co od razu się rozluźniłam i wzięłam od niego swoje, normalne piwo.
W tym miejscu spędziliśmy dobrą godzinę, grając w skojarzenia. Skończyło się na tym, że ja powiedziałam czerwony, on krew, ja wampiry, a on horror. Po tym stwierdziłam, że czas wracać.
- To jeszcze nie koniec mojej niespodzianki. Znam jedno miejsce, które Ci się spodoba.
- Myślałam, że starczy mi wrażeń jak na jedną noc - zaśmiałam się. Chłopak pokręcił głową i wstał z ziemi, otrzepując się. Zrobiłam to samo i po chwili powoli zjeżdżaliśmy na dół. Odetchnęłam z ulgą, kiedy zjechaliśmy, bo zdecydowanie straszniej to wyglądało, niż jak wjeżdżaliśmy.
Na dworze było już ciemno, dlatego schowałam okulary w schowku i przyglądałam się mijającemu lasowi. Jechaliśmy na obrzeżach miasta, bo po drugiej stronie jest coś równie ciekawego. Po chwili Justin zatrzymał się w miejscu, w którym grała głośna klubowa muzyka.
- Serio, impreza? - zapytałam, na co uśmiechnął.
- Jest tu coś fajnego. Jako dzieciak lubiłem się przy tym bawić - odparł, a ja nieukrywając ciekawości wyszłam z samochodu i pokierowałam się za Justinem.
Znaleźliśmy się w centrum imprezy, ale obeszliśmy ich i po chwili znaleźliśmy się na dość ciekawym... placu zabaw. Znajdowały się różnego rodzaju zjeżdżalnie, chuśtawki, wspinaczki i coś, co zaciekawiło mnie najbardziej. Kawałek placu zabaw był przeznaczony na ozdobne, kolorowe fontanny, które w rytmie pojawiały się i znikały.
Podbiegłam tam i stanęłam obok, przyglądając się im. Po chwili poczułam jak ktoś popycha mnie lekko, przez co wylądowałam w samym środku i jak na złość woda zaczęła wylatywać z otworów mocząc mnie do suchej nitki. Piszcząc wybiegłam stamtąd i podbiegłam do Justina.
- Masz przesrane! - krzyknęłam i zaczęłam się śmiać, kiedy Justin z piskiem zaczął uciekać. Pozwolił mi się jednak dogonić. Wskoczyłam na jego plecy i kazałam mu biec w stronę wody.
Posłusznie zaczął tam biec i po chwili znaleźliśmy się na samym środku, a woda zaczęła nas ochlapywać, ochładzając nasze ciała. Zeszłam z Justina i zaczęłam się kręcić wokół własnej osi, zamykając oczy i uśmiechając jak głupi do serca. Poczułam jak Justin chwyta moje dłonie, splątując ze swoimi i obraca nas dookoła.
- Chyba jednak polubię niespodzianki.
°°°
oni czasami są jak dzieci, awza rozdział lub dwa będzie cieeekaaaawyy wątek, kto się nie może doczekać? gwiazdkujcie i komentujcie a kolejny rozdzialik będzie niebaweeem!
ps. co słychać? jak pierwszy dzień w szkole? powiem wam, że ja już zaliczyłam jeden test z polskiego, zdążyłam odrobić matmę na jutro i pouczyć się do kartkówki z anglika na piątek. nie ma to jak maturalna klasa ;d
CZYTASZ
HERO • jb // zakończone
Fanfic- jesteś jak superbohater. - tak? - tak, ale jest jeden problem. - jaki? - superbohaterzy po wykonaniu zadania odchodzą.