Kiedy tylko wyłoniłam się z budynku razem z chlopakiem, który mnie przytrzymywał, wszystko ucichło. Przestali do siebie strzelać, nikt nic nie mówił, tylko czekał na rozwój wydarzeń.
Szukałam wzrokiem Justina lub taty i zauważyłam ich, kiedy podnieśli się, wychodząc z jakiegoś miejsce, w którym się chowali.
- Co jest kurwa?! - warknął Justin, biegnąc w naszą stronę. Słyszałam śmiech Jeffreya, kiedy znaleźliśmy się obok niego. Jeden z ludzi Jeffa wymierzył broń prosto na Justina, który zmuszony był przystanąć. Mój ojciec ostrożnie zaczął się zbliżać.
- Proszę cię, Jeffrey. Nie mieszaj jej w to.
- Już dawno jest zamieszana. Poddaj się Harry, oddaj mi ten budynek i swoich ludzi, a ja oddam twoją córkę i was zostawię w spokoju.
A więc o to mu cały czas chodziło? Chciał zabić mnie, żeby zemścić się na moim ojcu, a potem zabić jego, by przejąć całą broń jaką dysponuje mój tata?
Patrzyłam na Justina, który oddychał szybko i niespokojnie. Broń cały czas była w niego wymierzona. Z tyłu ktoś obszedł mojego tatę, również mierząc do niego. Do mnie podszedł Jeffrey, który musnął mój policzek swoim pistoletem, następnie zabrał mnie od mężczyzny, który mnie zabrał. Poczułam przy skroni zimną broń. Wciągnęłam gwałtownie oddech, czując jak łzy zaczynają tańczyć w kącikach moich oczu.
- Zostaw ją, Jeffrey - warknął Justin, podchodząc bliżej, przez co został postrzelony w ramię. Wydałam z siebie głośny krzyk i widząc upadającego szatyna zaszlochałam cicho, zatykając usta dłonią.
- Rzućcie broń - wysyczał Jeff do ludzi mojego taty. Wszyscy niechętnie rzucili broń, podnosząc ręce do góry. - Czy teraz Haroldzie jesteś w stanie się poddać?
- Nie możemy porozmawiać na spokojnie, Jeffrey? Tylko przy użyciu broni? - spytał mój tata. Wiedziałam, że specjalnie przedłużał tę sytuację, nie wiedziałam tylko w jakim celu.
- Po co? To nic nie da - uśmiechnął się. - Caleb, weź Biebera i przyprowadź go tu.
Chłopak, który w niego strzelił podszedł do niego i podniósł go. Justin skrzywił się z bólu, jednak dzielnie podszedł do nas.
- Zależy ci na tej dziewczynie, co? - spytał, ale nie oczekiwał odpowiedzi. - To zabawne, że gdybym ją zabił to cierpiałby nie tylko Harry, ale ty także. Dwie pieczenie na jednym ogniu.
- Zostaw ją - powtórzył szatyn, nieco słabszym głosem. Jeffrey zaśmiał się cicho i kiwnął głową. - Wystarczająco namieszałeś w moim życiu, mógłbys dać już spokój, pieprzony psychopato.
Caleb wymienił się z Jeffreyem. Teraz to on mierzył do mnie, a Jeff podszedł do Justina. Patrzyli się na siebie chwilę, aż w końcu mężczyzna zaczął okładać pięściami szatyna. Zaszlochałam znowu, chcąc ich powstrzymać, ale Caleb mi to uniemożliwił.
Zostawił go dopiero, kiedy Justin pluł krwią, zwijając się z bólu.
- Teraz wy macie rzucić broń.
Wszyscy spojrzeli na Maziego i trzech innych chłopaków, mierzących w Caleba, Jeffreya i dwóch innych jego ludzi. Reszta jego ludzi leżała na ziemi. Jeffrey postanowił wymierzyć w mojego tatę i bez skrupułów w niego strzelił.
- Nie! - wrzasnęłam, dusząc się łzami.
Reszta działa się strasznie szybko. Justin jedynie krzyknął, żebym się schyliła, a wtedy zaczęła się strzelanina. Podbiegłam do samochodo Jeffreya, żeby się ukryć. Reszta ludzi Jeffa zostali zastrzelonych, tak jak dwóch naszych. Justin wymierzył prosto w Jeffa, kiedy został sam. On się nie bał, jedynie się śmiał jakby był psychicznie chory.
CZYTASZ
HERO • jb // zakończone
Fiksi Penggemar- jesteś jak superbohater. - tak? - tak, ale jest jeden problem. - jaki? - superbohaterzy po wykonaniu zadania odchodzą.