Przełknęłam głośno ślinę, kiedy doszły do mnie jego słowa. Czułam, że mój spokój wreszcie mnie opuszcza, a na jego miejsce wstępuje przerażenie. Dopiero teraz miałam ochotę zacząć krzyczeć i uciekać, byleby tylko być jak najdalej od niego.
Nie wiedziałam w co wpakował się mój ojciec, wiedziałam jednak, że jest to coś cholernie poważnego. Bez powodu przecież nie porywaliby mnie i mówili takie rzeczy.
- To jak, chcesz mi pomóc? - zapytał. Nie odpowiadałam, dlatego położył swoje dłonie na ramionach fotela i potrząsnął nim mocno.
- Tak, tak - pisnęłam, przymykając oczy.
- To dobrze - uśmiechnął się pod nosem i odsunął się, patrząc na mnie. Czułam się co najmniej niezręcznie, ale dzielnie gapiłam się na niego. Widząc to, parsknął cicho śmiechem i pokręcił głową. - Co tam u Twojej mamy?
- W porządku - mruknęłam zaskoczona tym pytaniem. - Czego pytasz?
- Dawno jej nie widziałem - wzruszył ramionami i zacisnął dłonie na biurku. Uniosłam brew, nie rozumiejąc nic z tego co obecnie się dzieje. - Możesz wracać do siebie, jeśli będę Cię potrzebował, to wrócisz. I lepiej, żebyś grzecznie mi pomagała, bo przysięgam, że nie będę miał wyrzutów sumienia przed zrobieniem Ci krzywdy, Cailin.
Powoli wstałam z fotela, modląc się by nie upaść. Moje nogi zrobiły się jak z waty ze strachu. Jeffrey nie wyglądał groźnie, ale jego słowa były tak przepełnione nienawiścią i groźbą, że nawet najtwardszy człowiek grzecznie by się zgodził na jego zasady.
Otworzyłam drzwi, które o dziwo były otwarte, a obok stał Steve, który posłał mi lekki uśmiech.
- Jeff tak naprawdę nie chce Ci nic zrobić, ale dobrze by było gdybyś z nim współpracowała. Jeśli to zrobisz Twojej rodzinie nie stanie się nic złego, a Ty wrócisz bezpiecznie do domu.
- O co w tym wszystkim chodzi? - zapytałam i spojrzałam na niego. - Nic nie rozumiem. W filmach porwania wyglądają całkiem inaczej.
Mężczyzna zaśmiał się cicho i otworzył drzwi do piwnicy.
- Nie chciałabyś być na miejscu osób, które są porywane jak w filmach - zachichotał, a ja mimo wszystko się przestraszyłam, bo w jego śmiechu było coś przerażającego. - Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.
*
Byłam cholernie znudzona. Możliwe, że zabrali mi mój telefon, żebym nie mogła się z nikim skontaktować. Dostawałam jedynie jedzenie i nowe ciuchy. Nie wiedziałam ile już tu siedziałam, ale podejrzewam, że dwa dni na pewno. Zastanawiałam się jak długo tu jeszcze będę.
Byłam ciekawa czy moi przyjaciele się martwią, a zwłaszcza czy moi rodzice się zamartwiają. Byłam ich jedynym dzieckiem i w dodatku zostałam porwana. Sama nie wiedziałam gdzie jestem, więc wątpię by wiedzieli oni o tym. Modliłam się tylko, żeby jak najszybciej to wszystko się skończyło. Nie chciałam tu już dłużej być. Z każdą kolejną godziną robiłam się coraz większym kłębkiem nerwów. Bałam się, że nie podołam zadaniu i nie pomogę Jeffreyowi tak jakby tego chciał. Właściwie to nawet nie chciałam mu pomagać, ale nie miałam wyboru.
Słowa Steve'a o tym, że jeśli będę grzeczna to mojek rodzinie nic się nie stanie dało mi dużo do myślenia. Zdecydowałam, że zanim jednak pomogę mężczyźnie on mi wytłumaczy po co tu jestem, w czym dokładnie mam mu pomóc i co takiego zrobił mu mój ojciec, że zdecydował się, aby mnie porwać. Miałam wiele pytań, ale byłam świadoma, że na większość nawet nie ma szans, abym dowiedziała się odpowiedzi.
*
Wyszłam ze swojej piwnicy i udałam się w stronę kuchni. To śmieszne, ale ufali mi na tyle, że mogłam chodzić po ogromnym domu, a oni nic sobie z tego nie robili. Na początku zdziwiło mnie to, bo przecież mogłam uciec, ale kiedy chciałam to zrobić zauważyłam, że wszystkie okna i wszystkie drzwi są szczelnie zamknięte. Drzwi dodatkowo były pod nadzorem gigantycznej ochrony, więc nie miałam szans na ucieczkę.
- Cailin - głos Steve'a powrócił mnie na ziemię, powodując u mnie mały zawał serca.
- Przestraszyłeś mnie, Steve.
- Nie obchodzi mnie to - burknął i pociągnął mnie za ramię w górę, co nie ukrywam, że zabolało mnie to.
Co mu się stało do cholery?
- Coś się stało, Steve? - zapytałam niepewnie, bo bałam się cokolwiek powiedzieć. Miałam wrażenie, że jest tak zły, że byłby w stanie zrobić wszystko.
- Możliwe. Jeffrey Cię chce - odparł ponuro i siłą zaprowadził mnie pod ogromne drzwi. Przecież sama mogłabym tam pójść.
W tym momencie z dwojga złego wolałabym być porwaną ale traktowana jak wcześniej. Nie rozumiałam jego napadu złości, ale nie podobało mi się. Wolałabym, żeby tamten Steve wrócił.
- Cailin, witam - uśmiechnął się Jeff, kiedy weszłam do środka. Wymusiłam uśmiech i zebrałam w sobie dużo odwagi, wiedząc, że tylko tak sobie tutaj poradzę.
- Czemu tu przyszłam?
- Jesteś mi potrzebna, kochanie. Musisz mi pomóc właśnie teraz.
- Dobrze, ale najpierw mam kilka pytań - powiedziałam spokojnie, ciesząc się, że mój głos mnie nie zawiódł. Mężczyzna zaśmiał się pod nosem i spojrzał na mnie, kiwając na znak, że mogę mówić. - Co ja tutaj robię? Dlaczego ja?
- Mówiłem Ci już, że to przez Twojego ojca.
- Co on takiego zrobił?
Zaśmiał się.
- Jest mi coś winien, bo wcześniejsza rzecz, którą od niego dostałem była tą złą. Dał mi złą rzecz, tłumacząc się, że tylko takie miał.
- Co dokładnie? - zapytałam, a on pokręcił głową.
- Twój tatuś nie tylko pracuje w firmie. Handluje również bronią, kochanie.
°^°^°^°
dum, dum, dum.
i wiadomo co porabia jej tata w wolnych chwilach, he.dziękuję każdej osóbce, która to czyta i daje gwiazdkę lub komentuje, kocham was mocno!
jeśli się podoba to:
▶ gwiazdkujcie✨
▶ komentujcie
▶ polecajcie!
CZYTASZ
HERO • jb // zakończone
Fanfiction- jesteś jak superbohater. - tak? - tak, ale jest jeden problem. - jaki? - superbohaterzy po wykonaniu zadania odchodzą.