08

10.5K 604 42
                                    

Przełknęłam głośno ślinę, kiedy doszły do mnie jego słowa. Czułam, że mój spokój wreszcie mnie opuszcza, a na jego miejsce wstępuje przerażenie. Dopiero teraz miałam ochotę zacząć krzyczeć i uciekać, byleby tylko być jak najdalej od niego.

Nie wiedziałam w co wpakował się mój ojciec, wiedziałam jednak, że jest to coś cholernie poważnego. Bez powodu przecież nie porywaliby mnie i mówili takie rzeczy.

- To jak, chcesz mi pomóc? - zapytał. Nie odpowiadałam, dlatego położył swoje dłonie na ramionach fotela i potrząsnął nim mocno.

- Tak, tak - pisnęłam, przymykając oczy.

- To dobrze - uśmiechnął się pod nosem i odsunął się, patrząc na mnie. Czułam się co najmniej niezręcznie, ale dzielnie gapiłam się na niego. Widząc to, parsknął cicho śmiechem i pokręcił głową. - Co tam u Twojej mamy?

- W porządku - mruknęłam zaskoczona tym pytaniem. - Czego pytasz?

- Dawno jej nie widziałem - wzruszył ramionami i zacisnął dłonie na biurku. Uniosłam brew, nie rozumiejąc nic z tego co obecnie się dzieje. - Możesz wracać do siebie, jeśli będę Cię potrzebował, to wrócisz. I lepiej, żebyś grzecznie mi pomagała, bo przysięgam, że nie będę miał wyrzutów sumienia przed zrobieniem Ci krzywdy, Cailin.

Powoli wstałam z fotela, modląc się by nie upaść. Moje nogi zrobiły się jak z waty ze strachu. Jeffrey nie wyglądał groźnie, ale jego słowa były tak przepełnione nienawiścią i groźbą, że nawet najtwardszy człowiek grzecznie by się zgodził na jego zasady.

Otworzyłam drzwi, które o dziwo były otwarte, a obok stał Steve, który posłał mi lekki uśmiech.

- Jeff tak naprawdę nie chce Ci nic zrobić, ale dobrze by było gdybyś z nim współpracowała. Jeśli to zrobisz Twojej rodzinie nie stanie się nic złego, a Ty wrócisz bezpiecznie do domu.

- O co w tym wszystkim chodzi? - zapytałam i spojrzałam na niego. - Nic nie rozumiem. W filmach porwania wyglądają całkiem inaczej.

Mężczyzna zaśmiał się cicho i otworzył drzwi do piwnicy.

- Nie chciałabyś być na miejscu osób, które są porywane jak w filmach - zachichotał, a ja mimo wszystko się przestraszyłam, bo w jego śmiechu było coś przerażającego. - Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.

*

Byłam cholernie znudzona. Możliwe, że zabrali mi mój telefon, żebym nie mogła się z nikim skontaktować. Dostawałam jedynie jedzenie i nowe ciuchy. Nie wiedziałam ile już tu siedziałam, ale podejrzewam, że dwa dni na pewno. Zastanawiałam się jak długo tu jeszcze będę.

Byłam ciekawa czy moi przyjaciele się martwią, a zwłaszcza czy moi rodzice się zamartwiają. Byłam ich jedynym dzieckiem i w dodatku zostałam porwana. Sama nie wiedziałam gdzie jestem, więc wątpię by wiedzieli oni o tym. Modliłam się tylko, żeby jak najszybciej to wszystko się skończyło. Nie chciałam tu już dłużej być. Z każdą kolejną godziną robiłam się coraz większym kłębkiem nerwów. Bałam się, że nie podołam zadaniu i nie pomogę Jeffreyowi tak jakby tego chciał. Właściwie to nawet nie chciałam mu pomagać, ale nie miałam wyboru.

Słowa Steve'a o tym, że jeśli będę grzeczna to mojek rodzinie nic się nie stanie dało mi dużo do myślenia. Zdecydowałam, że zanim jednak pomogę mężczyźnie on mi wytłumaczy po co tu jestem, w czym dokładnie mam mu pomóc i co takiego zrobił mu mój ojciec, że zdecydował się, aby mnie porwać. Miałam wiele pytań, ale byłam świadoma, że na większość nawet nie ma szans, abym dowiedziała się odpowiedzi.

*

Wyszłam ze swojej piwnicy i udałam się w stronę kuchni. To śmieszne, ale ufali mi na tyle, że mogłam chodzić po ogromnym domu, a oni nic sobie z tego nie robili. Na początku zdziwiło mnie to, bo przecież mogłam uciec, ale kiedy chciałam to zrobić zauważyłam, że wszystkie okna i wszystkie drzwi są szczelnie zamknięte. Drzwi dodatkowo były pod nadzorem gigantycznej ochrony, więc nie miałam szans na ucieczkę.

- Cailin - głos Steve'a powrócił mnie na ziemię, powodując u mnie mały zawał serca.

- Przestraszyłeś mnie, Steve.

- Nie obchodzi mnie to - burknął i pociągnął mnie za ramię w górę, co nie ukrywam, że zabolało mnie to.

Co mu się stało do cholery?

- Coś się stało, Steve? - zapytałam niepewnie, bo bałam się cokolwiek powiedzieć. Miałam wrażenie, że jest tak zły, że byłby w stanie zrobić wszystko.

- Możliwe. Jeffrey Cię chce - odparł ponuro i siłą zaprowadził mnie pod ogromne drzwi. Przecież sama mogłabym tam pójść.

W tym momencie z dwojga złego wolałabym być porwaną ale traktowana jak wcześniej. Nie rozumiałam jego napadu złości, ale nie podobało mi się. Wolałabym, żeby tamten Steve wrócił.

- Cailin, witam - uśmiechnął się Jeff, kiedy weszłam do środka. Wymusiłam uśmiech i zebrałam w sobie dużo odwagi, wiedząc, że tylko tak sobie tutaj poradzę.

- Czemu tu przyszłam?

- Jesteś mi potrzebna, kochanie. Musisz mi pomóc właśnie teraz.

- Dobrze, ale najpierw mam kilka pytań - powiedziałam spokojnie, ciesząc się, że mój głos mnie nie zawiódł. Mężczyzna zaśmiał się pod nosem i spojrzał na mnie, kiwając na znak, że mogę mówić. - Co ja tutaj robię? Dlaczego ja?

- Mówiłem Ci już, że to przez Twojego ojca.

- Co on takiego zrobił?

Zaśmiał się.

- Jest mi coś winien, bo wcześniejsza rzecz, którą od niego dostałem była tą złą. Dał mi złą rzecz, tłumacząc się, że tylko takie miał.

- Co dokładnie? - zapytałam, a on pokręcił głową.

- Twój tatuś nie tylko pracuje w firmie. Handluje również bronią, kochanie.

°^°^°^°

dum, dum, dum.
i wiadomo co porabia jej tata w wolnych chwilach, he.

dziękuję każdej osóbce, która to czyta i daje gwiazdkę lub komentuje, kocham was mocno!

jeśli się podoba to:
▶ gwiazdkujcie✨
▶ komentujcie
▶ polecajcie!

HERO • jb // zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz