- Co?!
Zdziwiony mój głos wymieszany z równie zdziwionym głosem Justina rozniosły się po pomieszczeniu. Oboje spojrzeliśmy na mojego ojca, który próbował ukryć uśmiech przez naszą synchroniczność.
- O czym Ty mówisz? - spytałam i wstałam z krzesła, kręcąc głową. - Chcę wrócić do domu i w nim zostać. Chcę wrócić do normalności.
- Wrócisz, córeczko - zapewnił mnie tata. Pokręciłam głową, czując łzy kumulujące się w kącikach oczu. - Justin zajmie się Tobą przez kilka tygodni. Odnajdziemy Jeffreya i zapłaci za to, co Ci zrobił.
- Po co Justin ma bawić się w niańkę? - spytałam, podnosząc głos.
- W domu nie będzie już tak dla Ciebie bezpiecznie, zwłaszcza, że Jeffrey ma co do Ciebie duże plany. Będzie chciał się zemścić, rozumiesz? Nie mogę Cię narażać.
- A co z mamą?
- Będzie ze mną.
- A ja nie mogę być z Tobą też? - mój głos się załamał.
Zdałam sobie sprawę, że dopóki Jeff nie zniknie z naszego życia, ja mogę jedynie pomarzyć o powrocie do normalności.
- To tylko kilka tygodni, Cailin. Będziemy w stałym kontakcie.
Jego formalny głos, sprawił, że jeszcze bardziej miałam ochotę się rozpłakać. Zacisnęłam jednak dolną wargę zębami i kiwnęłam głową.
- Mogę wrócić do domu?
- Jasne, Justin Cię odwiezie. Zostawisz nas samych na chwilę, córeczko?
- Okej. - Szepnęłam i ocierając łzy wyszłam z gabinetu. Zbiegłam na dół i ignorując spojrzenia chłopaków, będących tutaj wyszukałam coś na styl kuchni. Znalazłam szklankę, do której wlałam gazowany napój. Wypiłam całą jego zawartość i wzięłam kilka głębszych wdechów.
Nie mogę okazywać słabości. Muszę pozostać silna, bo inaczej sobie zwyczajnie nie poradzę.
- Gotowa?
Podniosłam głowę i zobaczyłam przed sobą zrezygnowanego Justina. Kiwnęłam głową i ruszyłam za nim w stronę wyjścia. Szatyn pożegnał się ze swoimi znajomymi i otworzył drzwi, przepuszczając mnie pierwszą. To samo zrobił z drzwiami od jego samochodu. Cóż za dżentelmen.
- Przepraszam, nie sądziłam, że tata wymyśli takie głupstwo - mruknęłam, gdy chłopak powoli ruszył.
- Jest okej, Cailin. To tylko kilka tygodni, może razem wytrzymamy - zaśmiał się. - Oczywiście nigdy nie sądziłem, że będę opiekował się córką szefa, ale widocznie czasem trzeba.
- Czyli mój tata to Twój szef?
- Jak widać. Nie jesteś głodna? Może zajdziemy do jakiejś knajpy, zjesz coś?
- Nie, chciałabym już wrócić do domu. Moja mama wie o pracy mojego taty?
- Podobno nie, ale Jennifer nie jest głupia i myślę, że domyśla się, iż Harry coś ukrywa przed nią.
- A wie co dokładnie się stało?
- Całe miasto huczy o tym, że zostałaś porwana. Twoi rodzice odchodzili od zmysłów, Cailin. Masz dwa dni, aby przekonać mamę o Twoim wyjeździe.
- To nie będzie takie proste - skrzywiłam się i westchnęłam zrezygnowana.
- Wiem, ale dasz radę.
Skierowałam swój wzrok na chłopaka, który z pełnym spokojem prowadził samochód. Wcześniej nie miałam zbyt wielkiej okazji, aby móc się mu przyjrzeć. Miał na sobie czarną koszulkę i zwykłe jeansy. Jego ręce zostały ozdobione milionem tatuaży, wyglądało to naprawdę dobrze. Jego włosy były w lekkim nieładzie, lekko mrużył swoje oczy, co oznaczało, że musiał być zmęczony.
- Trudno mi uwierzyć, że to dla Ciebie nic takiego opiekowanie się mną - odparłam nagle, a chłopak spojrzał na mnie, po czym cicho westchnął.
- A co mam innego powiedzieć, Cailin? Że nie mam ochoty na niańczenie Ciebie? Że wolałbym pomóc Twojemu ojcu w zabicie tamtego skurwiela? Że będę musiał ograniczyć wiele rzeczy ze względu na Ciebie? - zaczął wyliczać.
Westchnęłam cicho, bo wiedziałam, że też mu się to nie podoba. I nie winiłam go za te słowa, w końcu sama chciałam je usłyszeć.
- Nie miałem wyboru i wiem, że miałbym przechlapane, gdybym zwyczajnie odmówił Harry'emu. Ufa mi najbardziej z wszystkich jego pracowników i pewnie dlatego powierzył mi opiekowanie się Tobą. Dlatego zamiast się dąsać przeżyjmy te kilka tygodni razem i będzie po sprawie.
- Wasze kilka tygodni to w sumie ile? - zapytałam.
- Z dwa lub trzy. Może trochę więcej, zależy jak robota będzie im szła. - Odparł i zaparkował przed moim domem. Odpięłam pas i otworzyłam drzwi.
- To do zobaczenia za dwa dni - uśmiechnęłam się słabo i wyszłam z samochodu. Chłopak natychmiast ruszył z piskiem opon.
Nie myśląc dłużej pobiegłam do domu, otworzyłam drzwi i rozejrzałam się po pomieszczeniu.
- Mamo - zawołałam i łzy znowu zaczęły mi lecieć po policzkach. Byłam szczęśliwa, że za chwilę znowu ujrzę rodzicielkę.
- Chryste, Cailin! - usłyszałam łamliwy krzyk, a po chwili ujrzałam zapłakaną mamę. - Przepraszam Cię, córciu. Gdybym tylko wiedziała...
- Ale nie wiedziałaś i nie obwiniaj się - szepnęłam i przytuliłam do siebie brunetkę.
- Tak się cieszę, że odnalazł Cię Harry. Tak bardzo się martwiłam.
- Już wszystko w porządku, mamo. Jestem tutaj i nic mi nie jest - zapewniłam ją.
Mama uśmiechnęła się przez łzy i milion razy wycałowała mnie, wyprzytulała. Będzie nam ciężko wrócić do tego co było przed moim zniknięciem. Jestem jednak pewna, że po załatwieniu Jeffreya to wszystko się skończy.
- Jesteś głodna? - zapytała, a po chwili pacnęła się w czoło i zaciągnęła mnie do kuchni. - Oczywiście, że jesteś. Pewnie niewiele Cię karmili. Na co masz ochotę?
- Cokolwiek zrobisz - odparłam, poddając się. Nie byłam głodna. To znaczy prawdopodobnie byłam, ale mój żołądek był tak ściśnięty, że nie miałam ochoty nawet patrzeć na jedzenie. Wiedziałam jednak, że nie wygram z mamą.
Po kilku minutach dostałam kilka kanapek z różnymi składnikami i różnorodnie ozdobionymi. Ciepła herbata wywołała na mojej twarzy lekki uśmiech. Dopiero teraz odczułam ból prawego policzka, który dostał dwa razy. Mam nadzieję, że nie będzie zbyt dużego siniaka.
Po zjedzeniu pożegnałam się z mamą. Byłam zmęczona. Psychicznie i fizycznie. Ale nie wiedziałam, że to tak naprawdę początek.
°°°°
dzień dobry, misie, dodaję kolejny rozdział w dzisiejszy, piękny poniedziałekchciałam wam podziękować, że coraz więcej z was tutaj jest i coraz więcej osób to czyta, jesteście najlepsi!
zróbmy tak: jeśli będzie 15 gwiazdek i jeśli skomentujecie ten rozdział, to dodam kolejny w środę lub czwartek, co wy na to? dacie radę?
CZYTASZ
HERO • jb // zakończone
Fiksi Penggemar- jesteś jak superbohater. - tak? - tak, ale jest jeden problem. - jaki? - superbohaterzy po wykonaniu zadania odchodzą.