4. Po co ci to cholerstwo?

1.1K 76 4
                                    

Dziewczyna pojawiła się znikąd, między jednym mrugnięciem powiek a drugim. Wspinała się po siatce, desperacko wczepiając w nią palce. Wyglądała tak, jak gdyby przed kimś uciekała.

- Stać! W imieniu prawa nakazuję ci się zatrzymać!

Słysząc to, Brian wskoczył do auta i podjechał jak najbliżej siatki, czekając. Otworzył drzwi od strony pasażera. W tym samym momencie dziewczyna spadła ciężko po drugiej stronie przeszkody.

- Wsiadaj - rzucił krótko, a ich spojrzenia spotkały się.

Nieznajoma zdziwiła się, ale bez słowa wskoczyła na siedzenie obok. Nim policjant dotarł do ogrodzenia, Brian był już daleko.

Mężczyzna skierował samochód do portu. Uznał, że w dokach będą bezpieczni. W razie ewentualnego pościgu bez problemu ukryją się między magazynami. Brian zgasił silnik i spojrzał na kulącą się obok postać. Jej oddech zdążył się już uspokoić. W milczeniu wpatrywała się w otaczający ich mrok.

- Dziękuję - usłyszał jej cichy głos. Kiedy się odwróciła, dostrzegł nieśmiały uśmiech błądzący po jej wargach.

- Drobiazg. Musiałem poznać kogoś, kto zmusił do wysiłku fizycznego policjanta z naszego posterunku. Powinnaś dostać za to jakąś nagrodę.

Dziewczyna zaśmiała się. Brian uznał to za dobrą monetę.

- Jestem Brian.

- Emily - wyciągnęła w jego kierunku drobną dłoń. Ze zdziwieniem stwierdziła, że jest cała we krwi. Spojrzała w dół, szukając źródła krwawienia.

- Twoja noga - kierowca wskazał ranę na prawym udzie. - Trzeba to opatrzyć. Musimy dostać się do szpitala.

Em gwałtownie zaprotestowała.

- Mowy nie ma. Żadnych szpitali. Poradzę sobie, tylko podrzuć mnie do domu.

- Teraz to ja się nie zgadzam. Zafundowałbym sobie kilka bezsennych nocy, gdybym cię zostawił w takim stanie. Zrobimy tak. Zabiorę cię do siebie, opatrzę nogę i odwiozę do domu. Okej?

Nie czekając na odpowiedź, Brian wycofał audi na drogę i wrzucił bieg.

Dziesięć minut później zatrzymał się w garażu obok mitsubishi. Wysiadł, obszedł samochód i pomógł Emily wysiąść, uważając na jej nogę. Nogawka jej jeansów całkiem przesiąkła krwią, która powoli skapywała na podłogę.

- Proszę, proszę - mruknęła, przyglądając się drugiemu samochodowi. - Nie dość, że przystojny, pomaga nieznajomym dziewczynom, to jeszcze się ściga. Chłopak ideał.

Do mieszkania Shepparda prowadziły strome schody. Widząc, że Emily ma problem z poruszaniem się, wziął ją na ręce. Ku swojemu zdziwieniu czuł się dobrze w roli bohatera ratującego damę z opresji. Ostatni raz był z dziewczyną sześć lat temu, więc niemal zapomniał, jakie to uczucie. Jej ciało przyjemnie ciążyło mu w ramionach. Zapach owocowego szamponu do włosów rozbudzał w nim dawno zapomniane uczucia. Wszedł do kuchni i posadził Em na blacie, aby móc lepiej przyjrzeć się ranie. Materiał przywarł do skóry, skrywając rozcięcie. Brian pochylił się i wyjął z szuflady nożyce do cięcia mięsa. Odwrócił się w jej stronę.

- Chwila, zaczekaj. Po co ci to cholerstwo? Chyba nie chcesz mi amputować nogi? - dziewczyna wierciła się niespokojne, patrząc ze zgrozą na narzędzie w dłoniach Briana.

- Nie widzę innego wyjścia - powiedział z grobową miną. - Rana jest zbyt poważna.

Emily zamrugała zdziwiona, usiłując go przejrzeć. Liczyła na to, że koleś tylko blefuje, żeby ją nastraszyć. Brian wciąż patrzył na nią z miną szaleńca, nie zdradzając żadnych oznak dowcipu.

- Ty chyba zwariowałeś jeśli myślisz, że dam sobie ot tak uciąć nogę.

Brunetka rozejrzała się. Obok niej leżał nóż. Co prawda był to nóż do smarowania, ale lepsza taka broń niż żadna. Zacisnęła na nim palce, kierując broń w stronę Briana.

- Słuchaj, jeżeli chcesz żyć... - w głębi ducha Brian znakomicie się bawił, kpiąc sobie z naiwności Emily.

- Nie podchodź do mnie! Ostrzegam, umiem się bronić! - mówiąc to Emily zamachnęła się nożem.

Chłopak nie miał wyboru. Podniósł ręce w poddańczym geście, śmiejąc się głośno.

- Okej, wygrałaś, nogę zostawię. Nie zmienia to faktu, że spodni i tak musimy się pozbyć - widząc jej minę, przewrócił oczami. - Musze dostać się do rany, dlatego trzeba rozciąć nogawkę.

Brian powoli wsunął ostrze pod materiał. Szło mu ciężko, bo spodnie były dosyć wąskie. Kiedy wyraził swoją wątpliwość co do wygody i możliwości swobodnego poruszania się w czymś takim, Em powiedziała tylko:

- Jak widać po niektórych osobnikach płci męskiej, można nie tylko się poruszać, ale nawet pomieścić w nich to i owo.

Na samą myśl o takim traktowaniu klejnotów rodowych Brian wzdrygnął się. Gdy nożyce doszły do końca, zabrał się za oddzielenie materiału od skóry. Teraz mógł lepiej przyjrzeć się skaleczeniu. Przez całą długość uda biegło głębokie rozcięcie, które zapewne powstało w momencie szturmowania ogrodzenia. Z tego, co chłopak pamiętał było ono zwieńczone ostrymi stożkami. Emily musiała zahaczyć o jeden z nich, rozcinając tym samym nogę niemal do kości.

- Przyniosę apteczkę. Nie ruszaj się.

- Och, jaka szkoda. Właśnie miałam zamiar wybrać się na maraton po mieście - prychnęła poirytowana dziewczyna.

- Sarkazm nie jest twoją mocną stroną. - Brian wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu i zniknął za drzwiami łazienki.

Catch me if you can ≫ P. Walker ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz