10. Wyznanie

917 60 11
                                    

Brian całą uwagę skupił na wycofaniu tak, by nikogo nie potrącić. Był doskonałym kierowcą. Nie miał natomiast wpływu na innych. Trafiali się tacy ludzie, którzy nie uważali na nic dookoła, zbyt zajęci piciem i podrywaniem wszystkiego, co się ruszało. Najgorzej było w trakcie nalotu. Wszyscy biegali spanikowani i czasami lądowali pod kołami wozu. Jemu to się jeszcze nie przydarzyło.

Jechali w milczeniu. Emily najwyraźniej nie miała ochoty na konwersację. Jej życie właśnie wywróciło się do góry nogami. W takich momentach ludzie nie chcą, by im przeszkadzano. Sheppard chciał pomóc, nawet bardzo. Nie wiedział tylko, jak to zrobić. Nigdy nie był w takiej sytuacji, więc nie wiedział, co Em czuje. Darował sobie teksty w stylu "wszystko będzie dobrze", bo wiedział, że ich efekt był zawsze przeciwny do zamierzonego.

- Mam cię gdzieś odwieźć? - Jego głos brutalnie przerwał ciszę.

- Nie chcę być teraz sama. Zostań, jeśli to dla ciebie nie problem.

Jechali wzdłuż wybrzeża. Brian skręcił na parking i zgasił silnik.

- Chodź, przejdziemy się po plaży - zaproponował.

Ruszyli na spacer równolegle do oceanu. Ich stopy zagłębiały się w zimnym piasku. Na niebie świeciło kilka gwiazd, migocząc słabym blaskiem. Woda szumiała cicho, obmywając brzeg spienionymi falami. Nie było wiatru, zwykle tak charakterystycznego dla terenów nadmorskich, toteż spacerowało się przyjemnie.

Doszli do sterty kamieni idealnych wręcz do siedzenia. Emily przycupnęła na jednym z nich, kiwając na Briana. Kiedy się usadowił, zaczęła mówić.

- W dniu szesnastych urodzin uciekłam z domu. Nie byłam w stanie wytrzymać z ojcem alkoholikiem. Każdy dzień był walką o życie. Zasypiałam, zastanawiając się, czy przeżyję - Emily zrobiła pauzę, upewniając się, że Brian jej słucha. Wzięła głęboki oddech i podjęła przerwaną opowieść. - Żyłam na ulicy, ucząc się umiejętności niezbędnych do przeżycia. Zaczęłam kraść. Najpierw jedzenie, później ciuchy, na końcu zaś pieniądze. Widzisz, jestem w tym naprawdę dobra. - W jej głosie słychać było pogardę dla samej siebie. - Mieszkałam w hotelach, żyjąc jak królowa. Szybko jednak dotarło do mnie, że przez takie zachowanie błyskawicznie wpadnę, policja węszyła nieustannie. Zmądrzałam. Zaczęłam odkładać na studia, oczywiście nie w banku - zachichotała. - Ironia losu, czyż nie?

Brian milczał.

- Któregoś dnia wybrałam się do jednego jubilera, by przygotować skok. Trzeba było oszacować ilość przedmiotów, wartość, plan pomieszczenia i tym podobne. Wtedy poznałam Raya. Sprzedawał złoto, chyba jakieś obrączki. Targował się o cenę, zaklinając historyczną wartość przedmiotu - ponoć należały do Marii Antoniny, wyobrażasz sobie? W każdym razie, gdy właściciel po raz kolejny zaoferował mu sto dolarów, Ray gwałtownie ruszył do wyjścia. Wpadł na mnie, a ja wylądowałam na ziemi.

Obraz tamtego dnia stanął jej przed oczyma jak żywy.

- Zaczął przepraszać, komplementować, no i ten jego uśmiech... Cóż, wtedy przepadłam. poszliśmy na lunch. Od razu się przed nim otworzyłam, opowiadając mu o dzieciństwie i swojej sytuacji. Był poruszony. Po tygodniu regularnych spotkań wprowadziłam się do niego. Z początku było fantastycznie. Przestałam kraść, wiodłam normalne życie. Ale pewnego dnia Ray wrócił do domu i oznajmił, że go zwolnili. Pracował w warsztacie samochodowym. Wyobraź sobie sytuację: lodówka pusta, stos rachunków, a my bez grosza przy duszy. Byłam zmuszona wrócić do fachu. Później zaczęły się te jego wyścigi - Emily pokręciła głową. - Gdy mu nie dawałam pieniędzy, zdarzało się, że mnie uderzył. Za pierwszym razem chciałam uciec. Ale dokąd? Z nim było bezpiecznie. Może nie do końca dobrze, ale miała swoją przystań, do której zawsze wracałam. Teraz wszystko przepadło.

Catch me if you can ≫ P. Walker ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz