Dodatek 3

467 25 1
                                    

- Witaj, wuju.

Emily weszła do gabinetu Abruzziego z samego rana. Przez całą noc dręczyły ją koszmary, miała więc nadzieję, że jakaś nowa misja nieco ukoi jej nerwy. Wyzbierała się z łóżka, jak tylko usłyszała że Henry kręci się po domu i zeszła na dół, gotowa do działania.

- Giovanne? - Fabio spojrzał na złoty rolex na swoim lewym nadgarstku. W dłoniach trzymał poranną gazetę. - Co ty tu robisz o tak wczesnej porze?

- Przyszłam spytać, czy nie masz może dla mnie jakiegoś zadania.

Mafioso pokręcił przecząco głową.

- Dziś masz wolne, moja mała Giovanne. Idź, zabaw się, pomaluj paznokcie, czy co tam dziewczęta w twoim wieku robią. - Mówiąc to, machnął ręką, jakby odganiał natrętną muchę, a następnie wrócił do przerwanej lektury.

Zrezygnowana brunetka wstała, pokiwała głową i posłusznie opuściła gabinet wuja. Kiedy znalazła się na korytarzu, natknęła się na Renzo. Szedł z lewą dłonią w kieszeni, w prawej trzymał jabłko, które co po chwila nadgryzał swoimi śnieżnobiałymi zębami. Na widok kuzynki zatrzymał się wpół kroku i spojrzał na nią z szerokim uśmiechem.

- Emily, proszę, proszę. Zmieniasz się w rannego ptaszka? - spytał, lustrując ją wzrokiem.

- Nie, nic z tych rzeczy, Renzo. Po prostu miałam ciężką noc. - Dziewczyna oparła się o drewnianą ścianę, obejmując się rękoma.

Brunet słyszał, jak Emily krzyczała, lecz nie wspomniał o tym słowem. Zacisnął usta, wzruszając ramionami.

- Przykro mi to słyszeć. Jakie plany na dziś? Skok na konwój, wyegzekwowanie haraczu, czy może niewinne zabawy w kotka i myszkę z policją?

Dziewczyna spojrzała na chłopaka z politowaniem.

- Nic z tych rzeczy. Twój ojciec dał mi dzisiaj wolne.

Lorenzo wpatrywał się w nią z wyczekiwaniem.

- I co? Zamierzasz stać tu tak cały dzień?

- Cóż, szczerze mówiąc, to... od przebudzenia nie miałam tutaj dnia wolnego, a mojego wcześniejszego życia nie pamiętam, tak więc nie wiem, co bym miała robić...

- Żartujesz sobie ze mnie? - Lorenzo rozłożył ręce, poirytowany. - Dobra, widzę, że ktoś musi się tobą porządnie zająć. Ale spokojnie, nie musisz się niczego obawiać, ja - w tym miejscu położył sobie dłoń na piersi - tu jestem.

- Dzięki bogu - mruknęła Em, wywracając teatralnie oczami.

- No już, marudo. Chodź. Ubierz się ładnie, zrób, co tam dziewczyny zawsze rano robią - to mówiąc, Renzo zamachał w powietrzu rękoma niczym paralityk - i idziemy na miasto. Sprawię, że ten dzień będzie jednym z najlepszych w twoim życiu, zobaczysz.

Emily zawahała się. Pomyślała o tym, czy nie bezpieczniej będzie po prostu zostać cały dzień w łóżku i odmóżdżać się jakimiś prymitywnymi serialami, albo po prostu potrenować trochę z Ivanem, lecz podniecony wzrok kuzyna ostatecznie przekonał ją do dania mu szansy.

- Okej, niech ci będzie - powiedziała w końcu. - Daj mi dziesięć minut?

- Dziesięć? - Lorenzo zatrzymał się gwałtownie, sprawiając, że podążająca tuż za nim Em wpadła na jego plecy. - Myślałem, że zanim się przygotujesz, to zdążę skoczyć po piwo. Do sklepu. Na stację benzynową. Do sąsiedniego stanu.

Emily zwinęła dłoń w pięść i uderzyła go w ramię.

- Idiota - burknęła, wyminęła śmiejącego się Włocha i pomaszerowała do swojego pokoju.

Catch me if you can ≫ P. Walker ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz