- Cześć, nazywam się Ivan i dziś nauczę cię kilku przydatnych rzeczy.
Emily stała na boisku do kosza ubrana w szare dresy i t-shirt. Ręce splotła z tyłu, włosy związała ciasno w kucyka. Była godzina 8 rano. Słońce powoli zaczynało jej doskwierać.
Przed sobą miała wysokiego dryblasa (typowe dla Rosjan), ciemnowłosego, z gęstym zarostem. Spoglądał na nią z góry, lecz wydawał się być sympatycznym gościem. Brunetka nie odzywała się. Pierwsze wrażenie, zwłaszcza w przypadku kogoś na usługach Abruzziego, mogło okazać się mylne. Nie chciała obrywać z samego rana.
- Z tego co słyszałem, jesteś dobra w szybkim działaniu i uciekaniu...
- Umiem się obronić - przerwała mu Emily.
Ivan uśmiechnął się półgębkiem.
- W to nie wątpię. Każdy, kto żyje w "naszym świecie" musi znać jakieś podstawy. Ja pokażę ci coś więcej. Używałaś kiedyś broni?
- Nie uważałam, żeby była taka potrzeba.
Mężczyzna kiwnął głową.
- A więc tego też cię nauczymy. Ale po kolei. Pokaż mi, jak trzymasz gardę.
Emily zawahała się, po chwili uniosła ręce na wysokość twarzy.
- Nie tak. - Rosjanin podszedł do niej. - Najważniejsza jest ochrona podbródka, jeśli cios przeciwnika go dosięgnie, jest po tobie. Pochyl głowę, o tak. Podnieś lewą pięść na wysokość obojczyka. - Ivan ustawił odpowiednio dłoń dziewczyny. - Prawa ręka przy prawym boku, łokcie opuszczone, bronimy nimi tułów. Prawa pięść przy podbródku. To pozwala na wyprowadzenie silnych ciosów z wykorzystaniem skrętu ciała. Spróbuj.
Emily wyprowadziła uderzenie.
- Dobrze - rzekł Ivan. - Musisz pamiętać o tym, że podczas walki ręce muszą być cały czas gotowe zarówno do ataku, jak i do obrony. Pamiętaj o odpowiednim poruszaniu się, nie trać przeciwnika z zasięgu wzroku. Staraj się rozluźnić ciało, ograniczysz wtedy zmęczenie mięści. A teraz pokaż mi, co umiesz.
Brunetka odetchnęła, przybrała odpowiednią pozycję i ruszyła do ataku. Wyprowadzała sierpowe i proste, cały czas starając się dosięgnąć przeciwnika. Jednak Ivan był szybki. Podczas gdy ona szybko się męczyła, mężczyzna pozostawał niewzruszony. Minimalnie skręcał ciało, unikając każdego jednego uderzenia. Trwało to może sześć minut, kiedy Ivan jej przerwał.
- Przed nami sporo pracy.
- Brian.
W drzwiach minęła go Alice McKinley.
- Tak?
- Nie widziałeś gdzieś może Barneya? Szukam go już od dłuższej chwili i nie mogę znaleźć.
- Przykro mi. - Blondyn pokręcił głową. - Coś się stało?
Alice westchnęła. Skinęła na chłopaka, żeby poszedł z nią na bok. Rozejrzała się, czy nie ma nikogo w pobliżu i zaczęła mówić.
- Pamiętasz sprawę tego morderstwa?
- Tej młodej dziewczyny obdartej ze skóry? - Policjant zmarszczył brwi.
- Tak. Wiem, kto to zrobił. Jej były chłopak ma solidne alibi, był wtedy u znajomych na imprezie, ale w toku śledztwa okazało się, że ofiara miała romans - w tym momencie kobieta zrobiła efektowną pauzę - z ojcem chłopaka.
- Sprawdziłaś wszystkie tropy? - spytał Brian.
- Tak i jestem pewna, że to on ją zabił. Sąsiadka zeznała, że u ofiary w mieszkaniu był mężczyzna. Słyszała odgłosy typowe dla kłótni, ktoś wrzeszczał, coś zostało stłuczone, a po mniej więcej dziesięciu minutach z mieszkania wybiegł wzburzony facet w średnim wieku, elegancko ubrany. Opis pasuje do ojca chłopaka, nazywa się Mark Clancey. Według mnie dziewczyna miała dość tego układu, bała się, co zrobi Jerry Clancey kiedy dowie się, że ma romans z jego tatą. Zadzwoniła po Marka żeby się z nim rozstać, a ten wpadł w szał. Nie mógł się z tym pogodzić i postanowił się zemścić. Dopadł ją gdzieś w jednej z uliczek niedaleko jej domu i tam ją udusił.
CZYTASZ
Catch me if you can ≫ P. Walker ✔
ActionPolicjant, którego pasją są nielegalne wyścigi. Złodziejka, która marzy o lepszym życiu. Brian Sheppard od kilku miesięcy zajmuje się sprawą lokalnego bossa mafijnego. Niestety, bez większych rezultatów. Pewnej nocy pomaga nieznajomej dziewczynie. O...