1. Przeklęte korki

1.8K 96 11
                                    

Brian Sheppard zdecydowanie nie mógł powiedzieć, że był to najlepszy dzień w jego życiu.

Zaczęło się od spóźnienia do pracy. Po nocnym wyścigu, który swoją drogą znów przegrał, tracąc przy tym dwa kawałki, nie usłyszał budzika. Gdy wreszcie otworzył oczy, ze zgrozą stwierdził, że dochodzi dziesiąta rano. Wrzucił na siebie co miał pod ręką i o mało co nie skręcił karku, zbiegając po schodach do garażu. Sześć minut później był w biurze.

- Sheppard, do mnie! Natychmiast!

Głos szefa wydziału antynarkotykowego podziałał na niego niczym kubeł zimnej wody. Starając się rękami nieco wygładzić niedopiętą koszulę wszedł do przeszklonego gabinetu i zajął miejsce naprzeciwko Moreau.

Benjamin Moreau dobiegał sześćdziesiątki i wcale nie zanosiło się na to, że przejdzie na emeryturę. Był wysokim, postawnym mężczyzną z gęstymi, białymi włosami. Moreau trzymał wydział w ryzach, potrafił być bezlitosny nie tylko dla wrogów. Dlatego też jego oddział był najlepszy w Tramp Town. Jego twarz zdobiły zmarszczki, które pojawiły się na niej pod wpływem trosk i nerwów, jakich doświadczył w ciągu trzydziestu pięciu lat służby. Pod tą maską krył się jednak serdeczny, troskliwy człowiek, który opiekował się Brianem od szesnastu lat.

- Czy ty wiesz, która jest godzina?

- Tak, ale szefie... - w pracy Brian nie potrafił zwracać się do niego po imieniu - ...wiesz jak to jest, te przeklęte korki...

Moreau uciszył go szybkim ruchem dłoni.

- Akurat ty mi o korkach nie pieprz, Sheppard. Jesteś ostatnią osobą w tym pieprzonym mieście, która może wywinąć się korkami na ulicach.

Brian wbił wzrok w dyplom wiszący nad głową szefa, nic nie mówiąc.

- Wezwałem cię, bo chcę wiedzieć, czy coś ruszyło w sprawie Abruzziego.

- Pracuję nad tym.

- Pracujesz - Moreau zmarszczył brwi. - Tyle że trwa to już pół roku, a my nadal nic na niego nie mamy.

- Jestem blisko, czuję to. Lada chwila nastąpi przełom i przyskrzynię tego...

- Dosyć. Daję ci tydzień, Sheppard. Jeżeli do następnego poniedziałku nadal będziesz w tym samym punkcie, odbiorę ci sprawę. To wszystko. Wracaj do pracy - Brian wstał, ociągając się. - I zrób coś z włosami.

Chłopak poszedł do łazienki i przyjrzał się sobie w lustrze. Jego blond czupryna wyglądała tak, jakby ktoś wsadził w nią widły niczym w stóg siana. Przeciągnął dłonią po wymizerowanej twarzy, zwilżył fryzurę, po czym wrócił do sali głównej i zaszył się w swoim boksie.

Fakt, że szef miał rację nie dawał mu spokoju. Prowadził to śledztwo już pół roku, a wciąż był w punkcie wyjścia. Fabio Abruzzi był szefem włoskiej mafii działającej w Tramp Town od pięciu lat. Z początku był niegroźny, zadowalał się małymi przemytami i handlem narkotykami. Rok temu jego działalność przybrała groźniejszy charakter. Abruzzi powoli acz skutecznie wygryzał konkurencję, przejmując kontrolę nad pomniejszymi gangsterskimi organizacjami. Dzięki swojej charyzmie zawierał umowy z innymi wielkimi mafiami, w Nowym Jorku, Bostonie, Chicago, Los Angeles. Do ubogiego wachlarzu jego działalności dołączyły gwałty, kradzieże, rozboje, a także najemnictwo. Włoski boss wyszkolił grupę bezwzględnych morderców, którzy za odpowiednią opłatą likwidowali niewygodne cele. Sprawą szybko zajęła się lokalna policja, a on, jako nowicjusz, wybłagał o przydzielenie mu tej sprawy. Zależało mu na szybkim awansie.

Póki co wszystko szło nie po jego myśli. Minęło pół roku, a on nie był nawet o krok od złapania Abruzziego, Było to tym trudniejsze, bo Fabio Abruzzi publicznie był szanowanym obywatelem miasta, założył organizację charytatywną i przeznaczał ogromne pieniądze na cele społeczne. Swą gangsterską tożsamość doskonale skrywał pod maską filantropa. Dokładał wszelkich starań, by nikt nie kojarzył go z nielegalnymi działaniami.

Brian próbował już chyba wszystkiego. Usiłował nawet przedostać się w szeregi mafii, ale dojście do tego "ojca chrzestnego XXI wieku" było bardzo trudne, według niektórych - wręcz niemożliwe. Policjant coraz częściej zaczynał myśleć, że będzie musiał uznać swoją porażkę. A to nie mieściło mu się w głowie.

Brian Sheppard nie tolerował przegranej. Zawsze w końcu osiągał to, czego chciał. Nawet, jeśli zajmowało to większą część jego dwudziestoczteroletniego życia. Od małego wiedział, kim chce być w przyszłości. Pragnął iść w ślady ojca, który pracował w policji. Frank Sheppard był dla syna wzorem do naśladowania. I chociaż częściej go nie było, niż był, mały Brian szanował i podziwiał tego człowieka jak nikogo innego. Śmierć zarówno Franka, jak i matki chłopca, Janice, była dla niego ogromnym ciosem. Jak się później okazało, była to zemsta zamachowca, którego ojciec kiedyś wsadził za kratki, nim ten wysadził w powietrze siebie i cały stadion kibiców lokalnej drużyny baseballu. Bomba eksplodowała w jego domu, kiedy Brian był na wycieczce szkolnej. Tylko dzięki temu udało mu się przeżyć. W dniu pogrzebu poprzysiągł zemstę, a jego pragnienie by zostać stróżem prawa jeszcze bardziej się wzmogło.

I właśnie teraz, kiedy miał niepowtarzalną okazję, by się wykazać, fortuna przestała mu sprzyjać.

Podupadły na duchu mężczyzna zaczął przetrząsać zagracone biurko w poszukiwaniu zaległych raportów. Spędził nad nimi całą niedzielę, wiedząc, że Moreau już na nie czeka.

- Gdzie są te cholerne raporty? - Sheppard przeklinał pod nosem swój brak organizacji, gdy jego telefon oznajmił mu przybycie nowej wiadomości.

Catch me if you can ≫ P. Walker ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz