Rozdział 7

299 27 3
                                    

Nie wiem ile płakałam. Po pewnym czasie wyszłam z łazienki i poszłam do swojej sali.

Kilka dni później

Jaś nadal się nie odzywa. Boję się, że coś sobie zrobił. Nadal nie mam pomysłu jak go znaleźć. Na pewno jeszcze coś wymyślę. Dzisiaj wyszłam ze szpitala. Szłam przez park, w którym jeszcze niedawno byłam z Jasiem. Usiadłam na ławce i znowu zaczęłam płakać. Kiedy po moich policzkach spłynęły ostatnie łzy zauważyłam na ławce wyryty napis: "Przepraszam".

Mogłam się domyślić, że napisał to Jaś. Wytarłam rękawem wszystkie łzy na policzkach. Po chwili w oddali zobaczyłam osobę bardzo podobną do Janka. Myślałam, że to on, więc szybko do niego podbiegłam i go przytuliłam. Po pewnym czasie usłyszałam wściekły głos:

 Co ty robisz?!

Otworzyłam oczy i zauważyłam przed sobą obcego chłopaka.

 Prze-przepraszam  jąkałam się. 

Poszłam przed siebie uderzając nogą w ławkę. Syknęłam z bólu i usiadłam na niej. Przed sobą zobaczyłam sklep. Postanowiłam kupić coś do picia. Po chwili znalazłam się w sklepie i zauważyłam w nim Walerię.

 Hej  powiedziałam z lekkim uśmiechem.

 Cześć – odpowiedziała.  Wyszłaś już ze szpitala?

 Jak widać  posłałam jej fałszywy uśmiech.

 Coś się stało?

 Nie, a dlaczego pytasz?  

Nie wiedziałam, że to aż tak widać.

 Wyglądasz jakbyś niedawno płakała.

 Po prostu trochę mnie drapie w gardle i oczy mi łzawią  skłamałam.

 Miałam powiedzieć, że tęsknię za jej byłym chłopakiem? Wiadomo, że nie.

 Pamiętaj, że mi możesz wszystko powiedzieć  oznajmiła.  Muszę już iść. 

 Pa!  Krzyknęłam.

Kupiłam sok i poszłam do domu.

Perspektywa Walerii

Dwa dni później

Oglądałam filmiki na youtube i nagle w proponowanych filmach zobaczyłam filmik Jasia. Zdałam sobie sprawę, że dawno go nie widziałam. Pomyślałam, że pójdę do miejsca, w którym często przebywał. Wyłączyłam komputer i ubrałam się dość ciepło. Wyszłam z domu i kierowałam się w stronę lasu. Po pewnym czasie znalazłam się koło starego domku na drzewie. Weszłam do niego po drabince. Niestety nikogo w nim nie było. Rozejrzałam się trochę po domku i znalazłam karteczkę na której pisało:

"Waleria? Wiesz gdzie mnie znaleźć."

Jeżeli dobrze myślę, znajduje się w niewielkiej wsi koło Warszawy. Postanowiłam pojechać tam autobusem. Po godzinie znalazłam się w miejscowości. Pobiegłam do lasu, gdzie znajduje się mały opuszczony dom. Pukałam do drzwi i nic.

 Jaś?!  krzyknęłam dalej pukając. 

Chłopak nadal nie otwierał. Wzięłam rozbieg i uderzyłam całą siłą w wejście. Drzwi od razu wyłamały się w dziwny sposób. Szybko wbiegłam do domu. W salonie kanapa była bardzo brudna i rozwalona. W kuchni wszystkie rzeczy były przewrócone. Nikogo nie widząc w pomieszczeniu weszłam do łazienki. Moim oczom ukazał się straszny widok. Pewien chłopak był powieszony na sznurze. Bardzo się przestraszyłam i wybiegłam jak najszybciej z domu. Biegnąc wpadłam na Jasia.

 Co się stało?  zapytał z troską w głosie.

Odepchnęłam go od siebie i biegłam dalej.

Kontem oka zauważyłam, że biegnie za mną. Miałam pierwsze miejsce w biegach. Byłam bardzo szybka, więc  ciężko było mnie dogonić. Biegłam przez las. Już dawno się zgubiłam.  Obróciłam się do tyłu. Jaś widocznie sobie odpuścił bo nigdzie go nie widziałam. Obejrzałam się dookoła siebie. Świetnie. Nie wiem gdzie jestem. Po chwili poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu. Chciałam już zacząć krzyczeć, ale osoba od razu zakryła moje usta ręką. Próbowałam się wyrwać, ale wszystko wyszło na nic. W tej chwili żałowałam, że nie zostałam z Jasiem i wszystkiego sobie nie wytłumaczyliśmy. Osoba zakryła mi głowę jakimś workiem, a przedtem zakleiła mi usta taśmą. Bardzo się bałam. Myślałam, że już tego nie przeżyję. Mężczyzna wstrzyknął mi coś, po czym straciłam przytomność.

Perspektywa Jasia

Zmęczyłem się już bieganiem za Walerią i na chwilę odpocząłem. Po kilku minutach zacząłem jej szukać po lesie wszystko wyszło na nic. Miałem nadzieję, że się nie zgubiła. Nagle zauważyłem krew na trawie. Bez zastanowienia pobiegłem za nią. Po chwili zauważyłem duże ślady butów, które prowadziły do drewnianego domu. Przez okno budynku zobaczyłem Walerię leżącą na stole. Była nieprzytomna i miała kilka ran. Obok niej stało trzech mężczyzn śliniących się na jej widok.  Postanowiłem zadzwonić na policję. Kiedy to zrobiłem przyglądałem się sytuacji. Jedna z osób zdjęła bluzkę z dziewczyny dotykając ją po wszystkich możliwych miejscach. Wtedy po prostu nie wytrzymałem i rzuciłem się na nich. Kilkoma sprawnymi ruchami powaliłem wszystkich na ziemię.

Dziewczyna zaczęła się budzić, przytuliła mnie i powiedziała:

 Przepraszam, że uciekłam.

Po pewnym czasie przyjechała policja. Postanowiłem zabrać Walerię jak najdalej stąd.



Bądź na zawsze | JDabrowskyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz