Rozdział 9

270 27 3
                                    

Perspektywa Jasia

Kiedy byłem już na miejscu zobaczyłem na ławce śpiącą Ashley. Podbiegłem do niej.

 Ashley żyjesz? – zapytałem cicho.

Ciągle się nie budziła. Bałem się, że coś sobie zrobiła. Poczułem kilka łez w moich oczach. 

 Ashley?!  krzyknąłem.

Dziewczyna po pewnym czasie obudziła się. Jej oczy zabłysnęły jak nigdy dotąd. Od razu mnie przytuliła.

 Tęskniłam  wyszeptała.

Po jakimś czasie powiedziałem:

– Ja też.

Po chwili odkleiliśmy się od siebie.

 Mam nadzieję, że mnie nie zostawisz  oznajmiła.

 Nie mam zamiaru  odpowiedziałem.

Perspektywa Ashley

Nie da się tego opisać słowami jak bardzo byłam szczęśliwa, że Jaś jest ze mną. Tak bardzo mi go brakowało. Jego uśmiech sprawiał, że uśmiechałam się razem z nim. Najgorsze było to, że nie mogę być z Jankiem, że nie kocha mnie tak jak ja jego. Nie wiem czy dam radę się z nim tylko przyjaźnić, ale staram się teraz o tym nie myśleć. Razem z Jasiem stwierdziliśmy, że pospacerujemy po parku. Po chwili chłopak zaczął opowiadać różne żarty.

Śmiałam się razem z Jankiem. Jednak naszą rozmowę przerwała Waleria. Dziewczyna pocałowała Jasia w policzek. Może był to tylko zwykły pocałunek, ale i tak poczułam dziwne ukłucie w sercu.

 Ja pójdę do toalety  powiedziałam ze sztucznym uśmiechem. Po chwili znalazłam się w łazience. Przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie z Jasiem w Polsce. Janek był wtedy całkiem inny niż teraz. Pewnie Waleria mu pomogła, a ja tego nie zrobiłam. 

 Ja... ja nie dam rady przyjaźnić się z Jasiem. Będę musiała o nim po prostu zapomnieć albo się jakoś odkochać. A jeśli mam się odkochać to muszę urwać z nim kontakt. Nie dam rady...  Powiedziałam do siebie płacząc.

Nagle drzwi do łazienki otworzyły się. W przejściu stanął Janek.

 Coś się stało? - Zapytał z troską w głosie.

 Nie... po prostu źle się czuję. Lepiej pójdę do domu.

 Odprowadzić cię?

 Nie, dzięki powiedziałam wychodząc z toalety. Kierowałam się drogą do domu. Nie mogłam pohamować łez. Dlaczego to tak boli? Wpadłam na kilku ludzi chodząc ze spuszczoną głową. Kiedy uderzyłam po raz kolejny o jakąś osobę zostałam przez nią zepchnięta na ulicę. Nie miałam zamiaru wstawać z jezdni. Cały czas siedziałam na ulicy, kolana miałam przy twarzy i po chwili zaczęłam płakać. Po pewnym czasie kilka samochodów zaczęło trąbić. Nie wiem czy mogłam to nazwać szczęściem, że nie zostałam potrącona. Pewnie moje życie było by wtedy o wiele lepsze niż teraz. Samochody cały czas mnie wymijały. Jeden prawie mnie uderzył. Jednak kierowca pojazdu od razu wyszedł z samochodu i zobaczył czy żyję.

 Już myślałem, że cie potrąciłem. Wstawaj  powiedział po czym podał mi rękę, którą po chwili chwyciłam. Zapewne wyglądałam bardzo strasznie.

 Co się stało?  zapytał.

 Po prostu czuję się źle  powiedziałam dalej płacząc.

Chłopak na chwilę się zamyślił. Po pewnym czasie mnie przytulił.

 Ale to nie oznacza, że musisz od razu rzucać się pod koła samochodu.

 Nawet nie wiesz jak to boli.

Nie wiem dlaczego zwierzałam się obcej osobie, ale prawdopodobnie tego potrzebowałam. Z daleka zauważyłam Walerię z Jasiem.

– Ja już muszę iść - powiedziałam po czym ruszyłam się z miejsca.

Chłopak patrzył się na parę, która była coraz bliżej niego. Ja jednak nie chciałam na nią patrzeć. Szłam szybkim krokiem przed siebie oby jak najdalej od nich. Po dłuższej chwili zobaczyłam za sobą chłopaka. Nawet nie wiem jak się nazywał.

 Ashley czekaj!

Skąd niby on zna moje imię?

 Znasz moje imię?  zapytałam.

 Ehh... No tak  powiedział zmieszany.

 Niby skąd?

 Wiesz... Jestem przyjacielem Janka.

Chciałam  jakoś zapomnieć o Jasiu, ale wszystko mi to utrudnia.

 Kiedyś o tobie opowiadał i zdałem sobie sprawę, że to ty.

 To fajnie. Muszę już iść  mówiłam z smutnym wyrazem twarzy. Znowu widziałam Jasia i Walerię całujących się. Powinnam dobrze życzyć przyjaciółce, ale nie potrafię. Biegłam jak najszybciej przed siebie. Jak mam zapomnieć o Janku skoro widzę go na każdym kroku? Muszę wyjechać z Warszawy. Przekonam rodziców na przeprowadzkę. Będę musiała znów zmienić szkołę i otoczenie, ale dam radę. Właśnie przypomniał mi się sen. Jeżeli mogę to tak nazwać. Moja dawna zmarła koleżanka z Chin mówiła mi, że mam wyprowadzić się z Warszawy. Może ma to coś wspólnego z Jasiem lub jej śmiercią? 










Bądź na zawsze | JDabrowskyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz