Rozdział 40 OSTATNI

202 9 16
                                    

Perspektywa Ashley

Kiedy zobaczyłam Jasia nie mogłam uwierzyć w to, że go widzę. Jego oczy błyszczały jak nigdy wcześniej, a uśmiech był większy niż zazwyczaj. Przytuliłam go kilka razy wycierając łzy szczęścia, które spływały po moich policzkach.

 Dlaczego to zrobiłaś?  zapytał smutno.

 Bo cię kocham, nie zasługiwałeś na śmierć  odpowiedziałam wycierając kolejną łzę.

Chłopak przytulił mnie jeszcze raz i wyszedł bez słowa. Po chwili przyszedł z lekarzem, który mnie zbadał i pytał się o różne rzeczy.

 Ma pani duże szczęście  powiedział doktor z uśmiechem.  Jeszcze poleży pani tutaj kilka dni na obserwacji i potem pani będzie mogła wrócić do domu.

Po chwili w pomieszczeniu byłam tylko ja, Jaś i cisza między nami.

 Ile spałam?  zapytałam nawet nie wiedząc jaki jest miesiąc.

 Cztery miesiące  odpowiedział Jaś błądząc wzrokiem po mojej twarzy.

 I ty przez te cztery miesiące cały czas czekałeś aż się obudzę?

 Tak  spojrzał w moje oczy.  Nie wybaczyłbym sobie gdybym cię tutaj zostawił. Jesteś dla mnie wszystkim.

 Ty dla mnie też  przytuliłam go po raz kolejny. Nie wierzyłam w to, że tyle na mnie czekał i się nie poddał. Jeszcze raz spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki i zasnęłam.

***

Leżałam w łóżku i zastanawiałam się nad wydarzeniem sprzed kilku miesięcy. Zaczęłam bać się... Bać się Jasia. Sama nie wiem czemu, on nigdy mi nic nie zrobił, przecież nie powinnam...

 Ashley ogarnij się  powiedziałam do siebie w myślach.

Wiedziałam, że muszę wyjaśnić to z Jasiem, a nie domyślać się o co chodziło. Usiadłam na parapecie i zaczęłam podziwiać miasto nocą. Kiedyś był to dla mnie piękny widok, a teraz widzę go codziennie i z każdym dniem coraz mniej mnie zachwyca. Nagle do pomieszczenia wszedł Jaś.

 Już za dwa dni wychodzisz ze szpitala  powiedział cicho.

 Wiem - szepnęłam nadal siedząc na parapecie, patrząc przez okno.

 Coś się stało?  zapytał smutno. Znał mnie za dobrze i wiedział kiedy jest coś nie tak.

 Nie do końca  powiedziałam spuszczając głowę na swoje nogi.

 O co chodzi?  przybliżył się do mnie.

 O... O Kamilę  powiedziałam tak cicho, że ledwo sama siebie usłyszałam.

Kontem oka widziałam zdziwioną minę Jasia.

 Czyli już wiesz?  zapytał przestraszonym głosem, bał się mojej reakcji.

 Domyślam się  szepnęłam czując się coraz gorzej.  Ty... Ty ją zabiłeś?

Nastała cisza. Głęboka cisza, nie było słychać żadnego hałasu, oprócz naszych oddechów.

Chciałam w końcu dowiedzieć się prawdy, już jej się nie bałam chciałam już ją poznać.

 Tak, ale...  cichy szept dobiegł do moich uszu.  Ja jej tylko pomogłem.

Chłopak trzymał swoją twarz w dłoniach. Chciałam go przytulić, ale znowu poczułam to dziwne uczucie... Ten strach, którego raczej nie powinnam była czuć.

 Jej chłopak, czyli ten mężczyzna co cię postrzelił, bił ją i nie tylko. Chciałem jej jakoś pomóc, ale ona chciała już nie żyć. Wiem, że nie powinienem był tego robić... Do dzisiaj mam wyrzuty sumienia. Po kilku miesiącach chciał mnie zastrzelić, bo ją zabiłem, ale tak nie było ja chciałem jej tylko pomóc...  mówił ze łzami w oczach.

Podeszłam do chłopaka i go przytuliłam. Już nie czułam tego strachu, wiedziałam, że jestem bezpieczna. To nie było dla niego łatwe, dla mnie też. Łza spłynęła mi po policzku, od zawsze byłam strasznie wrażliwa.

 Prawdopodobnie niedługo znowu będą chcieli to zrobić  szepnął.  Chcę, żebyś wiedziała, że zawsze cię kochałem i nadal bardzo kocham.

Przytuliłam go jeszcze mocniej, nie chciałam go puścić. Miałam wrażenie, że zaraz odejdzie i mnie zostawi. Jaś pocałował mnie delikatnie w usta.

 Nie możesz im na to pozwolić  powiedziałam czując, że zaraz się rozpłacze.

 Ale ja na to zasłużyłem... Na śmierć  szepnął.

 Nie, nie mów tak to nie prawda chciałeś dobrze  mówiłam, a raczej prawie krzyczałam czując jak łzy spływały mi po policzku.

 Nie płacz  odpowiedział wycierając moje łzy. – Ja muszę to zrobić.

 Nie!  krzyczałam jeszcze głośniej.  Nie możesz mi tego zrobić.

Spojrzał na mnie swoimi czekoladowymi oczami, które były bardzo czerwone prawdopodobnie od płaczu. Położył się ze mną na łóżku. Przytulił mnie i uciszał. Nie chciał, żebym płakała. 

 Kocham cię, pamiętaj o tym  szepnął mi do ucha.

 Ja ciebie też kocham  szepnęłam z lekkim uśmiechem.

***

Po chwili zdałam sobie sprawę, że nie ma przy mnie Jasia. Szybko wybiegłam ze swojej sali. Biegłam przez długi korytarz prawie potykając się o własne nogi. Już miałam wyjść na dwór i biec dalej, ale zatrzymali mnie lekarze. Z daleka widziałam Jasia, szedł prosto nawet nie obracając się za siebie.

 Zostawcie mnie!  krzyczałam.

Chciałam być przy nim i jeszcze raz go przytulić.

***

Przez ostatnie dwa dni w szpitalu płakałam... Nigdy tak za kimś nie tęskniłam. Jaś mnie opuścił, po prostu odszedł. Nie wiedziałam gdzie może teraz być, ale wiedziałam, że nie mogę się tak łatwo poddać i go nie szukać. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że mógł już nie żyć. Codziennie patrzałam przez okno z nadzieją, że go tam zobaczę.

 Czy on na pewno kochał mnie tak bardzo jak mówił?  zadawałam sobie to pytanie codziennie.

---------------------------------------------------

KONIEC. Dziękuję wszystkim za gwiazdki i komentarze i tyle wyświetleń <3 Tutaj też możecie głosować i komentować <3 Będzie druga część tej książki, ale ze względu na szkołę nie pojawi się za szybko :c Mam nadzieję, że książka wam się spodobała <333 Dopiero teraz zauważyłam, że książka ma prawie rok <3 To tyle papa <3 Kocham was <3 


Bądź na zawsze | JDabrowskyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz