Rozdział 25

116 12 2
                                    

Zostałam kompletnie sama. Nie ma przy mnie żadnej ważnej dla mnie osoby.

 Milena!  krzyknęłam z całej siły.

Po chwili zdałam sobie sprawę, że nie był to najlepszy pomysł. Szukałam Mileny w całym lesie. Nigdzie jej nie było. Postanowiłam pójść w miejsce, o którym mówił Jaś. Pomyślałam, że chodziło mu o miejsce, w którym zostałam potrącona przez samochód. Nie wiedziałam gdzie dokładnie to było, ale dałam radę i znalazłam to miejsce.

 Jaś?  powiedziałam dość cicho.

Nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. Coś mi mówiło, że Jaś mógł być trochę dalej od miejsca, w którym się znajdowałam. Zaczęłam się rozglądać. Nigdzie go nie było. Zostałam sama. Nie wiedziałam co mogłam zrobić. Nikt mi nie mógł pomóc. Przynajmniej tak myślałam. Nagle usłyszałam szept:

 Szukaj pod dużym drzewem.

Obejrzałam się dookoła siebie. Dość daleko stało ogromne drzewo.

 Czemu tam nie poszłam?  pomyślałam.

Udałam się do tamtego miejsca. Pod drzewem leżał Jaś. Jego nos był cały od krwi, tak samo ubrania. Miał podbite oczy. Od razu szybko podeszłam do chłopaka.

– Jaś!  powiedziałam dość głośno patrząc w jego zamknięte oczy.

 Nie opuszczasz mnie, prawda?  oznajmiłam wstrzymując łzy.

Nie odpowiadał. Nic nie mówił, ale oddychał. Nie miałam przy sobie telefonu.

 Dlaczego nie wzięłam ze sobą tamtej komórki?  pomyślałam.

Patrzyłam się na niego przez dłuższą chwilę myśląc co mogę zrobić. Niespdziewanie chłopak przestał oddychać. Zaczęłam go reanimować. Po moich policzkach spływały strumienie łez.

 Nie możesz...  rozpłakałam się jeszcze bardziej.  Bądź przy mnie, bądź na zawsze.

Reanimowałam go dość długo nie przestając. Ciągle miałam nadzieję, że zacznie oddychać. Otworzy swoje przepiękne, czekoladowe oczy, ale nic takiego się nie stało. Nie miałam siły już dalej tego robić. Po chwili przestałam. Wiem, że źle wtedy zrobiłam. Płakałam bardzo głośno.

 Nie zostawiaj mnie. Jesteś jedyną osobą, którą tak mocno kocham.

Wiedziałam, że nie mogę się tak łatwo poddać. Znowu zaczęłam go reanimować. Robiłam to bardzo długo. Strumienie łez leciały po moich policzkach. Nagle chłopak otworzył swoje oczy i spojrzał na mnie. Nigdy nie cieszyłam się tak bardzo. Właśnie wtedy odzyskałam jedną z ważniejszych osób w moim życiu.

Przytuliłam się do chłopaka i znowu zaczęłam płakać tym razem ze szczęścia.

 Kocham cię  wyszeptałam wycierając łzy.

 Ja ciebie też  odpowiedział.

Siedzieliśmy przytuleni do siebie dość długo, ale niestety nie mogliśmy dłużej być w lesie.

 Co ci się stało?  zapytał chłopak patrząc na moje oko.

 Nie ważne. Lepiej powiedz co ci się stało  powiedziałam.

 Nie pamiętam  oznajmił.

 Ja też nie pamiętam  stwierdziłam.  Musimy znaleźć Milenę.

 Ona też tu jest?  zapytał.

- Tak. Nie wiem co się z nią stało, po prostu zniknęła.

Perspektywa Mileny

 Milena? jedyne słowo, które usłyszałam przed zobaczeniem całkowitej ciemności.

Obudziłam się w lesie. Było bardzo ciemno. Księżyc świecił w oddali. Wszystko było rozmazane. Ledwo mogłam się ruszać. Wstałam powoli od razu upadając.

Chciałam coś powiedzieć, ale zamiast tego kaszlnęłam. Moje oczy powoli zaczęły opadać. Ogarnął mnie sen. Zamknęłam oczy i dalej już nic nie pamiętam.

Perspektywa Jasia

Przeszukaliśmy prawie cały las, ale Mileny nigdzie nie było. Nagle zauważyłem już wyschniętą krew na trawie.

 Ashley!  zawołałem.

Dziewczyna podeszła do mnie i od razu zobaczyła krew.

 Mam nadzieję, że Milenie nie stało się nic poważnego  powiedziałem.

 Ja też  odpowiedziała Ashley.

***

Po chwili byliśmy w okolicach domku na drzewie szukając tam jakiś śladów.

Tam również znajdowała się krew. Była utworzona z niej ścieżka. Poszliśmy za nią, doprowadziła nas do drewnianego domu, którego nigdy wcześniej tu nie widziałem. Powoli weszliśmy do budynku. Ashley szła za mną bo bardzo się bała, ja trochę też. Na zewnątrz było ciemno, a w domu jeszcze ciemniej. Nie mieliśmy przy sobie żadnego światła. Obejrzałem się do tyłu sprawdzając czy dziewczyna nadal tam jest. Kilka metrów za Ashley zobaczyłem siedzącą dziewczynę na ziemi. Nie widziałem dokładnie jej twarzy, bo zasłaniała ją włosami.

 Co się stało?  zapytała.

Ashley obejrzała się za siebie i od razu podbiegła do dziewczyny, a ja razem z nią. Okazało się, że była to Milena. Miała dużo siniaków i zadrapań. Na nodze miała głębokie skaleczenie, z którego leciała krew.

 Musimy szybko stąd iść  powiedziałem.

Ashley kiwnęła głową. Pomogliśmy Milenie wstać i chodzić. Dziewczyna nic nie mówiła. Nagle nasza przyjaciółka upadła na ziemię. Jej rana wyglądąła coraz gorzej. Postanowiłem rozejrzeć się szybko i sprawdzić czy jakaś osoba mieszka niedaleko stąd. Niestety nikogo nie znalazłem. Kiedy wróciłem do miejsca, w którym ostatnio byłem nikogo nie było.

 Ashley, jesteś tutaj?  zapytałem.

Nikt mi nie odpowiadał.

 Mogłem ich nie zostawiać  pomyślałem odgarniając swoje włosy do tyłu. 

Szybko pobiegłem w głąb lasu szukając dziewczyn. 

-----------------------------------------------------------------

I jest rozdział :> Troszkę później go wstawiłam niż zwykle za co bardzo przepraszam ♥ Mam nadzieję, że nie jesteście źli i rozdział wam się spodobał <3 To tyle papa :* 

Bądź na zawsze | JDabrowskyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz