Rozdział 16

2.1K 135 0
                                    

– Jaką znów boginią? Człowieku! Mózg ci się pokiereszował? – pytam. Tym razem nie chcę mu wierzyć.

– Kiedy to przeczytasz, w twojej głowie ci się rozjaśni – podaje mi starą, zakurzoną książkę. Nie daję się przeoczyć wielkich liter na środku okładki:

BOGINI ZNISZCZENIA _ OPOWIEŚCI

– Mam przeczytać tego kloca? – robię oczy szczeniaczka, którego potrącił tir.

– To twój obowiązek Maddison Jennifer Hill – mrugam. On też.

– Skąd znasz moje drugie imię? Nikomu go nie mówiłam – przerażenie włamuje się do mojego umysłu.

– Wszystko jest w książce – wygląda, jakby miał zamiar powiedzieć coś jeszcze, ale się rozmyśla.

– Jest haczyk? – wtrąca się Xavier, który do tej pory nic nie mówił.

– Nie ma. Lecz pamiętaj Maddison : nie opieraj się przeznaczeniu, a także losowi – mój brzuch fika kozła. – Zrezygnowałem z pomysłu zatrudnienia was, ponieważ jesteście mi potrzebni w ważniejszej sprawie. A teraz – wracajcie do pokoju i przeczytajcie księgę. Kiedy będziesz gotowa przyjdź – kończy, a jego dwaj goryle nas wyprowadzają.

Ja i Xav wpadamy do pokoju. Rozkładamy książkę na podłodze. Zdmucham kurz. Pierwsza strona.

"Opowieść o Strażniku Istnienia"

Tak, to ja. Strażnik Istnienia. Nigdy wcześniej nie pisałem, więc nie każcie mnie za brak talentu. Opowiem Wam wszystko w skrócie:

Siedziałem pod drzewem i jadłem jabłko. Zachciało mi się pić. Od tego się wszystko zaczęło. Od napoju. Ironia... W myślach pomyślałem jak bardzo chce mi się pić. I... BUM! W mojej ręce pojawiła się butelka wody gazowanej – mojej ulubionej. Ale to dopiero było nic! Następnie pomyślałem o dziewczynie, w której kocham się od lat – Maddison Jennifer Hill. Moim oczom ukazała się właśnie ona. Stworzyłem ją. Na nowo. Wpatrywaliśmy się w siebie. Po pięciu minutach zniknęła, tak jak butelka wody. Wszystko znikało po pięciu minutach. Ciągle tworzyłem tę samą dziewczynę na nowo, by być bliżej niej. W rzeczywistości była ona boginią, której nie mogłem nawet nazwać po imieniu. Okrutna, zarozumiała, arogancka, ale nie mogłem o niej zapomnieć... Kochałem ją.

– Co?! – przerywam czytanie.

– Czytaj dalej – karci mnie Xavier.

– Na dzisiaj mam dość. Proszę, zrozum mnie. Muszę przetrawić tę górę informacji.

– Rozumiem. Dobranoc. Karaluchy pod poduchy – oboje zasypiamy.

 Karaluchy pod poduchy – oboje zasypiamy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Nie ma takiej drugiejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz