Po tym jak Grayson otumanił Ryana, wnieśliśmy go wspólnymi siłami do taksówki, którą zamówiła Daisy. Następnie pojechaliśmy pod adres córki May. Z tego, co wiem, to jedyna opcja bezpiecznego schronienia.
Teraz chłopak przesłuchuje Ryana w pokoju przesłuchań, a ja siedzę na łóżku w przeznaczonym dla mnie pokoju. Moje sumienie coraz bardziej pogłębia się w rozpaczy.
Zabiłam już tyle ludzi... Czuję się winna. Może nie wszyscy zawinili? Może byli zmuszeni do złego działania?
Zabiłam ojca Graysona...
Może i był zły, ale w końcu to był jego tata... był...
Maddie przestań o tym myśleć! Nie zwalaj na siebie winy!
Wstaję spod miękkiej kołdry. Próbuję przedostać się do drzwi. Otwieram je. Wychodzę na korytarz. Kieruję się do jakiegokolwiek pomieszczenia.
W połowie drogi donikąd napotykam Graysona. Chłopak spogląda na mnie dziwnym, a zarazem podejrzliwym wzrokiem.
– Czego się dowiedziałeś? – pytam lekko spięta.
– Niczego – jego twarz robi się ponura.
– Nie chciał nic powiedzieć? – denerwuję się.
– On chcę rozmawiać tylko z tobą – Grayson przybiera poważną postawę. Jego oczy się ściągają. Czoło się marszczy.
– Dlaczego? – dziwię się. – Ryan nie ma o czym ze mną gadać.
– A jednak – krzywi się. – Lepiej już chodźmy – chłopak chwyta mnie za ramię i wskazuje wejście zamknięte na kilka kłódek.
– To tutaj?
– Mam wejść z tobą? – Grayson zaczyna okazywać troskę o mnie.
– Poradzę sobie – uśmiecham się. – Otworzysz?
– Jasne – chłopak po kolei wyciąga klucze, wkłada je do zamka, po czym dokładnie przesuwa w prawą stronę. Dźwięk klucza w zamku wywołuje we mnie nieprzyjemny dreszcz. Słychać skrzypnięcie ogromnych drzwi.
Staję w progu. Z początku tylko się rozglądam.
Genialnie! Kolejne drzwi.
Podchodzę do nich i naciskam klamkę.
W środku widzę zakutego w kajdanki Ryana.
– Cześć – wyduszam z siebie. Chłopak szybko zrywa się z krzesła.
– Przyszłaś – uśmiecha się.
– Porozmawiać – odchrząkam. – Tylko po to.
– Aha – odpowiada.
– No to mów – zagajam nerwowo.
– Od czego mam zacząć? – pyta Ryan.
– Od początku – irytuję się.
– Tak naprawdę nie chciałem o tym z tobą rozmawiać – podchodzi nieśmiało bliżej.
– A o czym? – sztywnieję.
– O przeznaczeniu – uśmiecha się, po czym spala swoje kajdanki ogniem.
– Co ty robisz? – odsuwam się.
Kiedy kajdanki opadają na ziemię, chłopak przysuwa się i obejmuję mnie w pasie.
– Przeczytałaś ostatni rozdział? – pyta.
– Rozdział czego? – na moje ramiona wkrada się gęsia skórka, a nogi robią mi się jak z waty.
– Księgi – uśmiecha się promiennie Ryan.
– Nie.
– Tam jest zapisane nasze przeznaczenie – chłopak zaciąga mi włosy za ucho.
– Nasze? – nic z tego nie rozumiem.
– Nasze żywioły są sobie przeznaczone. Żyjemy po to, aby stworzyć potomka Dwóch Iskier. Kiedy nasz potomek się urodzi, staniemy się we trójkę najpotężniejszym żywiołem na świecie! – w jego oczach widnieje dzikość.
– Nie! Jesteś szalony! Puszczaj mnie! – próbuję się wyszarpać z jego uścisku.
– To przeznaczenie! Nie możesz tego powstrzymać! – Ryan zatrzymuje mnie.
– Jesteś chory! – uciekam do drzwi. Wpadam w przerażenie. Drzwi są zamknięte. – Grayson! Grayson!
– Czemu uciekasz?! – chłopak rozbiega się, żeby się na mnie rzucić. W ostatniej chwili Grayson otwiera i wyciąga mnie na drugą stronę drzwi, a Ryan uderza z wielką mocą o szybę.
– Zrobił ci coś? – chłopak potrząsa mną.
– Prawie – zamyślam się. – Musimy znaleźć księgę i to jak najszybciej.
– Przecież mój ojciec nie jest już problemem – zupełnie poważnie oznajmia Grayson.
– Po prostu... Potrzebuję coś sprawdzić – uspokajam się.
– Dobrze. Jutro z samego rana wyruszymy do tamtego lasu – podsumowuje chłopak.
– Dziękuję – przytulam się do niego i wracam spacerkiem do pokoju.
Kiedy zatrzymuję się na progu przyglądam się wnętrzu pomieszczenia.
Tapety koloru pudrowego różu w kwiaty, na których zasiadają wygłodniałe pszczoły. Na środku pokoju znajduję się wielkie, małżeńskie łoże nakryte czarną kołdrą z białą koronką przy brzegach . Poduszki są z fioletowej skóry z cytrynowymi frędzlami.
Na jednej ze ścian jest okno. Dekoruje je purpurowa firanka z drobnymi błękitnymi kryształkami wyglądającymi jak kropelki deszczu.
Podłogę wyściela piękny, błyszczący złoty dywan na końcach przechodzący w biel.
Ściągam kapcie. Dotykam palcami u nóg gładkiego tekstylia. Kładę się na dywanie i jakimś cudem zasypiam.
CZYTASZ
Nie ma takiej drugiej
ParanormalW tej książce nic nie trzyma się kupy generalnie. Była pisana na początku gimnazjum, wiec proszę się nie dziwić. Zapraszam np. do „Aplikacji: Kopciuszek", która jest na lepszym poziomie według mnie. Czytasz na własną odpowiedzialność. Co zobaczysz...