Biegniemy sprintem na zachód jakieś dwie godziny z przerwami na złapanie oddechu. Mam dość dobrą kondycję, ale nawet mnie pot spływa z czoła kaskadami. Do tego wszystkiego zaczyna kropić deszcz. Wielkie, przeźroczyste krople tańczą na mojej twarzy rumbę. Albo sambę.
Zatrzymuję się. Patrzę w niebo. Woda wpada mi do oczu i ust.
Wszystko wokół mnie zdaję się być szare, martwe.
Moja uwaga skupia się na starym drzewie. Przypomina mi to czasy, kiedy byłam dzieckiem. Bawiłam się na gałęziach drzew pod czujnym okiem tatusia.
Wracam do rzeczywistości. Moi przyjaciele dyszą ze zmęczenia. Przysiadam na mokrej trawie.
Tracę poczucie czasu. Wiem jedynie, że jest noc. Świetliki kołyszą się przed moją udręczoną twarzą.
Czuję rozgoryczenie i wstyd. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Byliśmy przekonani, że nasz plan się powiedzie.
– Jesteś taka zamyślona... – szepcze Grayson.
– Może i tak – stwierdzam. – Co teraz będzie?
– Ucieczka to jedyne rozwiązanie. Xaviera już straciliśmy. Nie możemy sobie pozwolić na dłuższe przystanki – mówi chłopak.
– To gdzie tym razem? – uśmiecham się ironicznie.
– To niespodzianka. Mam nadzieję, że ci się spodoba – Grayson ujawnia swój szelmowski uśmiech. – Powiem ci tylko tyle, że wybieramy się w daleką drogę.
– Pieszo?
– Mamy jakiś wybór? Niczego już nie mamy. Ani pieniędzy, ubrań... niczego... – zastyga bez ruchu. Naciska kciukiem moje wargi, abym skupiła się na otaczających mnie odgłosach. Słyszę coś, co mrozi krew w żyłach.
– To niedźwiedź? – mruczę.
– Widziałaś kiedyś niedźwiedzia ze spluwą? – mój wzrok zatrzymuje się na krzaku, który celuje w nas bronią.
– Ręce do góry! – krzyczą liście. Unosimy dłonie.
– A teraz oboje za mną! – zza krzaka wydostaje się przystojny brunet w naszym wieku. Ciągnie mnie i Graysona w stronę czarnego BMW. Wpycha nas na tylne siedzenie. Wiąże grubym sznurem, a na dodatek zakleja usta. Zapala silnik. Samochód rusza. Jedzie z przynajmniej dwieście kilometrów na godzinę.
Jest mi nie dobrze. Zaczyna mi się kręcić w głowie. Wydaje mi się, że, co pięć sekund tracę przytomność.
Grayson chwyta mnie za mały palec. Podnosi mnie tym na duchu.
CZYTASZ
Nie ma takiej drugiej
ParanormalW tej książce nic nie trzyma się kupy generalnie. Była pisana na początku gimnazjum, wiec proszę się nie dziwić. Zapraszam np. do „Aplikacji: Kopciuszek", która jest na lepszym poziomie według mnie. Czytasz na własną odpowiedzialność. Co zobaczysz...