Coffee Garden
godz. 20:00
Wchodzę do pięknie urządzonego lokalu. Od razu rozpoznaję siedzącego w cieniu chłopaka. Zaczyna do mnie energicznie machać. Podchodzę do niego.
– Co słychać, Mad? – krzywi swój uśmiech.
– Przestań! Mieliśmy poważnie porozmawiać. Może zaczniesz? – siadam obok niego.
– Tak... Słuchaj. Najpierw wytłumaczę ci, co się stało z Daisy i Willem – obejmuje mnie ramieniem. Delikatnie ściągam jego rękę z moich pleców. Daję mu znak, żeby zaczął opowiadać.
– Nasz Stwórca, czyli nasz jakby ojciec, kazał nam wygrywać wszystkie gry, do których ludzie zostali przywołani, tak jak ty. Powiedział też, że jeśli przegramy choć raz, czeka nas kara.
– Jaka kara? – Grayson łapie mnie za rękę pod stołem.
– Dwoje z naszej trójki mają się stać jego hmmm... zombie. Można tak powiedzieć. I chciałem ci przypomnieć, że trzymam cię za rękę, a ty jej nie odsunęłaś, Kotek – puszczam jego dłoń.
– Masz coś jeszcze do powiedzenia? Czy mogę już iść? – mówię ostrzej niż zamierzałam.
– Tak, musisz wiedzieć o czymś jeszcze. Stwórca chce, żebyś dołączyła do nas, ponieważ jako jedyna wygrałaś z nami. Od razu ci powiem: Nie zgadzaj się! – gładzi mnie po włosach. – Wyjawię ci coś jeszcze, piękna...
- Proszę bardzo – wzdycham.
- Jak już pewnie wiesz, nie jesteśmy zwykłymi ludźmi. Jesteśmy inną odmianą człowieka, która posiada nadludzkie moce. Ukrywamy się i w ten sposób chronimy się nawzajem. Z wyjątkiem mojego ojca, który nie lubi bawić się w ukrywanie... Ty jesteś taka sama jak my. Twoi rodzice muszą posiadać zniekształcony gen. Nie jesteś przypadkiem adoptowana?
- Na pewno nie! Ale... to znaczy, że oni... - zaciskam powieki. Daj spokój. Później się nad tym dłużej zastanowisz Maddie. – Dobrze. Czy teraz mogę już iść? Weź tę łapę! – wstaję z krzesła. Pociąga mnie w swoje ramiona i namiętnie całuje. Jego wargi są takie miękkie. Grayson smakuje jak mieszanka mięty i czekolady. Nie stawiam się, co jest dziwne. W końcu odsuwa się. Trzymam się mocno jego ramion.
– Mmm... Smakujesz truskawką – zaczyna mnie całować po szyi i uchu.
– Muszę już iść – próbuję się od niego odkleić.
– Podwieźć cię? – bierze mnie na ręce i pochodzi w stronę drzwi.
– A mam inne wyjście?! – Grayson wrzuca mnie na przednie siedzenie w samochodzie. Sam siada za kierownicą. Zapina mi pas. Dżentelmen.
– Opowiedz mi coś o sobie – mówi.
– Nie – warczę.
– Ok. Jak ci poszło z Willem? No wiesz...
– Mam być szczera? – krzywię się.
– Tak.
– Pocałował mnie. Próbował też wczoraj, ale się obroniłam – czuję się zawstydzona.
– Co zrobił?! Pożałuje tego! Zniszczę go! – Grayson zazwyczaj aż tak się nie denerwuje.
– Uspokój się! Przecież on nie jest sobą! – ciągnę. – Czy mi się wydaje, czy jesteś zazdrosny?
– Ja? No co ty! Ja tylko no wiesz... Troszczę się o ciebie – rumieni się.
– Tak, wierze ci – podjeżdżamy pod dom. Moja mama stoi w oknie i myję naczynia jednocześnie mnie wypatrując. Wysiadam.
– Na razie – macham mu. Uśmiecha i kieruje się w stronę opuszczonego domu. Jego domu.
Wow, chyba pierwszy raz jest taki miły.
CZYTASZ
Nie ma takiej drugiej
ParanormalW tej książce nic nie trzyma się kupy generalnie. Była pisana na początku gimnazjum, wiec proszę się nie dziwić. Zapraszam np. do „Aplikacji: Kopciuszek", która jest na lepszym poziomie według mnie. Czytasz na własną odpowiedzialność. Co zobaczysz...