Rozdział 43

1K 71 2
                                    


Rynek główny

Chodzimy po mieście już trzecią godzinę. Ryan zniknął jak kropla wody w kałuży. Szczerze mówiąc, najchętniej położyłabym się spać. Niestety z Daisy nie mam szans nawet na sen na stojąco.

– Maddie! Co się dzisiaj z tobą dzieje?! – wrzeszczy dziewczyna.

– Mówisz serio? Czy ja mam ci powiedzieć, która jest godzina?! Grayson pewnie już dawno chrapie – próbuje mieć surowy ton i wyraz twarzy.

– Jest dopiero coś koło północy – odpowiada spokojnie.

– Dopiero?! Daisy... Proszę cię... Chcę spać... – marudzę pod nosem.

– Pierwszy i ostatni raz idę z tobą na ugodę – uśmiecha się krzywo.

– Czyli wracamy? – jestem bliska euforii zwycięzcy.

– No dobra... Wsiadaj do auta – Daisy ciągnie mnie w stronę zardzewiałego niemieckiego opla. Wskakuje na tylne siedzenie. Dziewczyna obejmuje rękoma kierownicę. Jedziemy. Jestem pewna, że w tym tempie nigdy nie dojedziemy przed wschodem słońca.

– Przyspieszysz trochę? – pytam lekko zirytowana.

– A chcesz żebym wjechała w drzewo? – wyczuwam sarkazm w jej głosie.

– Przepraszam... Już się nie odzywam – warczę.

W samochodzie panuje nieskończenie wnerwiająca cisza. Na pewno pierwsza jej nie przerwę.

Kiedy docieramy na miejsce, czyli do mieszkania Shannon, naciskam klamkę i kładę nogi na śnieżnobiałym chodniku. Podchodzę i otwieram drzwi wejściowe. Idę do salonu, gdzie na czerwonej kanapie pochrapuje Grayson. Siadam na skraju i obserwuję chłopaka. Uderzam go w twarz. Czekam na jego reakcje. Grayson podrywa się do pozycji stojącej.

– Co do cholery?! – krzyczy. Śmieję się, widząc dezorientację w jego oczach. – Czemu mnie obudziłaś? – irytuje się.

– Bo lubię cię wkurzać – uśmiecham się. Chłopak rzuca we mnie poduszką, z której wypadają kacze lub gęsie piórka.

– Za co to?! – pytam, chociaż tak naprawdę znam odpowiedź.

– Za wszystko – Grayson szczerzy się jak wariat i przewraca mnie na kanapę. Jestem przez niego przygnieciona.

– Ważysz chyba z tonę – krzywię się, a chłopak od razu poprawia się tak, żeby nam obojgu było wygodnie i przytulnie.

– Grayson... – szepczę, ale on mi przerywa.

– Ci... Teraz nic nie mów – muska ustami moją szyję. Składa pocałunek po pocałunku. Zaczynam mruczeć jego imię.

– Nie możecie tego robić w sypialni? – naszą rozkosz przerywa Shannon. Patrzy na nas zbulwersowana.

Spoglądam na chłopaka, który wpatruje się w nią morderczym wzrokiem. Gdy dziewczyna zauważa jego wściekłość skierowaną na nią, od razu się wycofuje.

– Nie przeszkadzam – dodaje. Wychodzi.

Wsuwam palce w czuprynę potarganych włosów Graysona. Chłopak łączy nasze wargi w ciasnym uścisku, z którego nie mogę się uwolnić, chociaż nie protestuję, a powinnam.

Kiedy chłopak odsuwa się, żeby wziąć oddech, uciekam spod niego, aby nie narazić się na ewentualne pocałunki.

– Co ty wyrabiasz?

– Jeszcze ci nie wybaczyłam – mówię zupełnie poważnie.

– Ale czego? – dopytuje się Grayson

– Mam wymieniać? – w jego oczach dostrzegam błysk zainteresowania i strachu.

– Mów – nakazuje.

– Nie powiedziałeś mi, że władasz powietrzem. Byłeś zazdrosny o wszystko. Nie myślisz poważnie o naszym niby związku. Często mnie denerwujesz tylko i wyłącznie oddychając – krzywię się.

– To nie są powody do awantury – drapię się po karku.

– Bo to nie jest awantura... Może po prostu nie pasujemy do siebie? Pomyślałeś kiedyś o tym? – moja głowa zaraz wybuchnie. Czuję jak wszystkie wspomnienia z Graysonem rozlatują się na milion niepoukładanych kawałeczków wafla ryżowego.

Chłopak spogląda na mnie dziwnym wzrokiem. Czuć od niego żal z nutką goryczy. Wstaje i pochodzi do mnie. Stoję kilkanaście centymetrów od niego.

– Przepraszam... Nie chciałem cię zranić – chwyta moje policzki, Odpycham jego ręce i cofam się.

– Przepraszam nie wystarczy Grayson...

– Kupię ci kwiaty, czekoladki, balony... – widzę, że stara się mnie przekonać na wszelkie sposoby, ale ja jestem nieugięta.

– Nie – przerywam mu. – Nie przekupisz mnie prezentami. To tyle, jeśli chodzi o nas.

– Zrywasz ze mną? – chłopak jest przerażony.

– Nigdy nie byliśmy razem. Nawet nie spytałeś czy chcę być twoją dziewczyną – krzywię się. Łzy płyną mi strumieniami po twarzy. Wcześniej tego nie zauważyłam. Nie chcąc się przed nim dalej poniżać, uciekam na dwór.

Wchodzę do ogrodu. Kładę się na trawie i próbuje zachować spokój. Liczę do dziesięciu, bawiąc się ziemią.

Kiedy tak muskam palcami nawóz, coś twardego ociera się o moje knykcie. Podnoszę się lekko na łokciach i dostrzegam zakopaną paczuszkę. Wygrzebuję ją i otwieram.

Chwytam list i zaczynam czytać jego treść:

Kochana Maddie,

Przepraszam za wszystko. Przemyślałem to, co mi powiedziałaś i stwierdzam, że masz rację. Byłem egoistą. Prawda jest taka, że chciałem wymusić na tobie miłość do mnie. Żałuję wszystkiego. Nigdy więcej nie popełnię tych samych błędów.

Pozdrawiam, Ryan

P.S. Nie szukaj mnie, bo nie znajdziesz. Zapomniałem jeszcze dodać, że na dnie paczki znajduje się dla ciebie drobny upominek.

Pochylam głowę. W głębi dostrzegam Księgę. Wyciągam ją i przytulam do piersi.

Właśnie w takich momentach jak ten, gdy świat dookoła się wali, jedna dobra rzecz może rozjaśnić cały dzień. Od wschodu do zachodu.

 Od wschodu do zachodu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Nie ma takiej drugiejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz