Rozdział 19

1.9K 119 1
                                    


Gdzieś w górach

Idziemy po stromych, kamiennych wzgórzach. Jest zimno, a ja nie mam na sobie nic prócz ukochanej cienkiej bluzeczki i spodenek. Jedyne, co trzyma we mnie ciepło, jest myśl o Graysonie. Wreszcie się zobaczyliśmy! Po tylu dniach rozłąki! Ale Xav też tu jest, a ta myśl przyprawia mnie o wymioty i zawroty głowy.

W pośpiechu nie zdążyłam zabrać ze sobą księgi. Żal mi jest tego, ile mogłam się dowiedzieć.

– Grayson! Już trzeci raz cię pytam! Gdzie nas zabierasz? – czuję przypływ adrenaliny.

– Jeśli o to chodzi... to ja... myślałem...

– Co myślałeś? – zatrzymuję się.

– ...myślałem, że Will ma plan. To on jest ten bystrzejszy.

– Will? – spoglądam na niego ze złością w oczach.

– Grayson był taki pewny siebie, więc uznałem, że nie będę się wtrącał – kończy Will.

– Ale mogłeś – zaprzecza jego brat.

– Zamknijcie się! Musimy wymyślić, co robić – proponuje Daisy.

– Zgadzam się – przytakuję.

Podjęliśmy się długiego rozmyślania nad nowym schronieniem. Zupełna pustka. Nikt nic nie wymyślił. A przynajmniej 2/3 naszej grupy. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce.

– Mam plan – myślę. – Prześpijmy się w jaskiniach. Zapalmy ognisko. Będzie przyjemnie, praktycznie – decyduje.

– Chyba, że pożre nas dzik – demonstruje Xav, udając zwierzę jedzące MOJĄ NOGĘ! Strzepuję go z opalonej łydki.

– Opanuj się! Nie jesteś jaskiniowcem! Chociaż... gdyby się zastanowić... – śmieję się. Przyspieszamy kroku. Znajduję jaskinie, w której nie ma miliona nietoperzy jak w innych. Rozsiadam się pod ścianą i przykrywam się kocem, który wzięłam w ostatniej chwili z łóżka. Podchodzi do mnie Daisy.

– Cześć, długo nie gadałyśmy. Jak się czujesz? – pyta.

– Chyba gorzej być nie mogło, prawda? – odpowiadam.

– Przykro mi, że sprawy tak się potoczyły – mówi dziewczyna.

– To nie twoja wina. Dzięki, że mnie stamtąd wyciągnęliście – uśmiecham się.

– Nie ma za co. Powinnaś odpocząć. Spróbuj zasnąć – doradza mi Daisy.

– Ok – odpowiadam. Dziewczyna idzie w stronę swoich braci, dając mi marną nadzieję na sen. Układam się wygodnie na swoim plecaku i biorę się do roboty, czyli do spania.

– Nic z tego nie będzie – wmawiam sobie.

– Zaśpiewać ci kołysankę, księżniczko? – chichocze Grayson.

– Tak, ja też za tobą tęskniłam – zmieniam temat.

– Hmmm... Tęskniłaś? Wiem, że za mną szalejesz, ale nie musisz mówić tego tak wprost – Grayson unosi brew.

– Nie powiedziałam tego. Po za tym, za Willem też tęskniłam – tym go zaginam.

 Po za tym, za Willem też tęskniłam – tym go zaginam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Nie ma takiej drugiejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz