Gdzieś w górach
Idziemy po stromych, kamiennych wzgórzach. Jest zimno, a ja nie mam na sobie nic prócz ukochanej cienkiej bluzeczki i spodenek. Jedyne, co trzyma we mnie ciepło, jest myśl o Graysonie. Wreszcie się zobaczyliśmy! Po tylu dniach rozłąki! Ale Xav też tu jest, a ta myśl przyprawia mnie o wymioty i zawroty głowy.
W pośpiechu nie zdążyłam zabrać ze sobą księgi. Żal mi jest tego, ile mogłam się dowiedzieć.
– Grayson! Już trzeci raz cię pytam! Gdzie nas zabierasz? – czuję przypływ adrenaliny.
– Jeśli o to chodzi... to ja... myślałem...
– Co myślałeś? – zatrzymuję się.
– ...myślałem, że Will ma plan. To on jest ten bystrzejszy.
– Will? – spoglądam na niego ze złością w oczach.
– Grayson był taki pewny siebie, więc uznałem, że nie będę się wtrącał – kończy Will.
– Ale mogłeś – zaprzecza jego brat.
– Zamknijcie się! Musimy wymyślić, co robić – proponuje Daisy.
– Zgadzam się – przytakuję.
Podjęliśmy się długiego rozmyślania nad nowym schronieniem. Zupełna pustka. Nikt nic nie wymyślił. A przynajmniej 2/3 naszej grupy. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce.
– Mam plan – myślę. – Prześpijmy się w jaskiniach. Zapalmy ognisko. Będzie przyjemnie, praktycznie – decyduje.
– Chyba, że pożre nas dzik – demonstruje Xav, udając zwierzę jedzące MOJĄ NOGĘ! Strzepuję go z opalonej łydki.
– Opanuj się! Nie jesteś jaskiniowcem! Chociaż... gdyby się zastanowić... – śmieję się. Przyspieszamy kroku. Znajduję jaskinie, w której nie ma miliona nietoperzy jak w innych. Rozsiadam się pod ścianą i przykrywam się kocem, który wzięłam w ostatniej chwili z łóżka. Podchodzi do mnie Daisy.
– Cześć, długo nie gadałyśmy. Jak się czujesz? – pyta.
– Chyba gorzej być nie mogło, prawda? – odpowiadam.
– Przykro mi, że sprawy tak się potoczyły – mówi dziewczyna.
– To nie twoja wina. Dzięki, że mnie stamtąd wyciągnęliście – uśmiecham się.
– Nie ma za co. Powinnaś odpocząć. Spróbuj zasnąć – doradza mi Daisy.
– Ok – odpowiadam. Dziewczyna idzie w stronę swoich braci, dając mi marną nadzieję na sen. Układam się wygodnie na swoim plecaku i biorę się do roboty, czyli do spania.
– Nic z tego nie będzie – wmawiam sobie.
– Zaśpiewać ci kołysankę, księżniczko? – chichocze Grayson.
– Tak, ja też za tobą tęskniłam – zmieniam temat.
– Hmmm... Tęskniłaś? Wiem, że za mną szalejesz, ale nie musisz mówić tego tak wprost – Grayson unosi brew.
– Nie powiedziałam tego. Po za tym, za Willem też tęskniłam – tym go zaginam.
CZYTASZ
Nie ma takiej drugiej
ParanormalW tej książce nic nie trzyma się kupy generalnie. Była pisana na początku gimnazjum, wiec proszę się nie dziwić. Zapraszam np. do „Aplikacji: Kopciuszek", która jest na lepszym poziomie według mnie. Czytasz na własną odpowiedzialność. Co zobaczysz...