Seattle, dnia 20.06.2015
Camille Grey
1920 4th Ave, Belltown
SEATTLE, WA 98101, USA
Roosevelt High School
1410 NE 66 ST
SEATTLE, WA 98115
Zwracam się z uprzejmą prośbą o przyjęcie mnie do klasy pierwszej o profilu psychologicznym z uwzględnieniem zajęć wychowania fizycznego oraz techniki linii A, lub do klasy gdzie przedmioty są do wyboru przez ucznia na rok szkolny 2015/16. Prośbę swą motywuję tym, że nauka w Roosevelt High School pozwoli mi na zrealizowanie jednego z moich celów, którym jest kontynuowanie nauk w kierunku psychologicznym, aby potem rozwinąć się właśnie w wyżej wymienionej linii. Nadmienię, że wychowanie fizyczne oraz nauki społeczne to dziedziny moich zainteresowań, tak więc nauka tych przedmiotów sprawia mi dużo satysfakcji i nie mam problemów z przyswajaniem wiedzy w tych kierunkach. Chciałbym zaznaczyć, że nauka przedmiotów humanistycznych również nie sprawia mi żadnych trudności. W gimnazjum uczyłam się języka hiszpańskiego na poziomie zaawansowanym oraz podstaw języka francuskiego. Proszę o pozytywne rozpatrzenie mojej prośby.
W załączniku znajdują się między innymi kopia świadectwa ukończenia gimnazjum oraz wyniki egzaminu gimnazjalnego.
Z wyrazami szacunku Camille Grey.
numer telefonu: 24653301
e-mail: camillegrey@gmail.com
Przeskanowałam tekst jakieś osiem razy poprawiając błędy, a potem wydrukowałam chcąc zobaczyć jak wygląda on w wersji papierowej.
- Brzmię jak desperatka - mruknęłam sama do siebie, zamieniając po chwili kopię mojej porażki w papierową kulkę. Prawda była taka, że za wszelką cenę starałam się zająć myśli czymkolwiek innym niż kobietą, która od samego początku życzyła mi najgorzej ze wszystkich. Obecnie znajduje się chyba na gorszym miejscu niż Nathan w uprzykrzaniu mi życia. Westchnęłam, niedbale rzucając kulkę w stronę otwartych drzwi. Po pomieszczeniu roznosił się cover 'Hello' grany na pianinie, dzięki czemu w spokoju mogłam się skupić. Mimo to jednak nie szło mi tak dobrze jak oczekiwałam. Nawet ja mam czasem limity...
Siadłam na łóżku starając się wymyśleć cokolwiek, żeby poprawić to co działo się w mojej głowie. Ręką spróbowałam wymacać miejsce położenia mojej komórki. Gdy wreszcie mi się to udało wytypowałam wiadomość do Lex.
'Napisałaś już do Roosvelta?'
Odpowiedź otrzymałam zaledwie po upłynięciu niecałej minuty. Zupełnie jakby Lex tylko wyczekiwała aż do niej napiszę.
'To brzmi jakbyś nie miała pojęcia co napisać.. Serio? Btw czemu o tym teraz myślisz? Masz na to cały miesiąc. Ps: Spóźnię się odrobine.'
Kolejny raz westchnienie bezradności opuściło moje usta. Po tym wszystkim co dziś usłyszałam nie miałam najmniejszej ochoty uczestniczyć w jakichkolwiek aktywnościach wymagających kontaktu z innymi ludźmi. Odwróciłam się leżąc na łóżku z głową przyciśniętą do poduszki. Czemu to wszystko nie może być łatwiejsze? W sumie sama robie sobie problemy. Jakbym normalnie nie mogła olać faktu, że kobieta która wydała mnie na świat była istotą bez serca.
Czując jak materac ugiął się pod naciskiem drugiego ciała przekręciłam się, ignorując po części też fakt, że mało brakowało abym straciła możliwość oddychania. Uniosłam głowę natrafiając po kilku sekundach na mojego rodziciela. W jego oczach, mimo zaledwie krótkiej chwili, zauważyłam iskierkę żalu oraz współczucia. Dopiero wtedy naprawdę uświadomiłam sobie, że serio powinnam nareszcie pozostawić tamten temat. Dopiero w tamtej sekundzie przypomniałam sobie, że tata miał o wiele gorsze doświadczenia w związku z własną matką.
- Trzymasz się?- spytał wyrywając mnie tym pytaniem z natłoku myśli. Kiwnęłam głową uśmiechając się słabo.
- Jakoś - stwierdziłam przenosząc się do pozycji siedzącej.
- Nikt nie powiedział że będzie łatwo.- powiedział, cytując swoje własne słowa sprzed zaledwie kilku tygodni.
- Wiem. Po prostu... - urwałam nie za bardzo wiedząc jak to wszystko wyjaśnić. - Nie tego się spodziewałam - sprostowałam, bawiąc się palcami.
- Powinienem był powiedzieć ci wcześniej. Przepraszam, jeśli czujesz się zawiedziona.
Momentalnie po usłyszeniu tych słów przestałam, ponownie skupiając całą uwagę na szarookim.
- Zgaduje, że ssące matki to u nas rodzinne - stwierdziłam, mimowolnie się uśmiechając.
- Camille Grey kto, do cholery, nauczył cię takiego języka, co? - spytał, przybierając ten swój ojcowski ton.
- Tata, który podczas reprymendy użył słowa 'cholera' - odparłam, kręcąc głową.
- Cóż... - dodał wstając z łóżka. - Nikt nie jest idealny - usprawiedliwił się, wzruszając ramionami.
- Szkoda. Już myślałam, że pasujemy do schematu idealnej milionerskiej rodziny - wyjaśniłam, wybuchając w następstwie tego cichym śmiechem.
Mój towarzysz pokręcił z politowaniem głową, ostatecznie łapiąc żart. Postawił kilka kroków w stronę wyjścia, jednak w ostateczności zatrzymałam go.
- Hej... - zaczęłam, czekając aż się odwróci przed opuszczeniem mojej sypialni. - Co powiesz na Hiszpanie? - spytałam. Dłuższą chwile zajęło mu uświadomienie sobie o czym mówiłam. Gdy w końcu tak się stało, odparł:
- Brzmi świetnie.
Dwie kanapki z nutellą później wreszcie ze swojej tajemniczej wyprawy powrócił mój drogi kuzyn. Aż do chwili jego powrotu nie miałam nawet pojęcia że zniknął. Jako, że Alex odrobine się spóźniła, a Szary jak zwykle miał jakieś nagłe sprawy niecierpiące zwłoki, grę zaczęliśmy dopiero przed ósmą. Zwyczajem naszej rodziny podczas wspólnej zabawy było dramatyzowanie oraz zdecydowanie za duże zaangażowanie. Wiedziałam więc, ze tym razem nie będzie inaczej i po części współczułam Alex za to, że musiała w tym uczestniczyć.
- Czas wyskakiwać z forsy, robaczki - rozpoczęłam, zacierając dłonie. Jak podczas każdej rozgrywki znajdowaliśmy się w pokoju zabaw... No nie zupełnie w TAMTYM pokoju zabaw, jednak Czerwonka znajdowała się zaledwie dwa pokoje stąd. To był ten lżejszy pokój przeznaczony na planszówki, PlayStation i tak dalej. Mimo wszystko to było moje ulubione pomieszczenie ze wszystkich w całej Escali. Największy oraz przy okazji najbardziej miękki dywan, kinowa plazma z masą głośników dookoła oraz co najważniejsze ogrom miejsca. Czego chcieć wiecej?
- Więc mamy sześć tysięcy od Camilli, cztery od Alexandry, dziesięć od Christiana i biedne pięć ode mnie. Łącznie dwadzieścia pięć kafli. Wszyscy znają zasady? - spytał Eric, rozdzielając nasze zakłady na cztery strony w których się znajdowaliśmy.
- Czuje się, jakbyśmy grali w pokera, nie w Monopoly - stwierdziła Alex z niemałym zakłopotaniem.
- Oto jak nasza rodzina gra w Monopoly - wyjaśnił tata, przyjmując od kuzyna kostkę do gry. W nastawieniu wojennym minęła pierwsza runda po której tylko ja zdobyłam jakieś posiadłości.
- Więc po każdej rundzie ten, kto ma najwięcej posiadłości dostaje po tysiaku od reszty? - spytała Lex gdy zgarnęłam mieniony podatek.
- Dokładnie - potwierdziłam, przeliczając dla pewności. - Sprawdzone - dodałam, podając kostkę tacie. Zacisnęłam wargi w wąską linie, gdy mężczyzna stanął pionkiem na mojej przyszłej zdobyczy. - Łapy precz, Grey! Seattle jest moje - warknęłam ostrzegawczo.
- Chciałabyś, Grey! Po moim trupie - odparł, żartobliwie podzielając moją złość.
- Jak dzieci... - mruknął Eric, kręcąc z żalem głową. Jakoś przebolałam fakt, że Szary zakupił ostatni punkt, którego potrzebowałam do zgarnięcia maksimum.
- Możesz go odkupić, ale będzie cię to kosztować, Grey - ostrzegł zwycięsko zacierając dłonie.
- Nigdy! Monopoly to jedyny przypadek gdy jestem od ciebie bogatsza. Nie stracę tego - odpowiedziałam mimowolnie wybuchając po tym salwą śmiechu.
Szkoda tylko, że ten piękny melancholijny stan był przysłowiową ciszą przed burzą...
CZYTASZ
One last night •50 shades of Grey fanfiction• #1
ФанфикUWAGA! Opowiadanie posiada niezliczoną ilość scen erotycznych oraz porusza temat związków kazirodczych. Czytasz na własną odpowiedzialność! Wszyscy wiedzą kim jest Christian, jednak tylko nieliczni znają jego prawdziwą stronę. A raczej kolejną z n...