27.

2K 76 6
                                    

•Camille's POV•

- Jadłaś dziś coś? - spytał Szary, siadając obok mnie na łóżku.

- Czy to ważne? - odpowiedziałam pytaniem, wstając jak oparzona. - I tak mi nie uwierzysz - mruknęłam, obrzucając go spojrzeniem pełnym złości.

- Przepraszam - oznajmił, spuszczając wzrok. - Wiem, że to było bezpodstawne...

- Zrobiłeś ze mnie kłamce! - warknęłam. - Powiedziałam ci prawdę, a ty nie wierzyłeś. Ja bym ci zawsze wierzyła - dodałam nieco spokojniej. Przez dłużąca się w nieskończoność chwilę oboje milczeliśmy. Grey cały czas uważnie mi się przyglądał, starając się przewidzieć następny ruch.

- Nie zasłużyłam sobie na to - dodałam, niemalże szeptem.- Ale mimo wszystko dziękuje, bo uświadomiłeś mi, że to nie moja bajka - zakończyłam, wychodząc w ostateczności z pokoju. Kątem oka zauważyłam, że mężczyzna również wstał, żeby po chwili ruszyć za mną.

- Camille!- krzyknął, starając się mnie zmusić do zatrzymania. Nie poskutkowało to jednak, więc przyspieszył, w ostateczności łapiąc mnie za nadgarstek.

- Przestań. Puść - nakazałam, czując jak moje serce przyspieszyło.

- Nie rób tego - poprosił. Spojrzałam mu prosto w oczy. I to był mój błąd, bo pośród tego Szarego oceanu dojrzałam mieszankę strachu, bólu oraz żalu. - Nie odpychaj mnie - ciągnął dalej, ściskając ją mocniej. - Zaufaj mi, Cami - dodał. Zacisnęłam wargi w wąska linie chcąc jak najszybciej uciec przed jakimkolwiek dotykiem z jego strony. Gdy wreszcie znalazłam w sobie tyle siły, aby mi się to udało, ponownie tworząc dystans, oznajmiłam najspokojniej, oraz najzimniej jak tylko potrafiłam:

- Jeśli chcesz, żebym znowu ci ufała, to sam zaufaj mi.

Nie dając mu ani chwili na przemyślenie moich słów, ruszyłam w stronę kuchni. W sumie sama nie wiedziałam po co się tam udałam, jednak jedno było pewne: Chciałam być jak najdalej od taty. Ku mojej jeszcze większej złości zastałam tam Alex, czyli ostatnią osobę, po oczywistym przedstawicielu płci męskiej, którą chciałam spotkać. Blondynka z dziwną radością kończyła własne jogurt brzoskwiniowy, przeglądając jakieś czasopismo. I wtedy uderzyła we mnie pewna myśl...

- Zastanawiam się... - rozpoczęłam melancholijnie, dając jej tym samym znać o mojej obecności. - Kiedy mówiłaś, że wraca twoja mama? - spytałam, zajmując miejsce na krześle przy stole barkowym. Dokładnie naprzeciw niej.

- Czy jestem aż takim problemem, żebyś chciała się mnie pozbyć? - odparła pytaniem, piorunując mnie wzrokiem. Zatrzasnęła gwałtownie gazetke, z taką siłą, że wydała ona dźwięk łudząco przypominający uderzenie.

- Skądże - zaprzeczyłam, gdy moja podświadomość krzyczała w tym samym czasie: "OCZYWIŚCIE, ŻE TAK!"

- Wolałabym jednak nie być narażona na jakiekolwiek zgryźliwe komentarze, oraz kłamstwa, tym bardziej, ze mieszkasz pod MOIM dachem - sprostowałam. - Bądźmy szczere, przyjaciółko. Przecież nie jesteś aż tak głupia na jaką wyglądasz - dodałam, krzyżując dłonie na piersi. - Bardzo dobrze wiesz, że między mną i Mattem nie ma prawa do niczego dojść, bo jest gejem - niemalże warknęłam, unosząc głos. - Nie wiem czy mam racje, ale radziłabym ci się modlić o to, abym jej nie miała. Bo jeżeli okaże się, że miałaś w intencji naderwanie relacji mojej i taty, to gorzko tego pożałujesz - ostrzegłam, akcentując ostatnie trzy słowa. Zeskoczyłam na ziemie, i podeszłam bliżej do Alex, która z widocznym oszołomieniem wyczekiwała kontynuacji mojego monologu.

- Pozwól, że dam ci pewną radę: lepiej trzymaj swój wścibski nos z daleka od mojej rodziny, bo jeśli nie, to na własnej skórze przekonasz się co oznacza wsciekłość rozpieszczonej córki multimiliardera - zakończyłam, jak gdyby nigdy nic odchodząc. - Przemyśl to sobie - poleciłam, unosząc głos, aby mnie usłyszała, zanim udałam się w stronę łazienki.

Ah... Czasami naprawdę uwielbiam te momenty podczas okresu, gdy w jednej chwili czuje żal, a w drugiej złość tak wielką, że prowadzi ona to bezwzględności.

•Christian's POV•

Minęło już prawie dziesięć minut od rozmowy z Cami, a ja nadal siedziałem na swoim łożku po raz kolejny odtwarzając jej słowa. Jedyna myśl jaka przychodziła mi do głowy była faktem, że spierdoliłem po całej linii: zarówno jako ojciec jak i Pan. Miałem prawo się pomylić, ale mogłem przecież chociażby przez chwile przeanalizować jej wersje. Ja jednak zachowałem się jak totalny palant, nazywając Małą kłamcą, oraz wymierzając bezpodstawną, przekraczającą wszelkie granice, karę. Oczywiście mógłbym podzielić winę rownież na Elenę oraz Alexandre, bo jakby nie było to one mnie do tego podjudzały, jednak nadal nie zmieniało to oczywistych faktów. Plus dodatkowo pozostawał jeszcze fakt, jakby tego wszystkiego było mało, że powołując się na te wszystkie wydarzenia popełniłem kolejny karygodny czyn, jakim było zawiedzenie Camilli. A przecież przysięgałem jej, że to nigdy nie nastąpi.

Mając zdecydowanie dość moich wszystkich chaotycznych myśli, wstałem z łóżka z zamiarem opuszczenia pomieszczenia. Nie zastanawiając się nad tym udałem się do kuchni, żeby zjeść coś przez zanurzeniem się w wirze pracy. Jak mogłem się tego spodziewać na miejscu zastałem moją Uległą, dokańczającą malowanie paznokci. Od razu po zauważeniu mnie zaprzestała wykonywania owej czynności, unosząc głowę.

- Panie... - rozpoczęła Alexandra, na co od razu spiorunowałem ją wzrokiem.

- Mówiłem ci coś na ten temat - warknąłem, wymijając ją.

- Wiem... - odparła, odwracając się. - Żeby Cam się nie zorientowała... Oczywiście - dodała, nieco sarkastycznie. - Przy okazji wyszła stąd parę minut temu po tym, jak urządziła mi całkiem ostrą awanturę na temat kłamstw oraz wkraczania i niszczenia relacji w rodzinie Grey... Blablabla - wyjaśniła, wywracając oczyma. Podeszła do blatu, po czym minęła go, wchodząc wgłąb kompleksu kuchennego. W tamtym momencie całkowicie przeszedł mi apetyt.

- Ona nie jest taka głupia - kontynuowała blondynka, wyjmując z szafki nad zlewem szklankę. - Prędzej czy pózniej dowie się prawdy.

- To nie powinno należeć do twoich zmartwień - mruknąłem, przed opuszczeniem pomieszczenia. Tak jak sobie obiecałem, przez następne pięć godzin jedynymi rzeczami o których myślałem było znalezienie sposobu, aby w jakiś sposób zmniejszyć straty po poprzedniej katastrofie w firmie. Mimo wszystko jednak, zgodnie z resztą pracownikow wyższej wagi, aka szefostwem, stwierdziliśmy, że tym razem powinnismy podchodzić do przetargów z większą pewnością, oraz zabezpieczeniem.

Gdy wreszcie skończyłem większość zajęć tamtego dnia, spojrzałem na zegarek, i przetarłem oczy uświadamiając sobie która była godzina. Kto by pomyślał że dochodziła trzecia nad ranem. Zamknąłem laptopa, wstając po chwili z fotela, i zgasiłem światło wychodząc z biura. Kierowany czystą ciekawością, zamiast do sypialni, udałem się w stronę pokoju Cami, chcąc sprawdzić, czy znów zarwała noc. Stojąc przed uchylonymi drzwiami pokoju mojej Małej usłyszałem jej cichy szloch. A jednak...

Mimo zmęczenia postawiłem kilka kroków, wchodząc w ostateczności do środka. Zapalona lampka znajdująca się na szafce nocnej umożliwiła mi częściowy rekonesans. Od razu przeniosłem wzrok na łóżko, na którym siedziała rozstrzęsiona Milla.

- Zostaw - nakazałem, zauważając jak nastolatka kurczowo ściskała w dłoni listek prochów. Obawiałem się, że mnie nie posłucha, jednak wykonała ona moje polecenie, zluźniając nacisk dłoni, na której wewnętrznej stronie pojawiły się czerwone ślady. Ostrożnie podszedłem do jej łóżka, zajmując na nim miejsce. Nadal jednak miałem obawę, że za chwile zaprotestuje.

- Tak strasznie mi przykro, maleńka - powiedziałem, spuszczając wzrok.- Nigdy nie chciałem cię ranić - zapewniłem.

- Wiem - potwierdziła blondynka, siadając obok mnie. - Taki po prostu jesteś - oznajmiła, opierając głowę na moim ramieniu. - Dlatego właśnie... - kontynuowała, w ostateczności unosząc głowę, aby na mnie spojrzeć.

- Podjęłam decyzje - wyjawiła wreszcie, patrząc mi prosto w oczy.

One last night •50 shades of Grey fanfiction• #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz