Szłam przed siebie ze słuchawkami w uszach. Trochę obawiałam się tej imprezy. Nie byłam zbyt towarzyską osobą i trudno było mi zawierać nowe kontakty, ale wiedziałam, że nie mogę przecież całe dnie spędzać w domu.
Już z dala słychać było muzykę dobiegającą z jego domu. Cholera, może jednak zawrócić? Nie, Holly. Nie panikuj. Wzięłam głęboki oddech i zadzwoniłam do drzwi. Po chwili pojawił się w nich Michael.
- No w końcu! - krzyknął na mój widok i mocno mnie przytulił. Pominęłam jakiś etap naszej znajomości, w której zaczęliśmy się przytulać?
Kiwnęłam tylko głową i weszłam do środka. Od razu poczułam nieprzyjemny zapach alkoholu roznoszący się po całym domu.
- Chciałam ci coś kupić, ale nie wiedziałam co, więc przyszłam bez niczego - powiedziałam czując na sobie spojrzenia innych.
- Nie ma sprawy, słońce. Już przecież dałaś mi swój prezent.
Uśmiechnął się, a ja poczułam stado idiotycznych motyli, które nagle postanowiły pobawić się w berka w moim brzuchu.
- Racja.
- Holly! - usłyszałam głos Sky.
Nie, tylko nie ona. Ta dziewczyna działała mi na nerwy.
- Cześć - odparłam sztucznie się uśmiechając.
- Chodź do nas, przedstawię ci wszystkich.
Blondynka złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę ich paczki. Znałam z nich jedynie Luke'a i Caluma, z którym kiedyś się przyjaźniłam. Stare czasy. Teraz nawet nie wiem czy pamięta jak ma na imię.
- To jest Calum, Ashton, Ryan, Caitlyn i Pierce - powiedziała, a następnie mnie przedstawiła.
Czułam na sobie palące spojrzenie Pierce'a. Należał do tych osób, których unikałabym na ulicy.
- Cześć, Holls - odezwał się Calum, a ja uśmiechnęłam się. Zawsze mnie tak nazywał, gdy się przyjaźniliśmy.
- Chcesz coś do picia? - spytał nagle Pierce pojawiając się u mojego boku.
- Um, tak. Wody.
- Daj spokój. Jest weekend możesz zaszaleć - powiedział i podał mi do ręki butelkę piwa.
- Chyba podziękuję.
- Holly, nic się nie stanie jeżeli...
- Ona powiedziała, że nie chce. Czego w tym nie zrozumiałeś? - warknął nagle Michael.
- Jak chcesz, królewiczu. Twoja dziewczyna nie umie się nawet zabawić.
- To nie jest moja dziewczyna - powiedział, a ja spuściłam głowę.
- Panienka do ruchania?
Nagle chłopak podszedł i popchnął go na ścianę. Pociągnął go za koszulkę.
- Jeszcze raz ją tak nazwij, a to się dla ciebie źle skończy - powiedział wściekły.
Widziałam jak Pierce za wszelką cenę starał się ukryć strach w oczach, ale jakoś mu to nie wychodziło.
- Stary, wyluzuj to jakaś małola...
Nie zdążył nawet dokończyć, bo Michael podniósł swoją rękę i uderzył go pięścią w twarz. Chłopak upadł na ziemię. Miał ranę na policzku z której lała się krew. Czerwonowłosy kucnął chcąc go jeszcze raz uderzyć, ale wtedy nagle odzyskując zdolność do mówienia odezwałam się.
- Michael, zostaw go -powiedziałam próbując zachować spokój. Chłopak nie posłuchał mnie i uderzył go w twarz. - Michael.
Moje słowa nic nie zdziałały. Poczułam, że muszę coś zrobić. Inni stali z boku i jedynie się przyglądali, widocznie rozbawieni całą sytuacją. Co było z nimi nie tak?
- Michael, proszę cię.
Kolejne uderzenie. Jeszcze chwila i zrobi temu chłopakowi coś poważnego.
- Michael, uspokój się, słyszysz? On nie jest tego wart.
Czułam się jak cień. Pominięta, nie mająca znaczenia. Chłopak nie zwracał na mnie żadnej uwagi.
- Michael, zrobisz mu krzywdę!
- Taki mam zamiar -odpowiedział w końcu.
Widziałam wściekłość w jego oczach. Nie potrafił się opanować. Już chciał uderzyć go po raz kolejny, gdy nagle stanęłam obok niego i mocno się w niego wtuliłam tak aby ograniczyć mu ruchy. Stał zdziwiony nie rozumiejąc co właśnie zrobiłam.
- Przestań, Michael. Po prostu przestań - poprosiłam, a z moich oczu zaczęły lać się łzy.
Chłopak zaskoczony objął mnie i wziął głęboki oddech. Otarł moje łzy i mocno mnie przytulił.
- Przepraszam -szepnął, a ja rozpłakałam się jeszcze bardziej.
michael, zacznij pić mellise