Zatrzymałam się dopiero przy drzewie i już chciałam wybrać numer przyjaciela gdy to on sam zadzwonił.
- Co się stało? - Spytał gdy tylko odebrałam.
- Jakim cudem tak dobrze mnie znasz? - Zaszlochała.
Usłyszałam jego życzliwy śmiech i od razu mi ulżyło. Tak już na mnie działał.
- Mogę powiedzieć to samo. To zdradzisz mi przez co masz taki wspaniały humor?
- Trafiłam do pokoju z wilkołaczką i wiedźmą...
Nie odezwał się więc zgadywałam, że ma tą swoją minę ,,a co w tym złego?". Miguel mnie dobrze znał i wiedział, że uwielbiam inne rasy przez co on też się nimi zainteresował - dla mnie.
- I?
- One mnie nienawidzą. Nawet nie wiesz jak to jest zobaczyć nienawiść i strach w oczach tych dziewczyn...
- Strach?
- Tak.. Czarodziejka o mało nie wyskoczyła przez okno.
- Czemu nie mówisz im po imieniu?
Załkałam cicho patrząc w korony drzew. Uspokój się Luna... Uspokój się.
- Bo mi ich nie zdradziły.
- Co?!
- Wiem... - Powiedziałam tak cicho jak mogłam. - Przedstawiłam się a one nic... - W moich oczach pojawiły się łzy. - lCzemu? - Załkałam po raz kolejny. - Czemu mnie nie akceptują?
- Luna. - Powiedział stanowczo na co zareagowałam zaprzestaniem płaczu. - Posłuchaj mnie uważnie. Gdzie jesteś?
- W lesie.
- W lesie?!- Spytał trochę za głośno przez co moje uszy prawie wybuchły. - No dobrze. - Powiedział opanowując się. - Teraz się podniesiesz, uniesiesz głowę tak wysoko jak się da i pokażesz klasę rodziny Star tym wszystkim zadufanym potworkom. - Zaśmiałam się cicho na słowo potworki. Te słowo nie powinno być wypowiadane tak poważnym tonem. -Cicho! - Rozkazał ale też zachichotał. Tak on chichocze! Tylko kompletnie inaczej niż dziewczyny, kiedy on to robi jest o wiele bardziej słodki. - A teraz poważnie. Wejdziesz do stołówki bo o ile się nie mylę to i u ciebie jest pora kolacji, usiądziesz na wolnym miejscu... powiedziałbym, że przy wampirach ale przecież wiem, że cię do niczego nie zmuszę... - Westchnął na co uśmiechnęłam się. - I masz się tam nie dawać. Wierzę w ciebie.
Uśmiechnęłam się do telefonu i poczułam, że chcę go pocałować.
Cholerny rumieniec!
- Coś się stało? - Spytał jak zawsze wyczuwając każdą zmianę mojego nastroju.
- Nic. - Powiedziałam trochę zbyt piszczącym głosem.
- Już lepiej? - Spytał zatroskanym głosem.
- Tak. - Odpowiedziałam szybko i usłyszałam jakiś głos. Odwróciłam głowę w stronę jego źródła i zobaczyłam rudą dziewczynę. Ta sama szczupła sylwetka, ładna twarz i opalona cera. Wyglądała jak czysty wilkołak.
- Luna! - Zawołała dziewczyna a ja prawie nie wyszłam z siebie słysząc moje imię. Ona je zapamiętała?!
- Chyba muszę kończyć. - Powiedziałam do Miguela i szybko się pożegnawszy, rozłączyłam.
Dziewczyna szła w moją stronę a ja szybko wytarłam twarz. Po płaczu mogłam wyglądać jak wielka, wampirza panda... Tak, prawdziwy truposz.
- O co chodzi? - Spytałam gdy podeszła na tyle blisko abym nie musiała krzyczeć.
- Kolacja. - Rzuciła obojętnie przyglądając się mi przez chwilę. - Jak chcesz to możesz usiąść z nami.
Tak mnie to zaskoczyło, że prawie zapomniałam jej imienia... A nie! Przecież ja go nie znałam.
- Powiesz mi jak masz na imię czy mam cię nazywać ruda?
Po jej twarzy przemknął cień zdziwienia, po czym jakby zdając sobie z tego sprawę założyła maskę obojętności.
- Samanta ale przyjaciele mówią mi Sam. - Odpowiedziała i teraz to ja się zdziwiłam.
- Po co mi to mówisz?
- Co? - Spojrzała na mnie jak na wariatkę po czym uśmiechnęła się nieśmiało. - Pomyślałam, że chciałabyś... no wiesz..
Spłonęła czerwienią dorównującą jej włosom przez co się uśmiechnęłam. Najwyraźniej dziewczyna nie była zachwycona swoim zachowaniem przez co odwróciła się i ruszyła do szkoły. Poszłam za nią.
Sam:
Na prośbę Kimi wyszłam poszukać tej suki... Nie! Nie suki! Nie zasługuje na tę nazwę...
I nagle BUM! Znalazłam. A raczej usłyszałam... Zza drzewa dochodził szloch. Nie wiem dlaczego ale tak cicho jak tylko potrafiłam podeszłam do drzewa i zaczęłam nasłuchiwać.
Dziewczyna rozmawiała z kimś przez telefon a ten ktoś chyba bardzo ją lubił. To musiał być jakiś beznadziejny wampir. Słuchałam jak dziewczyna wylewa swoje żale i zrobiło mi się jej żal... Boże, jak głupio się zachowałyśmy! Zupełnie tak jak te pijawki w stosunku do nas! A przecież nie chciałam być taka jak oni...
Wyłoniłam się zza drzewa i zaczęłam ją nawoływać. Odwróciła się do mnie i zaraz rozłączyła. Zanim podeszłam szybko starła dowody na to, że się rozkleiła ale ja i tak to zauważyłam. Ba! Nawet ślepy by to zauważył! Nie miała w sobie tej głupiej gracji przemądrzałych wampirek co tylko jeszcze bardziej mnie zdziwiło, jednak nie zamierzałam jej tego pokazać.
Nie wiem co mnie napadło ale zrobiłam to... Zaprosiłam ją do naszego stolika. Wataha mnie zabije!
- Powiesz mi jak masz na imię czy mam cię nazywać ruda? - Spytała a mnie niemal zwaliło z nóg. Ruda?! Skąd ona się wyrwała? Gdzie się podziały kundle, zawszeńce, społeczne wyrzutki i setki gorszych?!
No i kolejna głupota! Zasugerowałam, że może mnie nazywać Sam. Jestem jakaś dziwna! Co się ze mną dzieje?! Ta dziewczyna jest inna... Ale to nadal pijawka.*****
Tym razem beta Sam :) Dziewczyna która jako stado traktuje tylko Kimi ^^
CZYTASZ
Mieszaniec
FantasyZrodzona z wilkołaczki i wampira, posiadająca moce czarodzieja i słynny urok syren. Czy da sobie radę w świecie gdzie nikt się nie toleruje? Gdzie gatunek jej rodzicielski chce wybić gatunek ojca? Czy da radę pogodzić cztery różne gatunki kiedy tak...