Sam :
Atmosfera przy stola była taka, że z łatwością bym ją pokroiła. Tak jak się spodziewałam stado nie akceptowało Luny a po jej ciele w ogóle nie dało się zobaczyć co czuje. Po prostu wszystkie spojrzenia ignorowała a uwagę poświęcała tylko posiłkowi i czasami zerkała na mnie. Jednak uwadze Lily nie umknęło to, jak Rob pochłania wzrokiem wampirkę. Rob to idiota jeśli chodzi o dziewczyny. Chce mieć każdą i myśli, że żadna mu się nie oprze. Jest w końcu alfą... Tylko, że ta wampirka nie da się tak łatwo.
Uśmiechnęłam się pod nosem wyobrażając sobie furię Roba gdy blondyna go odtrąci, a to było pewne. Nie wiedziałam tylko jednego. Odrzuci go bo jest kretynem czy wilkołakiem? U innych już na starcie przyrzekłabym, że chodzi o to drugie... Ale inni nie siadali przy naszym stole i nie starali się być mili. Tak, z tą dziewczyną jest coś nie tak. Ciekawe tylko co.
Podniosła się a jej błękitne oczy świeciły zawziętością. Jednak nie uczucia w nich były tak zaskakujące lecz sam kolor. Wszystkie wampiry miały niebieskie tęczówki ale te były podobne do bezchmurnego nieba. Były piękne.
Tak się zatraciłam w tym kolorze (co dziwnego wilkołaki mają brązowe oczy a czarodzieje zielone, nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że będę patrzyć w oczy tych gnid), że ledwie usłyszałam co mówi. Nie wspominając już o rozumieniu jej słów.
Odeszła od naszego stolika i dosiadła się do tego kretyna Kacpra. Co ona sobie myśli zadając się z nim?! Przecież to największy kretyn w szkole! Każdą dziewczynę musi mieć w łóżku i szczerze bardzo nie różni się od Roba. Był przystojny a czerwone włosy dodawały mu drapieżności na jaką leciała każda dziewczyna w tej szkole. No jasne! Chce go poderwać... Jednak tak bardzo nie różni się od wszystkich.
Jakie było moje zaskoczenie gdy nie zaczęła trajkotać jak najęta i chichotać jak reszta. On też musiał być zaskoczony, że go po prostu olała. No nie powiem ale żal mi się jej zrobiło. Już trzecia osoba (nie licząc Lily, Roba, całej watahy i tej nadętej wampirzycy - Rose) ją olała. W sumie to byłam pod wrażeniem, że nadal się trzyma.
Od rozmyślań wyrwał mnie głos przywódcy. Spojrzałam na niego i zobaczyłam, że na coś czeka.
- Co? - Spytałam wytrącona z tematu.
- Pytałem się co o niej sądzisz. - Powtórzył nieusatysfakcjonowany, że musi powtarzać.
- Hmm.. - Mruknęłam zastanawiając się czy powiedzieć prawdę czy trochę ją naciągnąć. - Nie wiem. - Wydusiłam gdy tylko zaczął warczeć. Cholerny alfa! Rob w przeciwieństwie do Lily był prawdziwym alfą. Potrafił nas sobie podporządkować i nie trawił gdy ktoś go olewał. Dlatego właśnie wiem, że Luna będzie miała przechlapane.
- Daj jej spokój! - Warknęła wkurzona Lily. Można się było tego spodziewać. Lily to typ karierowiczki, wybiera tych najlepszych a skoro jest wilkołaczką to nie może się wybić nie mając alfy. Tak właśnie została "naszą samicą alfa" której nawet sam Rob nie do końca toleruje.
Chłopak spojrzał na nią i tym samym zamknął jej buzię. Ciekawe ile jeszcze wytrzyma. Ja już dawno puściłabym ją z niczym. Jedyny plus w tym, że są razem to to, że nie szuka nowej dziewczyny.
Wzdrygnęłam się myśląc o tym, że to ja mogłabym zostać wybrana. To ohydne! Zanim pojawiła się Lily, Rob cały czas do mnie podbijał dając mi znać, że będę jego. Gdy tylko usłyszałam, że są razem pomodliłam się o to aby jak najdłużej ze sobą wytrzymali.
- Więc? - Spytał brunet ponawiając swoje pytanie.
Wbiłam wzrok w ziemię i zaczęłam zastanawiać. Jeśli powiem prawdę zacznie się do niej przystawiać, jeśli skłamie to ja będę musiała go znosić.
Westchnęłam z rezygnacją. W końcu to tylko durna pijawka.
- Dziewczyna jest inna. Toleruje nas i szuka więzi. Najwidoczniej nie obchodzą jej dawne spory. - Powiedziałam jakbym zdawała raport. W końcu moja przemowa tym właśnie była.
Rob uśmiechnął się a ja już wiedziałam co sobie myśli. Skoro szuka kontaktu to jej go da. Co z tego, że pewnie nie o taki jej chodziło.
Luna:
Kacper jest świetny! Cały czas opowiadał mi zabawne historie przez które ledwie powstrzymywałam się od wyplucia jedzenia. Najwyraźniej to go nie zgorszyło bo nie zaprzestał swoich tortur.
Nagle jego spojrzenie skierowało się w stronę tamtego bruneta - "alfy". Oczy mu spochmurniały a nastrój uleciał jakby w ogóle go nie było.
- Powiem ci coś ale tylko raz więc lepiej uważaj. - Po tonie rozpoznałam, że mnie nie wkręca. Był cholernie poważny. Zaczęłam się bać. - Rob to najobrzydliwszy alfa na tym świecie. - Szepnął tak aby jego stado tego nie usłyszało. Nie dziwię się. Wilki są cholernie porywcze i bronią alfy. Za złą prawdę potrafią nawet zabić. - Prawdopodobnie będzie chciał cię dla siebie. Nie mam pojęcia co ukrywasz. - Spojrzał mi prosto w oczy tak jakby chciał wyczytać to z moich oczu. Nie panując nad sobą odwróciłam głowę bojąc się, że mu się to uda. - Ale nie chcę abyś musiała przez to przechodzić. Wydajesz się miła więc dam ci radę: nie zadawaj się z jego stadem i unikaj tego gościa.
Spojrzałam mu w oczy które nadal pawały złością (nie wiedziałam dokładnie na co był zły ale miałam nadzieję, że nie na mnie) i uśmiechnęłam się.
- Dziękuję. - Powiedziałam i wstałam z miejsca. - Mam tylko nadzieję, że się zaprzyjaźnimy.
Chłopak patrzył mi w oczy (Oczy nie cycki jak Rob!) a po chwili uśmiechnął się i skinął głową.
- Jasne. Do zobaczenia jutro na śniadaniu.
Szczęśliwa, że znalazłam kogoś miłego odeszłam odnieść talerz po czym wyszłam z jadalni czując na sobie kilka spojrzeń. Tylko kilka wydało mi się przyjaznych.
Kacper:
Na początku myślałem, że to kolejna laska która chce mnie wyrwać. Tak można powiedzieć, że jestem playboyem ale one same tego chcą!
Przystosowany do różnych zaczepek zrobiłem to co zawsze - olałem ją. W końcu albo sobie odpuści i wróci do koleżanek z płaczem albo zacznie mówić coś mało ważnego. Zgadywałem, że będzie tą drugą bo sobie nie poszła. Czyli to jedna z tych co się same proszą? Niech będzie, chociaż to już trochę nudne.
I jak nigdy ona... zignorowała mnie. Nie zaczynała żadnej rozmowy bo i ja tego nie zrobiłem. Nie zamierzała się pchać do mojego łóżka i to było tak zaskakujące, że prawie spadłem z krzesła. Ona po prostu zaczęła sobie jeść!
Mile zaskoczony (a może też i nie bo jaka dziewczyna na mnie nie leci?) odwróciłem się w jej stronę i przedstawiłem z uprzejmym uśmiechem. Gdy tylko to usłyszała uśmiechnęła się i podała mi dłoń. Może i normalne zachowanie ale na pewno nie w mojej obecności! Dziewczyny zwykle uśmiechają się uroczo aby mnie do siebie przekonać. Tym razem uśmiechnęła się w sposób mało mi znany... po prostu się uśmiechnęła.
Poopowiadałem jej parę historii aby zobaczyć czy aby na pełno nie jest jak inne. No wiecie, śmiejące się ze wszystkiego, niezupełnie nawet wiedząc z czego. A ona znowu mnie zaskoczyła! Wiedziała o czym mówię, słuchała mnie i śmiała się tak jakby nic jej nie obchodziło. No wiecie nie było to takie "urocze" hihihi tylko raczej pełnowartościowy śmiech. Raz prawie sam nim nie wybuchłem! Akurat jadła i w tym samym momencie zaczęła się śmiać. Nie wiedziałem czy jej pomóc czy położyć się na ziemi i zacząć krztusić własnym śmiechem. W końcu prawie zrobiłem to drugie.
Była miła i o wiele bardziej urocza niż te puste lale. Poczułem że mogę ją polubić i wtedy to się stało. Mój wzrok padł na Roba który wlepiał w nią swoje gały jakby już była jego. Nie mogłem tego od tak zlekceważyć bo wiedziałem co to znaczy. Rob nie odpuści tak długo aż Luna mu się nie podda. Będzie cierpieć w sposób psychiczny lub fizyczny, zależy co zrobi.
Dałem jej przestrogę a ona najzwyczajniej w świecie przyjęła ją bez tej mega pewności wampirów, że są najlepsi i kundle (bo tak wyrażali się najczęściej o wilkołakach) im nic nie zrobią. Po prostu tego nie zlekceważyła.
Gdy odeszła zacząłem się zastanawiać co ukrywa. Widziałem jak boi się, że wejdę do jej głowy. Ta dziewczyna musi mieć dużą tajemnicę której nie pozna nikt. Chyba, że sama mu zdradzi.
****
↑Rob - chyba nie muszę opisywać ;3 W każdym razie mniej więcej Rob ^^
CZYTASZ
Mieszaniec
FantasyZrodzona z wilkołaczki i wampira, posiadająca moce czarodzieja i słynny urok syren. Czy da sobie radę w świecie gdzie nikt się nie toleruje? Gdzie gatunek jej rodzicielski chce wybić gatunek ojca? Czy da radę pogodzić cztery różne gatunki kiedy tak...