Rob Pov:
Stałem w salonie Sary obserwując jak starannie układa krąg. Zaklęcia miłosne to cholerna paplanina i głównie dlatego nie udają się ludziom.
Krąg musi być na tyle duży aby pomieścić osobę wypowiadającą zaklęcie, misę z wodą różaną, czymś należącym do osoby która ma się zakochać i zdjęcie tej drugiej. Dodatkowo jeszcze masa świec, głównie czerwone i czarne ale jest również fioletowa postawiona na przeciwko czarodziejki. Oczywiście nie można pominąć też run wyrysowanych kredą , trik polega na tym aby runy były wymazane innym kolorem niż reszta.
Gdy wreszcie skończyła podałem jej te pieprzone włosy Miguela i zdjęcie Lily. Od razu wzięła się za inkantację starej pieśni w języku magów (mieli oni swój własny ale wyszedł z użycia, teraz używają go tylko do czarów) której nie rozumiałem za grosz. Gdy jej recytacja przeszła w śpiew (trochę za operowy jak dla mnie) wrzuciła włosy w płomień fioletowej świecy a te spaliły się białym płomieniem. W tym całym jej jazgocie usłyszałem imię Lily i po chwili również jej zdjęcie płonęło.
Wszystko zakończyło się równoczesnym zgaśnięciem świec i krwią z nosa czarodziejki. Kurwa.. Tak być nie miało..
-O co chodzi? - Wrzasnąłem gdy w pokoju zaczął wiać silny wiatr.
Dziewczyna spojrzała na mnie cała blada ze strachu.
-Nie mówiłeś że on ją kocha! - Krzyknęprzejmowała z wyrzutem po czym starła krew z nosa i wrzuciła ją w płomień dopiero co zapalonej, fioletowej świecy.
Do końca już się nie odzywałem bo nie chciałem jej przeszkadzać. Płacę to i wymagam a ona doskonale o tym wie.
Gdy wstała z podłogi oboje ruszyliśmy do stołu. Ja na wszelki wypadek aby nie upadła.. Wyglądała słabo.
-To będzie cię kosztowało o wiele więcej. - Powiedziała słabym głosem świadczącym o tym że opanowała zaklęcie ale wiele ją to kosztowało.
-Zapłacę. - Obiecałem i wyciągnąłem gotówkę. - Na razie masz tyle ile ustaliliśmy a jutro przyniosę ci resztę.
Spojrzała na mnie wściekle przez co po moim ciele przebiegł dreszcz. Sara jest straszna jeśli się wkurzy a wiedząc co potrafi zrobić jako wiedźma na prawdę nie chciałem zachodzić jej za skórę. Tym bardziej wiedźmie zemsty..
-Nie wypuszczę cię. - Powiedziała z wrednym uśmiechem jaki posiadały tylko te najbardziej zawzięte. - Jeśli nie masz tej forsy teraz to musisz odpracować albo zadzwonić do kogoś aby ci przyniósł. Jeden klient już mnie dziś wykiwał.. Pieprzony uznał że nie spełniłam dobrze jego polecenia. - Z tymi słowami splunęła na ziemie. - Zostaniesz tu ze mną i mi pomożesz. Ma przyjść dziś po kolejny czar.. Ma mi zapłacić. - Powiedziała to tak że doskonale zdawałem sobie sprawę z tego co się stanie jeśli nie wypełnię polecenia. Albo zdobędę dla niej kasę albo zginę w torturach. Pierdolone wiedźmy.
-Jasne. - Odpowiedziałem ze sztucznym uśmiechem i usiadłem na krześle. Jedyne co mi pozostało to czekać.
****
Około dwudziestej pierwszej ktoś zaczął walić w frontowe drzwi. Oczywiście Sarze nie chciało się ruszyć dupska więc to ja musiałem otworzyć.
Okazało się że jej klientem jest jakiś wampir o nazwisku Sergiej, a imię miał jakieś dziwne więc nie zapamiętałem. W każdym razie dureń rozsiadł się na fotelu w jej salonie a po tym jak to zrobił rozpoznałem że musi być kimś ważnym. Tym bardziej że po nie zapłaceniu Sarze nadal żył.
-To jak z tym czarem namierzającym? - Spytał obojętnym tonem przyglądając się jej chłodno. Kompletnie olewał moją obecność co w sumie aktualnie mi nie przeszkadzało.
-Musisz dać coś co do niej należy. - Powiedziała dziewczyna wzruszając obojętnie ramionami. - I mi zapłacić. Nie dam się wrobić dwa razy. - Na te słowa wzrok faceta stał się jakby groźniejszy.
-To ty mnie wrobiłaś. - Powiedział cichym, gardłowym głosem. - Lepiej ze mną nie zadzieraj.
-Jest zapłata jest przysługa. - Opowiedziała nie wzruszona po czym spojrzała wymownie w moją stronę. Nawet nie musiała się odzywać abym wstał.
-Albo płacisz albo wychodzisz. - Warknąłem na co on tylko zlustrował mnie spojrzeniem i nic sobie z tego nie zrobił.
-Wilkołak nie będzie mi rozkazywał. - Stwierdził znowu powracając spojrzeniem do Sary. - Lepiej rób to zaklęcie bo mnie popamiętasz. Spiszesz się to ci zapłacę.
Oburzona dziewczyna wstała i zbliżyła się do niego z taką miną że ja bym już zwiewał. On jednak nadal siedział jak w swoim salonie nie przejmując się zagrożeniem.
-Płacisz teraz albo możesz mnie gdzieś pocałować. - Warknęła po czym uniosła różdżkę i wycelowała nią w faceta. - Już.
Ze znużeniem uniósł wzrok prosto na jej oczy i złapał w swoją szczupłą rękę zaczarowany badyl. Przez szok w jakim byłem nie potrafiłem się ruszyć.. Jak on ją dotknął?! Przecież tylko czarownicy mogą dotykać różdżek! Inni od razu się zapalają i giną na miejscu.
-Nie rób z siebie głupiej. - Powiedział z kpiną i wyrzucił jej różdżkę na bok odcinając ją tym samej od jej naturalnej magii. Sara jest typem czarownicy wzmocnieniowej więc bez różdżki tak na prawdę prawie nie ma mocy. - Tu masz jej włos. - Powiedział rzucając w nią długą, bond nitką. - Lepiej się postaraj.
Wkurwiona Sara schwyciła włos i napięta jak struna podeszła do stołu gdzie leżał biały brystol przylepiony do blatu. Położyła na papierze włos i po chwili zaczęła inkantować jakąś pieśń sprawiając że wszystkie światłą w pomieszczeniu zgasły a później zapaliły się wszystkie świece.
Dzięki wilkołaczemu wzrokowi mogłem zauważyć jak włos wije się po kartce po chwili zanurzając się w niej jak w wodzie. Gdy zniknął biel zastąpiona została różnymi wzorami tworząc mapę. I to mapę prowadzącą do naszej szkoły.
Światła zapaliły się na nowo i dopiero wtedy zauważyłem że facet znalazł się przy Sarze patrząc na mapę jakby chciał zapamiętać każdy szczegół.
-To tam jest? - Spytał jakby nie dowierzał umiejętnościom dziewczyny.
-Tak. A teraz płać i nigdy się tu nie pojawiaj.
~~~
Jeśli wtedy chciałyście go przejechać to ciekawe co będzie dalej ^_^
CZYTASZ
Mieszaniec
FantasyZrodzona z wilkołaczki i wampira, posiadająca moce czarodzieja i słynny urok syren. Czy da sobie radę w świecie gdzie nikt się nie toleruje? Gdzie gatunek jej rodzicielski chce wybić gatunek ojca? Czy da radę pogodzić cztery różne gatunki kiedy tak...