Rozdział 7

18K 927 16
                                    

Korzystając z okazji że dziewczyny nie wróciły jeszcze do pokoju weszłam do łazienki i pierwsze co zrobiłam to wyjęłam soczewki. Tak, soczewki. Noszę je od małego tylko z taką różnicą, że gdy raczkowałam były one brązowe a teraz są niebieskie. Dlaczego je noszę? To proste: każdy z gatunków ma określony kolor tęczówek. Każdy wampir będzie miał przeszywająco niebieskie, wilkołak w odcieniach brązu a czarodzieje zielone jak u kota. To jest jedna z moich znienawidzonych cech ponieważ moje oczy nie mają koloru. Gdy nie odczuwam nic specjalnego są złote, gdy jestem zła stają się czerwone, gdy mi smutno zachodzą bielą. Oprócz zmian emocjonalnych są też inne czynniki wpływające na ich kolor np. gdy biegnę są niebieskie, gdy walczę brązowe a gdy czaruję - zielone. Wszystko zależy od tego której części mojego jestestwa używam w danej chwili. I właśnie dlatego muszę nosić soczewki.
Weszłam pod prysznic i puściłam zimną wodę. Zawsze dobrze działała na moje rozpalone ciało, chociaż wampiry powinny mieć lodowatą, ja mam ciepłą jak u wilka. Właśnie biorąc zimne kąpiele zmuszam moją skórę do wystygnięcia. Oczywiście nie noszę też ciepłych ubrań bo niestety pocę się jak nie wampir. Wiele rzeczy może mnie zdradzić. Najgorszą z nich jest pełnia. A ona jest już niedługo.
Wyszłam z łazienki w ręczniku i dopiero teraz przypomniałam sobie, że się nie rozpakowałam. Usiadłam na łóżku i zaczęłam szukać czegoś do spania. Cholerne zaczarowane walizki! Gdzie tu jest dno?!
Gdy w końcu znalazłam krótkie spodenki i bokserkę szybko poleciałam do łazienki. Mam tylko nadzieję, że dziewczyny szybko nie wrócą. Wiem, nie powinnam się bać ale... to wcale nie tak. Nie boje się, że zabiją mnie we śnie, przeciwnie boję się, że to je nękają takie myśli.
Wykończona położyłam się na łóżku mając zamiar rozpakować się jutro. Zepchnęłam walizkę z łóżka i weszłam pod kołdrę wtulając się w miękki materiał.
Byłam tak zmęczona, że nawet nie zauważyłam, że zasypiam.
***
Gdy się obudziłam czarodziejka spała a Sam brała kąpiel. To wkurzające nie znać imienia tej dziewczyny... Kto by pomyślał, że prędzej poznam wilkołaczkę niż wiedźmę?
Zwlekłam się z łóżka i szybko ubrałam w pierwsze lepsze ciuchy które były w walizce. Naprawdę nie miałam ochoty na jej przeszukiwanie bo mogłoby to zająć wieki.
Wciągając dżinsy przypomniałam sobie dzisiejszą listę zajęć. Czy mam wziąć jakieś książki? Bo szczerze ich nie mam... Nawet zeszyty zostawiłam w domu. Co tu zrobić?
Tak szybko jak tylko mogłam wciągnęłam luźną bluzkę na ramiączka i zaczęłam przeszukiwać torby. Może jednak coś tam znajdę?
Usłyszałam chrzęst zamka i szuranie butów o podłogę. Zanim się zorientowałam kto wchodzi usłyszałam śmiech po czym zobaczyłam podsuniętą mi pod nos kartkę.
,,Witamy! W naszej szkole nie potrzebujesz podręczników a jeśli chciałabyś się czegoś dowiedzieć zapraszamy do biblioteki. Kasandra."
Przeniosłam wzrok na Sam która z rozbawieniem mi się przyglądała. O co znowu chodzi? Nie kumam tych zmian nastroju.
- Nie szukaj niczego. - Uprzedziła i sama zaczęła się przebierać w luźne spodenki i t-shirt. Wyglądała w nich jak większość wilkołaczek - bosko. - Na zajęciach masz słuchać a nie pisać. To nauczyciele mają być centrum zainteresowania a nie zeszyt.
Mruknęłam "aha" i ruszyłam do łazienki. Gdy zamknęłam drzwi usłyszałam głośne "Wstawaj leniu!" I jakieś pomruki. Zaśmiałam się cicho i zaczęłam myć zęby.
***
Zeszłam na śniadanie razem z Sam i Kimi która w końcu zdradziła mi swoje imię. Nadal wyczuwałam od nich niechęć i strach ale co mogę na to poradzić, że jeszcze nic nie wiem o szkole? Owszem, mogłabym iść do Feliksa i wtedy pewnie nikt by się nie zdziwił, bo w końcu jest wampirem tak jak ja ale wolałam nie zostać znowu... obkrzykana? Cholera wie jak to nazwać ale w każdym razie nie chce znowu jej wkurzyć. A Kacper? Fakt co fakt wczorajszą pogawędką nikogo nie wkurzyłam ale było jedno ale.. ale gdzie on jest? Takim właśnie sposobem byłam przywiązana do tych dwóch.
Gdy tylko wzięłam śniadanie z bufetu przywitały mnie wielkie, zielone krążki zwane też oczami Kimi. Tak, czarodziejka wytrzeszczyła oczy widząc, że w przeciwieństwie do innych wampirów wzięłam zwykłe płatki i zalałam je mlekiem.
Zostawiłam ją razem z myślami i ruszyłam przed siebie. Kiedy przechodziłam obok wilkołaków alfa uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Chodź do nas! - Zawołał ale ja miałam co do tego złe przeczucia.
Spojrzałam na Sam która usiadła na swoim miejscu i Kimi siedzącą obok niej. Jedynym wolnym miejscem było to obok chłopaka.
Udałam więc, że go nie słyszę i ruszyłam dalej. Może mnie nienawidzić ale ani mi się śni siadać obok niego. Wczoraj gapił się na mnie jak napalony zboczeniec a dzisiaj to już nie wiem co by zrobił gdyby miał mnie tak blisko...
Wzdrygnęłam się na myśl o tym, że mógłby mnie dotykać i ruszyłam w stronę Kacpra. Czerwony uśmiechnął się szeroko i przywitał serdecznym uściskiem.
- Hej. - Powiedziałam oddając uścisk i uważając aby płatki nie znalazły się na nim.
- Cześć. - Puścił mnie i wrócił na swoje miejsce. - Jakie masz lekcje?
Przeszukałam swoją pamięć i wygrzebałam z niej jakąś informację.
- Coś tam ze zwierzętami magicznymi. - Wydukałam a on spojrzał na mnie dziwnie.
- W jakiej klasie jesteś?
- Nie mam pojęcia. - Powiedziałam za co zasłużyłam sobie na nagrodę Nobla w głupocie. - Tata mi nie powiedział.
Chłopak zamiast mnie wyśmiać uśmiechnął się za co byłam mu wdzięczna.
- Pamiętasz może klasę? Odprowadzę cię. - Powiedział głupim tonem za co dostał ode mnie kuksańca w bok.
Zdezorientowany rozmasował rękę a ja się roześmiałam.
- Już nie mów, że nie wiesz za co. - Powiedziałam i wzięłam się za swoje śniadanie. - Chyba 305.
Śniadanie upłynęło szybko. Za szybko jak dla mnie. Kacper był jedyną osobą która traktowała mnie dobrze i zaraz będę musiała go opuścić.
Gdy szliśmy korytarzem (bo odprowadził mnie, tym razem powstrzymując się od głupich gadek) cały czas chichotałam. Inaczej się po prostu nie dało! Kacper cały czas opowiadał jakieś dziwne historie które mnie śmieszyły. Sam często nie mógł wytrzymać i wtedy ledwo powstrzymywałam się od rzucenia na ziemię i śmiania się w niebo głosy. Niestety klasa 305 była blisko i gdy pod nią podeszliśmy mój humor się pogorszył.
- Coś się stało? - Spytał zaniepokojony.
- Teraz mnie zostawisz. - Westchnęłam na co chłopak uniósł brew. Roześmiałam się cicho. Czy on na prawdę ma mnie za tak łatwo zakochującą się dziewczynę? - Jesteś jedyną osobą która mnie nie olewa, nie wrzeszczy i nie próbuje zabić.
Roześmiał się i zanim zdążyłam zareagować znalazłam się w jego ramionach. Od razu poczułam się jakbym znała go od dziecka, jakby był moim przyjacielem.
- Dziękuję. - Powiedziałam gdy mnie puścił. Gdy myślałam, że sobie pójdzie on tego nie zrobił. - Nie idziesz?
- Nie. - Roześmiał się. Spojrzałam na niego zaskoczona i najwyraźniej poczuł się odpowiedzialny za wytłumaczenie mi tego. - Tak się składa, że chodzę na te same zajęcia. Jesteś w klasie mieszanej. - Oznajmił a ja dopiero teraz zaczęłam wyczuwać zapachy wilków i czarownic. Nigdzie jednak nie wyczułam zapachu wampira.
- Co z wampirami? - Spytałam rozglądając się aby żadnego nie przegapić.
- Twoja rasa nie chodzi na te zajęcia. Uważają, że to wstyd zadać się z nami. - Powiedział wskazując na wilki i innych czarodziei.
Ku mojemu zaskoczeniu i pogorszeniu nastroju zauważyłam tu tą sukę "alfę" i jej faceta. Co oni tu robią?!
******
Cześć ^_^ Na zdjęciu Lily - niby alfa ;3 Mam nadzieję że rozdział się spodoba ;)

MieszaniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz