Rozdział 28

14.2K 797 42
                                    

Przez cały tydzień kurowałam się aż tak że na zajęciach ''wf-u'' moją partnerką była najsłabsza dziewczyna ze wszystkich (nie jestem seksistką po prostu chłopacy to przeważnie same wilki i wampiry) której dodatkowo czasami dawałam wygrać. Miałam po to dwa powody. Pierwszy już znacie a drugi to taki że gdybym się starała to ktoś mógłby się zorientować..

Na posiłkach starałam nie rzucać się w oczy więc nie brałam tych pięknych steków przeznaczonych dla wilków.. No cóż w zamian miałam te od Miguela.. Warto było!

A co do Miguela to drań dopiero w poniedziałek się wprowadził i od razu miał starcie z tym idiotą Robem bo zapisał się do mojej klasy. Wiecie na logikę biorąc skoro już zmienił szkołę dla mnie to wypadało mu też do mojej klasy pójść. Ale naszemu Robowi jak zwykle to się nie podobało.. I truł nam dupe normalnie dzień w dzień. Jeśli wcześniej był denerwujący zachowując się jak pies stróż to teraz miałam ochotę go zabić. Drań po prostu cały czas chodził za Miguelem i pierdolił mu głupoty. Na szczęście (albo i nie zależy jak kto na to spojrzy) Miguel miał okazję się na nim wyżyć na wyżej wspomnianych zajęciach ''wf-u''. Trener dobrał ich jako parę i od tej pory Miguel kosił go za każdym razem powodując że teraz to miałam konkurencję.. Te pieprzone laski nie zwracały już uwagi na gatunek a śliniły się jak nie wiem co. Chyba przez to że pokonał alfę to wilczyce pomyślały że można go zakwalifikować do facetów do podrywu... Ale kurwa ja już im pozwolę!

No po za tym że chodziłam jak napięta struna przez tłum fanek Miguela to wszystko inne było całkiem spoko. Szybko zaaklimatyzował się w szkole (z tymi fankami też.. pieprzony gdzie się nie zjawi to one też są!) a z moimi znajomymi poszło mu jak spłatka.. Ja się musiałam martwić, być jakaś specjalnie miła, uważać na słowa aby nie narazić się Sam a on się po prostu pojawia i wszyscy go kochają.. To tak jakbym mu poluźniła dekielek od ogórków a on teraz zgrywał mocarza..

No ale pierwszy tydzień minął a ja mu wybaczyłam.. (steki) A właśnie teraz wszyscy pakowaliśmy się na nasz dwudniowy biwak w lesie! Mamy sobie zrobić ognisko a później nocować w namiotach. Dziewczyny mają jeden namiot a chłopacy drugi co może być całkiem zabawne.

-Co mam spakować? - Spytała się Kimi klęcząc nad swoją walizką jakby się modliła aby jakimś magicznym sposobem jej torba się powiększyła.

-Kimi nie przesadzaj! To tylko dwa dni! - Jęczała Sam która spakowana była już w poniedziałek tak nie mogła się doczekać..

-A ty co bierzesz Luna? - Spytała mnie szatynka z uroczym uśmiechem jakby właśnie zobaczyła zbawienie.

-Piżamę. - Odpowiedziałam z uśmiechem władowując do mojej walizki śliczną piżamkę w kucyki pony. A skąd ją mam to siostry się spytać trzeba.. Iść z małpą na zakupy to nie da nic kupić samej.. - Dżinsy, leginsy, skarpetki, kilka bluzek jakby komuś coś odbiło, wygodne buty i to chyba tyle.

-Tylko tyle? - Spytała zaskoczona Kimi gapiąc się na swoją walizkę wypchaną po brzegi. - Bluzki, spodenki, spodnie, bielizna, bluza, kurtka na deszcz, sprej na robaki, sprej na komary, szczotka, prostownica, lakier do paznokci..

-Do czego ci prostownica w lesie? - Przerwała jej Sam gapiąc się na nią jak na wariatkę. Ja sama lepsza nie byłam..

-Przecież w lesie nie ma prądu. - Jakże zabłysnęłam swoją ponad czasową inteligencją.

-Mam bezprzewodową. - Oznajmiła dumnie Kimi a ja zadałam sobie proste pytanie ,,Kiedy wynaleziono bezprzewodową prostownicę?!''. Chyba powinnam się zainteresować światem mody...

-Ale do czego ci prostownica w lesie? - Powtórzyła swoje pytanie Sam wyjmując z torby Kimi prostownicę. - Przecież nic ci nie będzie jak raz nie użyjesz prostownicy. No to jedno mniej. - Mówiąc to poszła schować prostownicę tak aby zapewne szatynka jej nie znalazła.

-To i tak nadal za mało miejsca.. - Powiedziała gapiąc się w bagaż (!) który nie chciał się dopiąć. Prawie walnęłam sobie z otwartej pięści w czoło widząc co i w jakich ilościach ona zabiera...

-To ma być biwak a nie pokaz mody. - Powiedziałam wyciągając z szafy torbę dwa razy mniejszą od jej bagażu i zaczynając ją pakować. - Bluzki? Wystarczą ci spokojnie cztery. - Powiedziałam pakując cztery różne pod względem ciepła bluzki. - Bluza? Dobra jedna.. - Spakowałam do jej torby siwą bluzę na pluszu. - Spodnie? Dwie pary i będzie ok.

I tak pakowałam przyjaciółkę a ona gapiła się na rzeczy które zostawiałam jakby były święte.

Po spakowaniu najważniejszych rzeczy Kimi po prostu podałam jej torbę i opadłam na łóżko w wyczekiwaniu na odpowiednią godzinę. I chyba przysnęłam bo jak owa nadeszła to Sam wrzeszczała żebym się ocknęła.

Wyszłyśmy z pokoju o równej godzinie a i tak musiałyśmy czekać na chłopaków którzy tachali ze sobą śpiwory od pani dyrektor. Kacper i Feliks (tak oni też szli) nieśli śpiwory a Miguelowi przypadło nieść namioty. Oczywiście byłyśmy na tyle miłe aby pomóc chłopakom (głównie Kacprowi bo biedak nie miał wrodzonej siły) ale też same wzięłyśmy prowiant który niosła głównie Rose.

-No to zaczynamy! - Powiedział Feliks uśmiechając się szeroko gdy tylko zamknęliśmy za sobą drzwi.

~~~
Dzisiejszy rozdział jest takim prezentem na Dzień Kobiet ;) (sama o nim prawie zapomniałam xD ale to nie znaczy že prezent się nie należy!)

MieszaniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz