Wczoraj wróciliśmy można powiedzieć zaraz po śniadaniu. Ja byłam.. no cóż niezbyt przytomna. Nie mogłam się skupić na słowach jakie padały w moją stronę i przypominałam bardziej zombie niż człowieka. Jedyne co potrafiłam z siebie wydusić (a raczej wyjęczeć) to: mmhh.. eeee.. aaa....
Dzisiaj trzeba przyznać że się troszkę ogarnęłam ale cały wczorajszy dzień przyswajałam sobie wiedzę: spotkałam pierwotną, jestem syreną, szukać jakiegoś białego kruka, pieczęć, moje ciało nie wytrzyma.. I tak w kółko aż w reszcie jako tako zaakceptowałam fakty.
Wstałam z łóżka stosunkowo wcześnie i od razu podreptałam do łazienki z czystymi ciuchami i burczącym brzuchem. Cholerka.. zjadłabym steka.
Nie patrząc w lustro rzuciłam ubrania na ziemię i zamknęłam się w kabinie prysznicowej. Dzisiejsza kąpiel przypominała normalnie jakąś wojnę.. Walczyłam z włosami i szamponem które nie chciały się pienić, później szukałam płynu do kąpieli który zapodział się na zewnątrz.. tak więc później walczyłam też z mopem. I tak jakoś gdy po jakimś dłuższym czasie wyszłam z prysznica czułam się jak nowo narodzona i pachnąca od góry do dołu różami i pomarańczami.
Założyłam na siebie niebieską koszulkę i oryginalnie plisowaną, czarną spódniczkę po czym udałam się do lustra. Widząc w odbiciu kolor moich oczu myślałam że padnę na zawał.. Oba mieniły się jak najczystsze złoto na pełnym słońcu. Od bijącego z nich blasku były prawie białe.
Szybko zakropliłam sobie oczy nowymi kroplami od taty które przyszły wczoraj i zaraz założyłam niebieskie soczewki. Trzeba przyznać że nawet nieźle się trzymały.. te krople były zdecydowanie mocniejsze.
Szybko upięłam włosy w koka aby mi nie przeszkadzały i wyszłam z pokoju z zamiarem.. no w sumie to żadnego nie miałam.
Widząc jak dziewczyny słodko śpią zrobiłam dwie rzeczy: zrobiłam im zdjęcie i oczywiście wyszłam z pokoju.. wróć: ustałam nad nimi po czym jakimś cudem wytrzasnęłam z stolika nocnego Kimi patelnie (ja nie wiem co one robiły jak ja byłam nieprzytomna) i zaczęłam w nią rytmicznie uderzać wygrywając (miejmy nadzieję) wlazł kotek na płotek.
-Pooobudkaaa - Wrzeszczałam budząc pewnie całe piętro. Później będą mi wdzięczni za niespóźnienie się na zajęcia.
Po mini sekundzie oberwałam w głowę dwoma poduszkami, stanikiem i budzikiem. Za ten budzik to oberwą!
Skoczyłam na łóżko Kimi wiedząc że tylko ona używa budzika. Złapałam jej kołdrę i ściągnęłam ją po czym mnie zamurowało.
-Kacper? - Szepnęłam zdezorientowana. Od razu rzuciłam się na drugie łóżko aby odkryć że to nie Sam a Miguel. Co tu się dzieje?!
-Dziewczyno co w ciebie wstąpiło? - Spytał wkurzony Kacper. Po chwili poczułam że ktoś mnie podnosi ale nadal byłam w takim szoku że zdążyłam tylko zauważyć że ten osobnik pęka ze śmiechu. -A mówiłem żeby ją przenieść do nas!
-O co chodzi? - Wyjąkałam po jakimś czasie.
-Wczoraj zaczęłaś świrować i martwiliśmy się o dziewczyny. - Wyjaśnił Miguel który mnie trzymał.
-A co niby robiłam? - Spytałam jeszcze bardziej zdezorientowana. Przecież ja cały czas spałam!
-Na początku nie mogliśmy cię dobudzić a jak już to się udało to zaczęłaś szaleć. Nie jestem pewny ale chyba pełnia działa na ciebie o wiele mocniej niż wcześniej. - Na te słowa mogłabym być pewna że znowu poczerwieniałam. Tylko dlaczego ja nic nie pamiętam?!
-Przepraszam. - Burknęłam zawstydzona. - Ale czemu baliście się o dziewczyny?
Na te słowa na ustach Kacpra pojawił się złośliwy uśmieszek a Miguel wcale nie był lepszy.
-Wiesz jak zaczęłaś wrzeszczeć "jestem syrenką" to tak trochè nie mogły zasnąć.
-Coo?!
-Too. - Powiedział rozbawiony Miguel. - Wrzeszczałaś jak opętana. Ciesz się że wszyscy pomyśleli że się naćpałaś tym ziołem od czarowników.
Moje oczy zaczęły przypominać spodki statku kosmicznego. Przecież ja nic nie biorę! No ale.. chyba gorzej by było jeśli prawda by się wydała. Jednego jednak nie rozumiem.
-Dlaczego więc wy tu spaliście? - Spytałam marszcząc brwi.
-Powiem to tak: dobroduszność nie popłaca. Te małpy nie chciały ze mną spać a Miguel uparł się że będzie z tobą. Tak więc wylądowaliśmy tutaj z twoimi jękami. Wiesz że mruczysz przez sen? - Słowotok Kacpra sprawił że teraz na bank przypominałam pomidora. Durna twarz.. cały czas czerwona!
Miguel roześmiał się przyciągając mnie bliżej do siebie.
-Jesteś słodka. - Mruknął tak aby czerwony nie usłyszał a ja mimowolnie zaczęłam mruczeć. Boże! Ja jestem kotem czy wilkiem?!
Brunet roześmiał się a ja myślałam że już odstawi mnie na ziemię ale ten tylko umocnił swój chwyt abym się nie wyśliznęła.
-Chodźmy na śniadanie! - Ogłosił z uśmiechem kierując się do wyjścia i sprawiając że na niego spojrzałam, na te dolne partie.
-Wiesz że jesteś w spodniach od piżamy a Kacper w samych bokserkach? - Spytałam zaczynając blokować nogą drzwi. Jeszcze mi brakowało aby te wszystkie dziewczyny zobaczyły go bez koszulki! - Przebieraj się ale to już!
-Mi to nie przeszkadza. - Powiedział Kacper przeczesując dłonią swoje włosy i sprawiając że jeszcze bardziej sterczały.
-Ty możesz sobie nawet na waleta chodzić! - Powiedziałam zła po czym palcem wskazującym uderzyłam lekko Miguela. - Ty masz się ubrać i to już.
Chłopak uśmiechnął się.. zwycięsko? O co tu biega?
-Zazdrosna? - Spytał zadowolony mocniej mnie do siebie tuląc.
-Aaaa! - Wrzasnęłam z frustracją próbując się wyswobodzić jak dzikie zwierze w klatce. Nie udało mi się bo ten mi na to nie pozwolił. Grr!
-Ubiorę się. - Mruknął zadowolony stawiając mnie na ziemi.
-Ja też. - Usłyszałam niezadowolony pomruk Kacpra.
-Poczekaj chwile.
I zniknęli za drzwiami zostawiając mnie samą. Ale tylko na chwilę bo po kilkunastu minutach wpadli odświeżeni a Miguel nie słuchając moich protestów znowu wziął mnie na ręce i nie zważając na to że go uderzam pięścią zniósł mnie po schodach aż pod stołówkę.
CZYTASZ
Mieszaniec
FantasyZrodzona z wilkołaczki i wampira, posiadająca moce czarodzieja i słynny urok syren. Czy da sobie radę w świecie gdzie nikt się nie toleruje? Gdzie gatunek jej rodzicielski chce wybić gatunek ojca? Czy da radę pogodzić cztery różne gatunki kiedy tak...