Ze szpitala wyszłam wieczorem. Ku mojemu zdziwieniu zajrzały do mnie dziewczyny. Były trochę inne niż wcześniej. Jak gdyby to, że da się mnie zranić dała im jakąś potrzebę chronienia mnie. To było strasznie dziwne.
Kacper pomógł mi wrócić na swoje piętro gdzie przebrałam się z dziwnej piżamy w normalne ciuchy. Od razu położyłam się do łóżka ale ku mojemu niezadowoleniu zaczęło burczeć mi w brzuchu. Kacper zaoferował, że pójdzie przynieść mi krew więc nie miałam jak nie skorzystać. Czemu krew? Bo tak naprawdę potrzebowałam jej do życia. Normalny wampir do przeżycia potrzebuje litra tygodniowo. Mi wystarcza na miesiąc ale teraz mój organizm był słaby i musiałam się jakoś wykurować. Dodatkowo nadal nie mogłam zdradzić swojej tajemnicy. Tylko, że gdy leżałam w piętrze szpitalnym nie miałam soczewek. Tata musiał mi je wyjąć bo tylko on o nich wiedział. Miałam z nim o tym porozmawiać ale cały czas ktoś się przy nas kręcił. W końcu wysłałam tatę do łóżka bo wyglądał gorzej ode mnie. A to ja chorowałam!
Ktoś zapukał do drzwi i od razu się przez nie wtoczył. I to dosłownie!
Spojrzałam na pijanego bruneta który uśmiechnął się szeroko na mój widok. Od razu przypomniało mi się jak chciał się dobrać do moich majtek.
- Wyjdź. - Warknęłam ciesząc się, że mój głos nie drży jak całe ciało. Może i do niczego nie doszło ale... to tylko dzięki mnie. Nikt z tych kilkudziesięciu osób na sali (biorąc pod uwagę nauczyciela) nie śmiał mi pomóc. Rozumiem, że uczniowie mogli być zdumieni ale nauczyciel?!
- Słyszałem, że już wyszłaś. - Powiedział ignorując mnie i coraz bardziej się do mnie zbliżając.
- Wyłaź stąd bo ci pomogę. - Warknęłam po raz drugi.
- Och kotek. - Powiedział siadając na moim łóżku i biorąc do swojej ręki moją. Chciałam ją wyrwać ale trzymał ją mocno. - Pamiętasz nasz zakład?
- Pamiętam, że miałeś się ode mnie odwalić.
- Pamiętam to trochę inaczej. - Powiedział kładąc drugą rękę na moim policzku.
I wtedy go ugryzłam.
Kiedy odskoczył ode mnie zauważyłam, że na policzku ma odciśnięte moje zęby. Chyba mocno go ukąsiłam. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym.
- Wyjazd. - Warknął trzeci głos.
Spojrzałam na drzwi w których stały dziewczyny. Kimi położyła rękę na barku Sam dodając jej otuchy. Ruda za to patrzyła wrogo na swojego alfę. Tego to jeszcze nie było!
- Sam? - Spytał zdziwiony chłopak jakby nie dowierzał własnym oczom. - Co ty se kurwa myślisz? - Spytał podchodząc do niej z uniesioną ręką.
I wtedy to się stało.
Podniosłam się z łóżka i tak jak tylko wampir potrafi podbiegłam do wilka. Schwyciłam jego dłoń jedną ręką i wykręciłam mu ją za plecy. W dupie miałam to, że będzie wściekły. Nie pozwolę aby głupi gnój bił dziewczyny. Jeśli sobie chce to niech sobie zafunduje piękne limo.
- Nie waż się ich tknąć. - Syknęłam mu do ucha zanim poleciał za drzwi.
Przez chwilę patrzyłam jak próbuje się podnieść a później znudzona zamknęłam drzwi.
Dziewczyny stały w tych samych miejscach gapiąc się na mnie z mieszaniną uczuć.
Kimi:
Już myślałam że Rob ją uderzy. Jak ten sukinsyn mógł?!
Chciałam jej pomóc ale stałam jak sparaliżowana. Zupełnie jak wtedy w sali. Obydwie z Sam chciałyśmy jej pomóc ale coś nam nie dawało. Stałyśmy jak głupie strachadła.
I teraz jest tak samo. Stoimy wciśnięte w ziemię gapiąc się na Roba który chyba oszalał.
Nagle Luna złapała go za rękę i niczym anioł zemsty wypchnęła z pokoju. Wyglądała pięknie ale za nic bym się do niej nie zbliżyła. Teraz wyglądała jak ten wampir który zabił moją mamę. Tylko bez śladów po krwi. Czy to możliwe aby była aż tak inna? Nie szydzi z nas i to wcale nie przez tolerancję. Ona chyba naprawdę chce albo chciała się zaprzyjaźnić. Przyznaję, że zachowałyśmy się okropnie pierwszego dnia ale nigdy nie myślałam, że weźmie to do siebie. A nawet po tym nas obroniła. My tylko stałyśmy wtedy na sali i nie pomogłyśmy jej a ona teraz wyrzuciła tego idiotę z pokoju. Kim ona do cholery jest?!
Luna:
Patrzyłam na dziewczyny kiedy coś błysnęło. Spojrzałam w tamtym kierunku i ujrzałam lustro. Może nie lustro było najważniejsze a to co w nim zobaczyłam. Wyglądałam przerażająco z ciemnymi jak noc oczami (soczewki nie zmieniły na szczęście koloru ale przez czerwień pociemniły je mocno), podkrążonymi przez chorobę i w dodatku z chęcią mordu. Reszta twarzy wcale nie była lepsza: porcelanowa cera bez żadnych przemian kolorystycznych, duże usta nabrzmiałe od krwi z ręki Roba no i oczywiście kły które wystawały jak nigdy wcześniej.
Przerażona spojrzałam na Kimi która przyglądała mi się z niedowierzaniem ale nie strachem. Nie wiem co w niej zmienił ten mały wybryk ale chyba trochę mnie polubiła.
Szybko schowałam kły a oczy zamknęłam powtarzając w środku mantrę nauczoną przez wilki : księżyc, pełnia, nów. Tak na prawdę na miało to zbytniego znaczenia ale odwracało uwagę od złości. Proste i logiczne rozwiązanie.
Po chwili poczułam, że moje oczy są normalne więc spojrzałam na dziewczyny które teraz gapiły się na coś za mną. Spojrzałam w tamtym kierunku i spostrzegłam Kacpra trzymającego w ręku opakowanie krwi. No super! Nie mógł przelać w kubek?
Wzięłam od niego opakowanie i ruszyłam do szafki nocnej z której wyjęłam specjalny kubek zasłaniający to co w nim jest. Już po chwili dziewczyny zamiast krwi widziały tylko biały kubek i słomkę przez którą piłam ale i tak nie mogły oderwać ode mnie wzroku.
- Nie jestem boginią. - Zażartowałam ale one i tak się gapiły. Tylko Kacper położył się na moim łóżku i stamtąd obserwował jak piję. - Jesteście w szkole z wampirami. Nigdy nie widzieliście jak się żywimy?
Usiadłam na łóżku obok Kacpra i wciągnęłam ciecz przez słomkę. Starałam się nie okazywać jak dobrze na mnie działa ale to chyba słabo wychodziło.
- Gdy patrzysz się na któregoś z wampirów podczas posiłku zaraz na ciebie naskakują. Po za tym to nie jest przyjemny widok. - Wyjaśnił Kacper nadal gapiąc się na ten ,,nieprzyjemny widok".
- To czemu teraz się na mnie gapicie? - Spytałam nie wyjmując słomki z ust. Czułam się nieswojo gdy się tak gapili. Miguel nigdy się nie gapił... Czasami mnie obserwował ale nie był aż tak zaskoczony. W sumie co się dziwić? Miguel też jest wampirem.
- Bo to fascynujące. - Powiedziała Kimi siadając przy mnie. - Jak smakuje?
Uśmiechnęłam się do niej co mogło być złym pomysłem bo na zębach miałam krew. Dziewczyna wzdrygnęła się a ja od razu zasłoniłam usta.
- Przepraszam. - Jęknęłam. - Zapomniałam.
- Nic się nie stało. - Powiedziała ale w oczach widoczny był niesmak. -Więc jak smakuje?
- Metalicznie ale dobrze. - Odpowiedziałam i spojrzałam na Sam. O dziwo uśmiechnęła się do mnie. - Pamiętasz polowanie? - Zapytałam szybciej niż przeleciało to przez moje myśli. Chyba powinnam się nauczyć trzymać język za zębami.
- Tak. - Odpowiedziała z dumą. -Ale nie to z pełni. - Powiedziała z żalem a ja wiedziałam o co jej chodziło.
Podczas zwykłej pełni tylko alfy zapamiętują co robiły a i tak nie jest to do końca jasne. Mamy jakieś prześwity zdarzeń. Bety i omegi nie pamiętają nic ponieważ ich moc jest zbyt mała.
Jest jednak pewne nietypowe stado które czasami wpływa na pełnię. Jak? W tym stadzie nawet pojedyncza beta ma niezwykłą moc więc alfy są niesamowite. Gdy dzieci pary dorastają, pełnia przybiera różne formy. Może wszystkich przenieść do świata w którym są tylko wilkołaki i rozległe lasy albo zostawić w tym świecie. Wszystko zależy od tego czy dziecko nadaje się na alfę. Gdy przenosi do innego świata to znak, że za rok obejmie panowanie. Takie są zasady. Niestety pochodzę z tego stada i od młodego szkolono mnie na alfę. Dzięki tym naukom jestem tysiąc razy bardziej niebezpieczna od wampirów, wilkołaków i innych. Gdy miałam pięć lat potrafiłam zabijać bez mrugnięcia okiem. Na szczęście nigdy nikogo nie zabiłam ale byłam posłuszna. Ojczym był straszny i mam nadzieję, że już nigdy go nie spotkam. Nie chcę być taka jak on. Nadzieja tylko w tym, że może mam jakieś rodzeństwo i to ich wybiorą. Ja nie mogę zostać alfą. Jeśli to się stanie nie będę mogła wieść i tak w miarę spokojnego życia z tatą i wampirami.
CZYTASZ
Mieszaniec
FantasyZrodzona z wilkołaczki i wampira, posiadająca moce czarodzieja i słynny urok syren. Czy da sobie radę w świecie gdzie nikt się nie toleruje? Gdzie gatunek jej rodzicielski chce wybić gatunek ojca? Czy da radę pogodzić cztery różne gatunki kiedy tak...