8.

158 8 2
                                    

  Gdy weszliśmy do domu nie spodziewaliśmy się zastać Louis'a razem z Emmą popijających herbatę. Widocznie to ich spotkanie zostało zrobione wcześniej. Zauroczona parka nawet nie zwróciła na nas swojej uwagi. Tak, więc razem ze Styles'em pognaliśmy do pokoju.

  Po zamknięciu drzwi opadłam zmęczona na łóżko. Ledwo co pamiętam jak zielonooki zdjął moje ubrania, po czym przez głowę przełożył swoją podkoszulkę. Ułożyłam głowę na jego torsie zapadając w upragniony sen.

Harry

Po upewnieniu się, iż dziewczyna zapadła w sen od razu opuściłem dom. Louis czekał przed blokiem. Dzisiaj mieliśmy obgadać ze Stewartem dosyć istotne sprawy. Któryś z naszych zlokalizowaliśmy bazę gangu. Teraz wystarczy dopiąć wszystko na ostatni guzik i możemy zaczynać atak.

- Powiedz Styles, jak ty to wszystko planujesz?- zapytał Tommo odpalając papierosa. Zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc o co może mu chodzić.- No wiesz, założenie rodziny czy coś?

- Nie myślałem jeszcze o tym Louis. Może kiedyś, ale na razie wolę zakończyć raz na zawsze sprawy z gangami. Potem ewentualnie się o czymś porozmawia.

- No nieźle, mój mały Harry dorósł- uderzyłem chłopaka z pięści prosto w ramię. Droga do bazy minęła nam dosyć szybko. Louis przez cały czas nawijał jaka to Emma jest cudowna, miła, taktowna, urocza i ble, ble, ble. Znają się jeden dzień na dodatek to pierdolone przeciwności. Jakbym widział siebie i Penny na początku znajomości. Tak wiele się zmieniło przez te trzy- cztery miesiące. Gdy weszliśmy do gabinetu zastaliśmy Stewarta ślęczącego nad papierami. Nie wyglądał najlepiej. Jak ja przez ostatnie kilka dni. Praca, praca, praca, dom. To tylko mój styl życia bo on musiał pozałatwiać wszystko co ja przeczytałem z dokładnością, po czym podpisałem. Razem z Lou opadliśmy na kanapę czekając, aż Stew rozpocznie konwersacje.

- Jak to wszystko będzie wyglądać?-  Tommo zabiera pierwszy głos. Nadal nie ma pojęcia w jak wielkie gówno wszedł. Cieszę się, że tutaj jest i mam kolejną osobę do pomocy, ale jeżeli zostanie posłany na akcję? Nie mogę stracić najlepszego przyjaciela. Po szybkim wytłumaczeniu przebiegu misji Stewart zaczyna mówić.

- Nie wiem jak ci to powiedzieć Styles- wzdycha chowając twarz w dłoniach. O nie, takie reakcje zawsze oznaczają kłopoty.

- Do rzeczy Stew.

- Z początku myśleliśmy, że na akcję pójdą wytypowane osoby, prawda?- przytakuję. Wszystko ustaliłem, wypisałem nie ma mowy o pomyłce. Jednak po minię bruneta mogę osądzić, iż jesteśmy w czarnej dupie.- Wybacz Styles, ale ty również musisz iść na akcję.

- Nie- wyszeptałem otwierając szerzej oczy. Louis'owi opadła szczęka. Do cholery, jako szef miałem mieć zapewnione bezpieczeństwo. To trochę samolubne posłać ludzi na zgubę, a samego siebie ratować jednak kurwa! Oni są... nie mam słów do obrony. Po prostu nie chciałbym stracić Pen i wszystkiego co z nią związane. Przecież tak wiele przeżyła, gdybym przypadkiem umarł załamałaby się. Nie wyobrażam sobie pobudki z samego rana przez jej jedwabny głos. Zabawy w parku, rozmowy, gotowania, oglądania filmów, seksu pod prysznicem. Stracę to wszystko, gdy pójdę na misję.

- Twoja odmowa równa się z zaprzestaniem ataku- dodaję Stewart. Zastanów się dobrze Styles. Chcesz zostawić tak wiele dobrego, chcesz stracić najlepsze momenty w twoim życiu? Jednak spójrzmy na to z innej strony. Załatwię gang, który zagraża wielu ludziom, który zagraża Penny. Mógłbym żyć z poczuciem, że ta wspaniała kobieta zginęła tylko i wyłącznie z mojej winy? Kiedyś prawda o jej rodzicach wyjdzie na powierzchnię. Big Scream właśnie w najmniej spodziewanym momencie zaatakuję. Umrzemy razem, albo umrze jedno z nas. Liczę, że nikt nie będzie musiał ginąć.

- Wchodzę w to.

Penny

Harry razem z Lou wyszli w nocy. Z początku pomyślałam, że to przyjacielski wypad do baru, ale gdy wrócili krzycząc półszeptem wiedziałam, iż to coś poważniejszego. Wychodząc do pracy postanowiłam zostawić nadal wkurzonego Harry'ego przy ekspresie do kawy. Ani on, ani Lou nie chcieli powiedzieć o co chodzi. Czyżby jakaś kłótnia? Przecież Tommo jest tutaj dopiero drugi dzień. Dobra Pen, nie mieszaj się w nie swoje sprawy. Spokojnym krokiem maszerowałam do pracy. Wpatrzona w chodnik myślałam o chłopakach. Chciałabym im pomóc, problem polega na tym że pojęcia nie mam jak. Naciągnęłam gruby sweter podnosząc głowę do góry. Nie zdążyłam się zatrzymać w efekcie czego wpadłam na plastikową lalkę. Dziewczyna zdążyła złapać równowagę na dziesięcio- centymetrowych szpilkach. Jej zdzirowate ubranie mówiło same za siebie. Gdyby postawić obok Kirę można by było je ze sobą pomylić. Blond doczepiane włosy, zrobione cycki, doklejane rzęsy i tona tapety. Zapewne również łóżko w solarium jest jej nie obce. Otworzyłam szerzej oczy analizując swoje okropne myśli. Kiedy stałam się taka wredna?

- Uważałabyś trochę- warknęła zarzucając tym sianem.

- To samo mogę powiedzieć o tobie.

- Szmata- chciała odejść, ale wolałam coś dopowiedzieć.

- Jakbyś nie była zapatrzona w te zasrane tipsy to na pewno byś na mnie nie wpadła- z uśmiechem odeszłam w stronę pracy. Obym więcej nie spotkała tej nadmuchanej lali. Kto by mógł wytrzymać z taką pindą? Na pewno nie ja. Przekraczając próg byłam dobrej myśli. Jednak, gdy podniecona Emma rzuciła się jak dzikie zwierzę wymachując rękoma straciłam wszelką nadzieję. Zwykle nie przeszkadza mi, gdy ludzie dużo mówią. Ta brunetka przekracza jakiekolwiek limity wyznaczone przez ludzi. Na święta mogę kupić jej kłódkę, ale kluczyk wyrzucimy zaraz po założeniu blokady. Nagle mój telefon wibruje podwójnie informując o wiadomościach.

Od Calum: Spotkamy się Pen?

Od Harry: Masz ochotę na jakieś wyjście do klubu?

Naprawdę muszę poznać tę dwójkę. Na pewno się polubią. Od razu zaczynam wystukiwać wiadomość. Z bananem na ustach wysyłam grupowego sms'a.

Do Calum, Harry: Piątek, 20, Neon x

Żeby nie było zapraszam jeszcze Emmę, która- no niewiarygodnie- oświadcza, że pójdzie i do tego – nie możliwe- zabierze Lou. Przez resztę dnia chodzę jak dziewczyna zażywająca jakiegoś gówna przed pracą. Ciągle uśmiechnięta, roześmiana. Po jutrze wreszcie piątek, wolne, a to oznacza wiele zabawy.

Jakoś pod wieczór wyciągając telefon z torby zauważam pomiętą serwetkę. Siadam na ławce czytając cyfry. Wyrzuć to Penny, ta kobieta nie zasługuję na twoją uwagę. Podpowiada podświadomość. Już mam zamiar zgnieść papier w kulkę, gdy zauważam matkę z dzieckiem. Siedmioletnia dziewczynka skacze wesoło trzymając kobietę po trzydziestce za rękę.

  Tyle lat straconych, tyle dni bez kobiety, która była podporą. Mogłam chodzić z nią na spacery, rozmawiać o typowo babskich sprawach, żartować na temat facetów. Jednak jej nie było, ale jest teraz. Harry nie ma żadnej możliwości na spotkanie rodzicielki. Skoro spotkałam tą kobietę los musiał nadzwyczajnie dać znak.

Do Mama: Jutro o osiemnastej w parku przed moją pracą.

Czy tego właśnie potrzebowałaś Penny? 


Starry Road 2 ||H.S|| [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz