17.

110 10 6
                                    


Penny

  Zaraz po słowach Harry'ego zapomniałam o wszystkim innym. Wyszedł bez słowa, a ja siedziałam na łóżku wpatrzona w podłogę. Nie zdawałam sobie sprawy jak dużo czasu przesiedziałam w takiej pozie dopóki mama nie weszła aby powiedzieć dobranoc. Usiadła obok, przytuliła mnie do siebie pytając o co chodzi. Nie odpowiedziałam, nie byłam w stanie. Harry może umrzeć, a ja go obwiniałam o wszystko.

  Z samego rana wypiłam kawę, zjadłam jabłko po czym wyszłam z domu. Co prawda dzisiaj mamy piątek i powinnam siedzieć w pracy, jednakże wzięłam dzień wolnego. Idąc przed siebie doszłam do pustego parku, którego spowiła gęsta mgła. Wyjęłam swój telefon z kieszeni z zamiarem napisania sms'a. Tylko co mam napisać? Przykro mi, że robiłam tak wiele problemów kiedy ty bałeś się powiedzieć, iż niedługo idziesz na pewną śmierć? Wszystko zostało wyjaśnione, jego picie, siedzenie po godzinach w pracy, dziwne zachowanie. Nie mógł poradzić sobie ze strachem. Kto by mógł? Dopiero teraz zaczęłam płakać. Wczoraj byłam w zbyt wielkim szoku aby zrobić cokolwiek. Ocierałam łzę za łzą jednak to nic nie dawało. Było ich więcej i więcej, więc w końcu przestałam. Co jakiś czas mrugałam aby poprawić sobie obraz. Na jaki ja świat patrzę? Moje życie bez Harry'ego nie ma sensu. Nic nie ma sensu kiedy chłopaka nie ma obok. Już to przerabialiśmy, jesteśmy jak pieprzone przeciwieństwa, które muszą być w jakiś sposób razem. Postanawiam wybrać numer do człowieka, z którym dawno nie miałam kontaktu.

- Halo? Penny, do cholery u mnie jest dwudziesta pierwsza- jęknął Liam. Pociągnęłam nosem nie wiedząc od czego zacząć.- Ej? Płaczesz, Penny wszystko w porządku?

- Trudno to nazwać w porządku.

- Co zrobił Harry?- zapytał. Wszyscy zawsze mówią, iż to jego wina. Bo zwykle taka jest prawda. Jednakże dzisiaj płacze bo widzę jaką egoistką byłam. Cały czas obarczałam Harry'ego swoimi problemami kiedy on miał o wiele gorsze.

- Nic Liam, to moja wina. Cały czas oskarżałam go o tak wiele rzeczy, kiedy on się bał.

- Poczekaj- wiem, że mówię bez sensu.- Czego się bał?

- Idzie na misję... na misję, która może go zabić- chlipię. Potrzebuję aby ktoś mnie teraz przytulił.

- Czekaj, a on jako szef nie miał uczestniczyć?

- Nie, rozumiesz! Musi iść, musi Liam!- krzyczę do słuchawki na Bogu winnemu Liam'a .

- Penny, najważniejsze abyś się uspokoiła i w miarę swoich możliwości porozmawiała z Harry'm.

- Dobrze, dziękuje za rozmowę.

- Trzymaj się mała- zakończam połączenie dalej okupując ławkę. Czy jestem gotowa na rozmowę z Harry'm? Nigdy. Przecieram oczy patrząc bez sensu na swoje obuwie. Wybraliśmy swoje drogi, każdy z nas wiedział czego chcę. Nie zauważyłam tylko, że gdzieś po drodze ściągam chłopaka na swoją ścieżkę. On robił wszystko o co poprosiłam bo mnie kocha. To głupie co miłość może zrobić z człowiekiem. Tak naprawdę to przeze mnie Styles poznał Maddy, która go pocałowała. Przeze mnie idzie na misję bo postawiłam go przed wyborem być albo nie być. Pił bo bał się mojej reakcji. Zrobiłam wiele problemów następnie zwalając je na kogoś kto wcale ich nie stworzył. Kiedy tak bardzo się zmieniłam? Lepiej by było dla wszystkich, gdybym siedziała w bazie Steven'a. Nie poznała Harry'ego, mamy, innych osób. Wszystkich na końcu tak czy siak skrzywdziłam. Każdy dookoła mnie jest skrzywdzony.

Siedziałam tak na tej ławce dopóki pewien mężczyzna nie przebiegł obok patrząc na mnie jak na wariatkę. Zatrzymał się kilka metrów dalej. Jeszcze raz spojrzał za siebie, po czym zaczął iść w tym kierunku. Usiadł obok obdarzając mnie pogodnym uśmiechem.

- Penny?- spojrzałam na niego. Dopiero teraz rozpoznałam kim jest.

- Cześć Daniel, dawno się nie widzieliśmy- próbowałam wrzucić jakikolwiek uśmiech, ale chyba z tego wszystkiego powstał bardziej grymas.

- Czemu siedzisz w tym parku?

- Bo przynajmniej tutaj nie stworzę problemów- westchnęłam. Chłopak tylko poczochrał moje włosy wstając i wyciągając rękę. Zmarszczyłam nos nie rozumiejąc o co chodzi.

- Nie wiem co takiego przeskrobałaś, ale powinnaś naprawić swój błąd skoro czujesz się z tym źle.- otworzyłam szerzej oczy. Czy to jakiś znak? Pokiwałam głową na zgodę. Razem z Danielem ruszyłam prosto do jego domu, gdzie wypiłam ciepłą herbatę obmyślając słowa. Tym razem to moja kolej na przeprosiny. Pokażę Harry'emu, że może liczyć na moje wsparcie.

Około dziewiętnastej opuściłam mieszkanie chłopaka. Pomógł mi już drugi raz, a teraz obiecałam postawić mu kawę. Spokojnym krokiem ruszyłam w stronę mojego mieszkania. Stres przejął całkowitą kontrolę. Przygryzłam wargę, zacisnęłam ręce w pięści, poczułam nawet dziwne dreszcze. Im bliżej mieszkania byłam tym bardziej odczuwałam stres, albo strach. Po prostu oba. W końcu stanęłam pod ceglanym budynkiem. Postawiłam pierwszy krok do pozyskania szczęścia kiedy ktoś pociągnął mnie do tyłu. Straciłam równowagę upadając na tyłek. Spojrzałam za siebie jednak mężczyzna w kominiarce przyłożył mi coś do buzi. Chwilę krzyczałam, wierzgałam nogami, płakałam. Jednakże na powrót los postanowił zrobić problem. Czyżby to kolejny znak? Może nie powinnam znowu wracać do Harry'ego... Może....

Harry

Stukałem nerwowo długopisem o całą masę kartek do wypełnienia. Louis siedział w pokoju nic nie mówiąc. Dziwić się, kiedy zaledwie dwadzieścia godzin temu powiedział Emmie całą prawdę. Ona tylko przytaknęła, uciekła wzrokiem za siebie, po czym stwierdziła iż potrzebuje czasu. Nawet nie chcę wiedzieć jak chujowo musi się w tej chwili czuć. Tomlinson i miłość było niegdyś obcym słowem. Jednak kiedy zobaczyłem jak patrzy na tą brunetkę zmieniłem zdanie. Kolejny wpadł w sidła miłości. Człowiek potrzebuję tylko tego w swoim dennym życiu. Bliskości drugiej osoby. Musi wiedzieć, że komuś zależy bo inaczej oszaleje i zacznie robić okropne rzeczy aby zwrócić na siebie uwagę. Zmęczony ruszyłem do pokoju aby pójść spać. Chciałbym mieć moją księżniczkę przy sobie.

Rano jak zwykle ruszyłem do pracy. Zdziwiło mnie, gdy nie zauważyłem Stewarta. Cóż, może ma jakąś ważną sprawę do załatwienia. Dzień minął jak zwykle- beznadziejnie. Odkąd Penny nie daje znaku życia wszystko jest takie chujowe. Po uzupełnieniu papierkowej roboty wróciłem do mieszkania. Zrobiłem sobie żarcie z mikrofali, otworzyłem piwo, włączyłem telewizje szukając czegoś interesującego. Po krótkiej chwili moja komórka zaczęła wibrować. Pierwsze połączenie zignorowałem, ale za drugim razem pomyślałem 'To może być Penny!'. Przesunąłem zieloną słuchawkę słysząc dyszenie.

- Halo?

- Styles!

- Stewart, kurwa nie denerwuj mnie i daj spokojnie żyć w sobotni wieczór.

- Nie uwierzysz. Będziesz dziękował do kurwy nędzy!

- No, zaskocz mnie- złapałem puszkę piwa upijając łyka.

- Mam ją! Mam tą pieprzoną szmatę!- zmarszczyłem brwi nie wiedząc o czym on do cholery wygaduje.

- Kogo?

- Córkę Stevena, Penny Bennett- zachichotał, a moje serce przestało bić. Nie, nie, nie, nie, nie!

   Odłożyłem piwo na stół szybko wstając z kanapy. Jeżeli coś jej zrobi to przysięgam, może tylko prosić Boga abym go kurwa zabił bezboleśnie.

- Powiedz, że masz ją przy sobie.

- Harry- usłyszałem po drugiej stronie cichy szept. Znajdę cię Penny, znajdę i nie zostawię.

Wyczuwacie problemy? Bo ja wyczuwam. I z przykrością stwierdzam, że za około dziesięć rozdziałów kończymy :< Ale nie martwcie się! Tworzę kolejne ff z Harry'm w roli głównej ;) All the love xx 

Starry Road 2 ||H.S|| [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz