2. Nadzieja ,będąca jedyną matką walczących

2K 102 6
                                    

Sebastian

Jasny blask promieni przywarł do moich powiek, rozbudzając mnie z ciągle trwającego snu. Rozłożony na małej i niewygodnej kanapie, rozglądam się po pomieszczeniu próbując przypomnieć sobie wspomnienia wczorajszego wieczór. Czuje się okropnie ,przeszywające torsje wczorajszej niedoszłej przemiany, wierciły mi dziurę w żołądku tak jakby chciały zjeść mnie od wewnątrz. Sam musiałem sobie teraz za to podziękować, bo to wczorajsza chwila zapomnienia była skutkiem dzisiejszych dolegliwości. Teraz zima będzie nieustanie goniła moją wilczą skórę, by ta powróciła do lasu, z powrotem zamieszkała swoje tereny. A ja będę musiał przed nią uciekać, by nie utracić samego siebie. Czuje jakby wszystko zaczęło się komplikować. W tym roku minęła moja dwudziesta pierwsza wiosna,co znaczy że mojemu ludzkiemu ciało zostało teoretycznie mniej niż połowa trwania na tym świecie. Smutna rzeczywistość powoli do mnie przychodzi, a ja już teraz odczuwam coraz większe tego skutki. Im bliżej ostatniej wiosny, tym bardziej czuje jak zatracam się w wilczej skórze. Zatracam się w mojej zwierzęcej naturze. Każdy kolejny poranek jest uciekającym szczęściem mojego teraźniejszego życia. Dlatego muszę zaprzestać tej ucieczki,bo czuje jakbym marnował cześć tego życia. Jakby marnował ta część ludzkiego siebie.

Lekko rozchylając nogi przywarłem nimi mocniej do zimnej podłogi, by upewnić się, że rzeczywiście wznoszące mną torsje pozwolą mi stać o własnych siłach. Wreszcie rozglądając się po pomieszczeniu zwróciłem wzrok ku siedzącej przy stole dziewczynie. Wyczułem ją już od pierwszego wschodzącego promienia słonecznego, jednak utwierdzając się, że będzie ona raczej zaskoczona ,niż wzburzona moją wizytę postanowiłem przywitanie pozostawić na później. Jednak teraz widząc jej zwięzłe spojrzenie nakierowane w moją stronę, mogę się tylko do końca pewniej uświadomić, że krępująca rozmowa z nią na pewno mnie nie ominie.

-Jak minęła ci noc na mojej kanapie Sebastian?

-Nie tak ,źle jak się sam w tym utwierdziłem- odezwałem się pełen sympatii ,próbując zachować jak najwięcej z pozostałej we mnie ludzkiej natury

-Mówiłam, ta kanapa może wygląda jak za czasów średniowiecza ,ale jej funkcjonalność nie zna granic. Choć przygotuje ci jakieś ciepłe śniadanko i jak chcesz możemy przy tym na spokojnie porozmawiać...

Wzdychając ciężko, wstałem i ruszyłem za poleceniem wprost do kuchni. Poruszałem się dość swobodnie po pomieszczeniach budynku, ponieważ za czasów szczeniaka spędzałam w nim dość dużo czasu. Kiedyś należał do mojego przyjaciela Yyerego, który był dla mnie niczym starszy bart. Teraz po jego śmierci należy do jego partnerki i kobiety z mojej watahy Kseni. Ksenia była starsza i dojrzalsza ,niż reszta mojej rodziny ,nosiła na swoich barkach wieloletnie doświadczenie ,a zarazem była najsłabszym wilkiem pod względem hierarchii. Była Omega, kimś na wzór najsłabszego osobnika ,który swoim uległym zachowaniem wobec innych pozwalał na utrzymanie równowagi w watasze. Była dla nas bardzo cenna i zapewne niezastąpiona. Jednak pomimo tego ,że jej wilcza natura się mnie bała, jakimś sposobem potrafiła mnie wysłuchać i powiedzieć coś wielce odmiennego o mojego zdania. Umiała się postawić jak nie każda Omega, dlatego darzyłem ją czasem większym szacunkiem niż resztę. Wchodząc leniwie za nią do przestronnej kuchni, przywarłem swoim spojrzeniem na jej sprawnie posługującym się nożem ręce i zaczynam trochę do niej niepewnej.

-Powiedz mi Ksenia, myślisz czasem o Yyerze...

-Bastian nie ma dnia żebym o nim nie myślała. Kocham go całym sercem.

-Więc jak ty bez niego funkcjonujesz, jak dajesz sobie rade?- mówię trochę niepewnie spoglądając na nią, po czym zapada między nami niezręczna cisza. Wiem, że te pytania mogą być trochę ciężkie, ale tak bardzo chciałbym zrozumieć to, co między mną a tamtą kobietą się dzieje. Czym jest ta wieź, która łączy nas oboje.

Wolf's rainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz