4.Biała wilczyca

1.6K 92 7
                                    

 

 Dobro czy zło jako takie są równie rzadkie, jak czysta czerń czy biel w przyrodzie

 Vincent van Gogh 

_______________________________

 W prawej kolumnie miniaturka dwóch wilków.

 4.Biała wilczyca

 

~Sebastian~

 

Siadając na twardym materacu swojego łóżka, przetarłem swoje zmęczone oczy. Ciemność krążyła po moich myślach, nie pozwalając mi zasnąć. Spoglądając na swój zegarek znajdujący się na ręce, uświadomiłem sobie ze przespałem więcej godzin niż kiedykolwiek. Wskazówka nakierowywała mnie na godzinę dwunasta, budząc mnie z wszelkich watpliwosci. Powinienem jak najszybciej ubrać się w cos przyzwoitego i zmyć z siebie wczorajszy odór lasu. Nadal myślałem o śnieżnobiałej wilczycy i nadal lawirowałem pomiędzy granicami mojego umysłu. Chcąc jak najszybciej pozbyć się tych myśli, pozbyłem się swoich planów na później, po czym otworzyłem drzwi od swojego pokoju wychodząc na wąski korytarz. W progu sąsiadujących kolo mnie drzwi stał z zaspana mina i rozczapierzona fryzura mina. Jego ciężka i o wiele zadurza się bluzka, opadała do klan tworząc w ten sposób obraz bezbronnego nastolatka. Gdy jego szare tęczówki oczu zabłysnęły w ciemnościach korytarza, uśmiechnąłem się do niego przeciągle nabierając lepszego humoru. Simon był najmłodszym członkiem watahy. Miał zaledwie siedemnaście lad i nadal płonął tym dawno zapomnianym przeze mnie za stęsknionym pragnieniem. Dla nas, członków rodziny był jak mała iskra, która nadawała nam nadziei, ale czasem potrafił tez sprawiać nam nie lada problemów. Słysząc ciche ziewniecie chłopaka, który ledwo utrzymywał się na swoich nogach. Delikatnie przejechałem ręka po jego włosach, zatapiając swoje dłonie w jego puszystych włosach.

-Przestań, dobrze wiesz, że tego nie lubię…- powiedział mrukliwie, spoglądając na mnie ze złością

-Dlatego uwielbiam tak to często robić.

Chłopak westchnął cicho, po czym wolnym krokiem, wymaszerował z pokoju w stronę schodów. Simon znałem od zawsze, jak brat mojego przyjaciela zawsze był obecny w moim życiu. Jednak większości czasu spędziłem męcząc go swoja osoba. Ja nadal uważałem go za chłopaka, ale on widział, a natomiast on już teraz widział w sobie prawdziwego samca. Chcąc czy nie chcąc, nasze poglądy się różniły. Ja byłem alfa, a on był moja rodzina.

-Ej Simon, czekaj! – Widząc jak zaspana twarz chłopaka, odwróciła się w moja stronę, zatrzymałem się przed nim, biorąc go w męskie objecie.- Co powiesz na mała pomoc dla dobrego starego kumpla?

-Znowu? A co ci tym razem przyszło do głowy? I lepiej powiedz mi, co za to dostane…

-Po pierwsze chyba nie zapomniałeś jak cie kocham i jak wiele razy ratowałem ci Tylek przed Calestia, a po drugie chce się tylko urwać, a to czy cos za to dostaniesz zależy czy potrafisz trzymać język za zębami… - Chłopak wykrzywił swoje usta w pełny szacunku uśmiech klepnął mnie po plecach, tak jakby chciał uświadomić mnie o swojej aprobacie względem moich działań

-Dobra, Calestia jest na zakupach wiec droga wolna. Ja zajmę się Ericem

Nie zastanawiając się dłużej, przez schody wbiegłem na korytarz znajdujący się na parterze domu. Chwyciłem i założyłem na siebie skurzana kurtkę. Po czym założyłem swoje buty i wybiegając z domu, ruszyłem do samochodu. W moim umyśle kłębiło się tylko jedno pragnienie. Chęć ujrzenie nieznajomej. Chęć ujrzenia białej wilczycy.

***

Zimne powietrze otulało moje wilcze futro, dusząc mój oddech. Łapy obijały się o zlodowaciałą powierzchnie, pozostawiając za sobą wilcze ślady łap.  Instynkt zapanował nad moim umysłem, dusząc w myślach mnie i moje wilcze „ja”. Zawsze współgraliśmy. Zawsze byliśmy jednością. Teraz pędząc przez zagęszczony las, dusząc nasze pragnienia. Biała wilczyca panowała w mojej umyśle instynktownie prowadząc mnie na jej trop. Czując rozchodzący się po lesie jej zapach, przyspieszyłem, próbując zapanować nad swoimi wilczymi emocjami. Gdy cichy skrzyp, łamanych gałęzi dosięgał do mnie, nastawiłem swoje uszy i ruszyłem jego śladem. Wytężając swój wzrok szukałem wśród śnieżnego puchu, obrazu wilczycy.  Nagle za gęstwioną krzewów wyłonił się kształt. Brązowe wilcze oczy, spoglądały w moją stronę zaciekawieniem, a futro powiewało na wietrze, zataczając w moim umyśle niezamierzone pętle.  Nasze spojrzenia spotkały się dusząc się w sobie nawzajem. Nagle przypływ emocji zatopił mój umysł. To pragnienie było silniejsze ode mnie. A instynkt wilka zapalał w moim umyśle małe nadzieje. Może ona wcale nie różni się ode mnie. Może jesteśmy tacy sami.

Tak jak te miliona gwiazd na niebie.

My odnajdujemy się jak te dwie jedyne, przeznaczone sobie.

Te dwie przepełnione myśli.

~Agnes~

 

 

Stojąc w zaśnieżonych zaspach śniegu, spoglądałam przez gąszcze lasu na ukryte w gęstwinach wilcze spojrzenie. Niemogąca oderwać od nich wzroku, wpatrzona miękłam w ich spojrzeniu. Co to za uczucie? Trzymające się w ukryciu mojego serca. Co to za pragnienie, które nie pozwalało mi zapanować nad moim wilkiem? Widząc jak czarne łapy wilka, ruszyły ku mojemu wilkowi. On spiął swoje mięsnie i wycofał się kilka chwil. Dźwięczące w moim umyśle słowa, układały się w niejasne myśli. Oczarowanie. Zachwycenie. Nagle jakby z nikąd, jego umysł wdarł się do mojej głowy ,tak jakby odnaleźć drzwi do mego serce. Cichy pomruk. Cichy jęk. Gdy wilcze futro otarło się o moje, dreszcze przerzedły przez moje ciało.  W milczeniu wpatrywaliśmy się w swoje oczy, próbując odnaleźć w nich jakiekolwiek zwątpienia. Gdy jego wilcze myśli, musnęły skronie mojego instynktu, zawarczałam zachwytu.

Ciche, ale skromne.

Zatroskane, ale przepełnione pragnieniem.

Powiedział „Pragnę cię”.

Wolf's rainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz