W świecie, gdzie życie tak naturalnie łączy się z życiem, gdzie kwiat nawet w powiewie wiatru łączy się z innymi kwiatami, gdzie łabędź zna wszystkie łabędzie, tylko ludzie budują sobie samotność.
Antoine de Saint-Expuery
___________________________________________
W prawej kolumnie miniaturka Erica.
3.Upragniona wolności
~Sebastian~
Otwierając drzwi, wszedłem do domu przymykając podmuchy wiatru. Zostawiając swoje ciężkie zimowe buty przed wycieraczką. Cicho stąpałem po drewnianych podłogach, starając się jak najmniej hałasować. Samo skrzypienie rozniosło się po tym Domie jak echo. Echo, które mogło rozbudzić ze snu moich współlokatorów. Siadając w kuchni usiadłem na małym taborecie i spróbowałem wrócić do tych dni, kiedy wszystko wyglądało inaczej. Kiedy w Virginii panował mój ojciec i jeszcze kiedyś przypominałem rozbrykanego nastolatka, pełnego testosteronu? Wtedy nie przejmowałem się swoją przyszłością. Nie myślałem, co będzie za kilka lat. Gdy moja matka zostanie brutalnie zamordowana i co gdy mój ojciec utraci resztki woli do dalszego życia. Teraz myśląc o tym z perspektywy czasu nadal czuje to samo. Nienawiść nie tylko do tych, którzy zamordowali moją matkę, ale nienawiść do samego siebie za to, że nie mogę ochronić swoich najbliższych. Że nie jestem wstanie wreszcie o tym zapomnieć. Czuje jakby czegoś mi brakowało. I może Ksenia ma racje. Może nadszedł czas bym poszedł za głosem serca. Bym zaczął zapomnieć o swoich zwątpieniach. Biorąc głęboki haust powietrza, oparłem swoją głowę o ścianę i zanurzyłem się na chwili w ciemnościach. Pora bym pozwolił sobie na chwile odpoczynku. Mam dość ciągłych kłótni. Żyjąc pod dachem z czwórką zmiennokształtnych, często trudno mi pozwolić się na bycie „sobą”. Czasem czuje jakbym pozbawiał się swojej wilczej natury. Tak jakbym zmuszał się sam do kimś, kim nie jestem.
-Cholera Sebastian, gdzie ty znów zniknąłeś – słysząc ściszony głos mojego przyjaciela Erica, oderwałem sie od ściany i spojrzałem na niego ze zmęczonym spojrzeniem
-Boże mógłbyś mnie nie straszyć, przez chwile sadziłem, że zobaczę Calestie.- Odpowiedziałem cierpko stając się zachować jak najwięcej powagi.
-Czyli uważasz, że moja dziewczyna jest straszna. Gdyby Calesti się o tym dowiedziała sadze, że chyba nie był byś wstanie chodzić, przez chociaż dwa dni.- Eric odsuwając taboret koło mnie, posłał w moja stronę jeden z jego nieziemskich uśmiechów.
-Boże Eric, przestań się szczerzy nienawidzę, gdy to robisz.
-Cóż zawsze twierdzono, że jestem od ciebie o wiele bardziej przystojniejszym.
-I zawsze, że jesteś bardziej głupio mądry- odpowiedziałem sarkastycznie, wprowadzając w nasza rozmowę trochę niezręcznej ciszy.
Eric pojawił się w moim życiu, od kiedy zacząłem stawać się wilkiem. Zawsze wszystko robiliśmy razem, byliśmy nie rozłączni. Kiedy w jego życiu pojawiła się Calestia, zauważyłem, że Eric naprawdę jest wspaniałym facetem. Zawsze był troskliwy i opiekuńczy. I szczerze nigdy nie wyobrażałem sobie ich osobno. Mimo iż obaj bardzo się różnili, to również obaj się wzajemnie uzupełniali. Jednak w ostatnim czasie wiele się miedzy nami zmieniło. On w końcu znalazł swoja miłość i chciał się ustatkować. A ja nadal czuje jakbym stał w miejscu i czekał na cos, co nigdy nie nadejdzie. Nie wiem, czemu. Ale czuje jakby ta więź z przed kilku lat, nagle zanikła. I nie obwiniam za to Kseni, może właśnie tak miało być. A może to jest sygnał dla mnie bym, wreszcie zaczął starać się dla samego siebie.
-Posłuchaj Sebastian, jeśli będzie cos, co będzie ci kiedykolwiek leżało na sercu, to zawsze możesz do mnie przyjść. Zawsze postaram się cie wysłuchać.
-Odkąd stałeś się taki sentymentalny Eric?- Odpowiedziałem bardziej sarkastycznie, próbując starać się nabrać więcej humoru. Jednak z twarzy Erica, mógłbym wyczytać, ze nie był o z byt dobry pomyśl.
-Przestań Sebastian, dobrze wiem, że coś się dzieje. Może Ne jest już jak kiedyś, ale ja, chociaż staram się to naprawić. Gdzie podział się tamten Sebastian z przed kilku lat?
-Nie wiem Eric i szczerze nie wiem czy chce wiedzieć.
-W takim razie chyba możesz mi powiedzieć co się dzieje, przecież to chyba nic wielkiego?
-Właśnie w tym problem, ze sam nie wiem, co się ze mną dzieje.- Odpowiedziałem zdenerwowany rzucaj Ericowi wściekłe spojrzenie.
Wcale nie miałem dziś ochoty na rozmowy. I wcale nie zamierzałem się do tego zmuszać. Wstając z taboreta, przeszedłem przez korytarz do drzwi. Wiedziałem, ze zostawiając Erica samego w kuchni nie polepszę sytuacji. Ale zostanie z nim tez raczej by nie poprawiło. Spinając się po schodach, przeszedłem do mojego pokoju. Blask księżyca spowijał mój pokój. Rzucając w ciemny kat swoja skórzana kurtkę, rzuciłem się na swoje łóżko. Okryłem się ciężka i ciepłą kołdra. Przez chwile spoglądałem na księżyc, myśląc o tym czy jutro będę mógł spojrzeć Ericowi w oczy. Czy będę wstanie odczytać swoje uczucia? Zmęczony, zakryłem się jeszcze szczelniej kołdra. I pozwoliłem odpłynąć swoim myśląc Adelko. Starając się odnaleźć moi umyśle, obraz wilczycy. Śnieżnobiałej jak śnieg. Delikatnej jak niewinny kwiat.
Spróbuje uwierzyć swoim uczuciom.
Spróbuje zaufać samemu sobie.
~Agnes ~
Cichy szmer wkradł się do mojego umysłu. Otwierając swoje wilcze oczy. Coś dusiło mnie w swoim umyśle. I najbardziej drażniło mnie to, że nie wiedziała tak naprawde, co zadręcza mów umysł. Spoglądając na jaskrawię się świecący blask księżyca, pomyślałam o danych chwilach. O dawnej siebie. Kiedy moje wilcze „ja” spowijały? Do dziś nie jestem w pełni zaufać swojemu wilkowi. Lęk trwający w moim sercu, brudzi dumę mojego wilka. Jestem ciekawa, czy kiedyś pozwolę sobie o tym zapomnieć. Czy pozwolę ponownie sobie zaufać? Zamykając swoje wilcze oczy, jeszcze raz odpłynęłam w swój umysł. Przede mną pojawił się obraz wilka. Czarnego, okrytego ciemnościami. Czy to on okrywał mój umysł lękiem? Czy to on kusił moją intuicje? Roztrzepując swoje futro ze śniegu, rozprostowałam swoje wilcze łapy. Przemierzając kilka kroków, podeszłam do znajdującej się małej kałuży. Pragnienie tłumiło głód mojego wilka. Zaczerpując kilka kropel zimnej wody, pozwoliłam na chwile wytchnienia. Księżyc odbijał się w płytkiej wodzie, zaczerpując w niej trochę blasku. Owijał mojego wilka jasnością, pozwalając mi ujrzeć moje własne odbicie. Oczy jak u mordercę. Przepełnione wszelkimi niegodziwościami. Śnieżne futro nieskazitelne jak śnieg, ale zarazem kuszące otchłanie nienawiści. Tym właśnie byłam. Niewiadomą. Nawet dla samej siebie. Trzymając w swoim spojrzeniu swoje odbicie, pozwoliłam utonąć swoim nie pewnością.
I jeszcze raz.
Wyobrazić swoją upragnioną wolność.
CZYTASZ
Wolf's rain
WerewolfKiedy zapada zmierzch, i robi się, co raz zimniej, niektórzy ludzie stają się wilkami. Agnes jest jedną z nich, jednak jej życie wcale nie jest łatwe. Musi uciekać przed swoją przeszłością i pamiętać, ze pod skóra wilka, kryje się jeszcze ludzka ist...